Moje miasto

Słabsi w czasie pandemii stali się jeszcze słabsi?

mat. pr.
Pandemia wybuchła dekadę po kryzysie finansowym i po dekadach wzrostu nierówności. Choć powtarzano, że epidemie są „wielkim zrównywaczem”, dość szybko okazało się, że ta zasada nie obowiązuje.

Zamożniejsi i lepiej wykwalifikowani pracownicy mogli bez poważniejszych konsekwencji zawiesić pracę lub przenieść ją w domowe zacisze, a rzesze osób pracujących w sprzedaży czy dostawach musiały pracować jak dotychczas, niejednokrotnie bez odpowiedniego zabezpieczenia. Konieczność ograniczenia kontaktów społecznych i pozostania w domach obciążyła też nieproporcjonalnie kobiety, zmuszone do godzenia obowiązków domowych z pracą bez wsparcia instytucji edukacyjno-opiekuńczych.

Kryzys zdrowotny przyniósł dramatyczne konsekwencje szczególnie w tych krajach, gdzie wyjątkowo nierówny jest dostęp do ochrony zdrowia. Stany Zjednoczone, najbogatsze państwo na świecie, szybko stało się niechlubnym liderem pod względem liczby zgonów na Covid-19.

Czytaj też: Dlaczego tak bogaty kraj jak USA nie radzi sobie z Covid-19

Kryzys zaufania. „Niech leczą nas piłkarze”

Podyktowane koniecznością dystansowania społecznego zamrożenie gospodarek zmusiło państwa do szukania sposobów utrzymania popytu i ratowania przedsiębiorstw przed upadkiem. Wiele rządów ogłosiło programy pomocowe na rzadko spotykaną skalę, zapowiadając poważne zwiększenie wydatków i szeroko zakrojone programy luzowania ilościowego. Państwa stają się więc kołem ratunkowym nawet dla tych gospodarek wolnorynkowych, w których dotychczas tego rodzaju interwencje pozostawały bardzo ograniczone. Jednocześnie spada zaufanie do instytucji państwa wszędzie tam, gdzie nie jest ono w stanie zapewnić odpowiedniego poziomu ochrony zdrowia, wprowadzić i wyegzekwować zrozumiałych zasad funkcjonowania społeczeństwa w wyjątkowej sytuacji lockdownu.

Uwidocznione przez pandemię pęknięcia przyniosły szereg dramatycznych gestów i apeli, jak np. wypowiedź hiszpańskiej lekarki, która ze złością stwierdziła, że skoro żyliśmy w społeczeństwie gotowym płacić wielomilionowe gaże piłkarzom i godzić się na niedofinansowanie służby zdrowia, to teraz niech leczą nas piłkarze. Posypały się oklaski dla pracowników i pracownic służby zdrowia, podziękowania dla kurierów.

Czy ta chwilowa refleksja okaże się impulsem do długotrwałych i głębokich zmian modelu społecznego? Czy skłoni do zweryfikowania prestiżu zawodów i wynagrodzeń oferowanych za pracę, która w kryzysie zdrowotnym okazała się wyjątkowo potrzebna, a wcześniej była traktowana jak podrzędna? Czy odpowiedzi państw na kryzys gospodarczy sprawią, że wzrośnie akceptacja większej roli państwa w regulowaniu rynku i większej redystrybucji?

Czytaj też: Wskaźnik reprodukcji wirusa w Polsce. Co mówią liczby?

Słabi stali się jeszcze słabsi

Te pytania postawiłem moim gościom podczas debaty forumIdei Fundacji Batorego oraz „Polityki”, kolejnej z cyklu „Polska w czasach zarazy”. Profesor Joanna Tyrowicz z Uniwersytetu Warszawskiego oraz dr hab. Elżbieta Korolczuk, związana ze szwedzkim Uniwersytetem Södertörn i UW, były sceptyczne wobec nadziei na zdecydowaną poprawę sytuacji grup społecznych i zawodowych, które przed wybuchem kryzysu były dyskryminowane lub miały słabą pozycję negocjacyjną. „Słabsi staną się jeszcze słabsi”, podsumowała profesor Tyrowicz, przytaczając badania rynku pracy zrealizowane w ramach projektu Diagnoza.plus. Wynika z nich, że już pod koniec kwietnia liczba bezrobotnych wzrosła dwukrotnie w stosunku do stanu sprzed pandemii.

Dr Korolczuk odniosła się wyczerpująco do sytuacji kobiet, zaznaczając, że w krajach rozwiniętych ich aktywność zawodowa rosła, ale było to możliwe przede wszystkim dzięki rozwojowi instytucji opiekuńczo-wychowawczych – żłobków i przedszkoli – a nie coraz bardziej sprawiedliwego podziału obowiązków domowych między płciami. Kryzys zdrowotny wymusił zamknięcie tych instytucji, co pociągnęło za sobą bardzo duży wzrost obciążenia kobiet. Według danych Światowego Forum Ekonomicznego poświęcały dwukrotnie więcej czasu niż mężczyźni na opiekę nad dziećmi, dbanie o dom, usiłując godzić te obciążenia z pracą zawodową. Co więcej, zdecydowanie więcej kobiet niż mężczyzn zatrudnionych jest w zawodach, które nie dają się łatwo przenieść w tryb pracy zdalnej.

Nieco optymizmu wniósł dr Paweł Bukowski, który argumentował, że długi zaciągnięte przez rządy na poczet ratowania gospodarek trzeba będzie zacząć spłacać. Część zobowiązań zlikwiduje inflacja, ale ta, jak wskazywał dr Bukowski, uderza przede wszystkim w biedniejszych obywateli, którzy nie mają możliwości zainwestować tracącej na wartości gotówki w nieruchomości czy majątek firm.
Powstanie zatem duża presja, by ciężar spłaty zaciągniętych przez państwo długów rozłożyć sprawiedliwiej i nacisk ten powinien skłonić rządy do wprowadzenia bardziej progresywnego opodatkowania bliższego temu, jakie obowiązywało po II wojnie światowej.

Czytaj też: Skalpel i cep, czyli dlaczego w Polsce epidemia nie gaśnie

Stare problemy, nowe zagrożenia

Kryzys zdrowotny nie tylko pogłębił istniejące już nierówności i wykluczenia, ale doprowadził do powstania nowych. Zarysowała się głęboka linia podziału między pracownikami, którzy mogli pracować zdalnie z zacisza własnego domu, i tymi, którzy musieli pozostać za ladami sklepowymi czy kierownicami samochodów dostawczych. Na tym nie koniec nowych pandemicznych nierówności. Obszarem szczególnie dotkniętym jest edukacja i szkoła jako instytucja integracji społecznej.

Czytaj też: Koniec szkoły, początek nudy

Prof. Tyrowicz wskazywała, że wymuszone przez sytuację epidemiczną zamknięcie szkół nie tylko sprawiło, że część dzieci nieposiadających w domu odpowiednich warunków do nauki będzie w tyle za rówieśnikami. Pojawił się również istotny problem braku szkolnych posiłków, na którym ucierpiały szczególnie dzieci najuboższe. Dr Paweł Bukowski przestrzegał, że o ile nierówności edukacyjne w porównaniu do krajów, gdzie szkolnictwo prywatne działa na o wiele większą skalę, pozostawały w Polsce na dość niskim poziomie, o tyle sytuacja może dziś zmienić się szybko na gorsze.

Mimo symbolicznych gestów kryzys zdrowotny nie obudził nowej solidarności społecznej, ale stworzył dla niej poważne zagrożenia. Uporanie się z nimi i zapobiegnięcie poważnemu kryzysowi spójności społecznej będzie wymagało presji politycznej i odwagi obywatelskiej.

Cykl debat online „Polska w czasach zarazy” organizuje forumIdei Fundacji im. Stefana Batorego pod patronatem „Polityki”.

Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Radosław Sikorski dla „Polityki”: Świat nie idzie w dobrą stronę. Ale Putin tej wojny nie wygrywa

PiS wyobraża sobie, że przez solidarność ideologiczną z USA Polska może być takim Izraelem nad Wisłą. Że cała Europa będzie uwikłana w wojnę handlową ze Stanami Zjednoczonymi, a Polska jako jedyna traktowana wyjątkowo przez Waszyngton. To jest ryzykowne założenie – mówi w rozmowie z „Polityką” szef polskiego MSZ Radosław Sikorski.

Marek Ostrowski, Łukasz Wójcik
18.04.2025
Reklama