Nauka

Człowiek, który wskrzesił neandertalczyka

Genetyczny tropiciel zaginionych gatunków

Svante Paabo zamierza odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to właśnie „Homo sapiens” odniósł tak spektakularny ewolucyjny sukces. Svante Paabo zamierza odpowiedzieć na pytanie, dlaczego to właśnie „Homo sapiens” odniósł tak spektakularny ewolucyjny sukces. Frank Vinken/DPA / PAP
Prof. Svante Pääbo robi eksperymenty godne „Parku Jurajskiego”. Wskrzesił, na razie genetycznie, naszych dawno wymarłych przodków.
Rekonstrukcja szkieletu neandertalczyka.Claire Houck/Wikipedia Rekonstrukcja szkieletu neandertalczyka.

Zaraz po przekroczeniu szklanych drzwi Instytutu Antropologii Ewolucyjnej Maxa Plancka w Lipsku przybysza wita zaskakujący widok. W obszernym holu stoi sztuczna ścianka do wspinaczki, sięgająca pod sam dach budynku (gdzieś na wysokość trzech pięter). Jak mówi Sandra Jacob, rzeczniczka prasowa Instytutu, wchodzą na nią naukowcy, gdy mają ochotę oderwać się od pracy umysłowej. Podobno dość często można wśród nich dostrzec smukłą sylwetkę prof. Svante Pääbo, niewątpliwie najjaśniejszej spośród wielu gwiazd świecących w konstelacji Instytutu. Człowieka, który wskrzesił, na razie genetycznie, naszych dawno wymarłych przodków.

Ukryte dziecko noblisty

Historia rodzinna prof. Pääbo jest dość powikłana. Urodził się w 1955 r. w Sztokholmie, dokąd przyjechała jego matka – uchodźczyni z zagarniętej przez ZSRR Estonii. Była biochemikiem i właśnie w środowisku naukowców poznała prof. Sune Bergströma. Wywiązał się między nimi „laboratoryjny” romans, którego owocem był Svante Pääbo. Problem w tym, że Bergström – przyszły (w 1982 r.) laureat Nagrody Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii – miał już żonę oraz syna i nie zamierzał się rozwodzić. W rozmowie z magazynem „The New Yorker” Pääbo wspomina, że rodzina Bergströma zachowywała pozory nieistnienia romansu. Jego ojciec oficjalnie spędzał całe soboty w laboratorium, choć w rzeczywistości (i wszyscy o tym doskonale wiedzieli) poświęcał czas swojemu nieślubnemu dziecku.

Pääbo od dzieciństwa ciągnęło do różnych staroci – wspomina, że fascynowały go znajdowane kawałki starej szwedzkiej ceramiki liczącej setki lat. Dlatego na Uppsala University zaczął studiować egiptologię. Jednak zamiast wielkiej przygody, czekało go nużące ślęczenie nad hieroglifami. Zainspirowany przez ojca, przerzucił się na medycynę, a później na biologię komórkową.

Jednak starożytność nie przestała go fascynować. Dziwił się, że nikt nie próbował analizować DNA mumii egipskich. Dzięki jednemu spośród swoich byłych profesorów egiptologii nawiązał kontakt z muzeum w Berlinie wschodnim (działo się to we wczesnych latach 80. XX w., gdy Niemcy były jeszcze podzielone). Uzyskał stamtąd próbkę zmumifikowanego dziecka, liczącą 2400 lat, i zaczął badać ją nocami w laboratorium uniwersytetu w Uppsali w obawie przed swoim szefem, który mógłby uznać całe przedsięwzięcie za głupie, jeśli nie szalone.Wyniki uzyskane przez Pääbo zostały opublikowane w jakimś niewiele znaczącym wschodnioniemieckim piśmie naukowym. Po jakimś czasie przetłumaczył je na angielski i tym razem odniósł spektakularny sukces. Artykuł młodego i nikomu nieznanego szwedzkiego naukowca znalazł się na okładce „Nature”, jednego z dwóch najlepszych tygodników naukowych na świecie. Natychmiast posypały się propozycje współpracy z Europy i zza oceanu. Pääbo wybrał jednak pozostanie na kontynencie, a dokładnie uniwersytet w Monachium.

Badania DNA szybko rozszerzył z egipskich mumii na wymarłe ssaki – np. tasmańskiego tygrysa. Jednak jego ambicje sięgały znacznie dalej. W 2006 r., prawie dekadę po przenosinach z monachijskiego uniwersytetu do Instytutu Antropologii Ewolucyjnej w Lipsku, Pääbo ogłosił, że chce zrekonstruować genom neandertalczyka. Działo się to dokładnie w 150 rocznicę odkrycia w niemieckiej dolinie Neanderthal pierwszych zachowanych szczątków naszych kuzynów.

Problem polegał na tym, że Homo neanderthalensis wymarł bezpowrotnie ok. 30 tys. lat temu. A nikomu dotąd nie udało się wydobyć i zrekonstruować DNA liczącego kilkadziesiąt tysięcy lat. Pääbo miał jednak swoje sposoby. W 2009 r. ogłosił, że jego zespół ma już gotowy pierwszy szkic genomu neandertalczyka (publikacja na ten temat ukazała się w maju 2009 r. w drugim najlepszym czasopiśmie naukowym, tygodniku „Science”). Wybuchła wielka sensacja, gdy okazało się m.in., iż wszyscy ludzie, poza rdzennymi mieszkańcami Afryki, noszą w sobie mały procent DNA Homo neanderthalensis. Wynika to najprawdopodobniej z faktu, że neandertalczyk żył na terenach Eurazji i musieli zetknąć się z nim (również seksualnie) ci przedstawiciele naszego gatunku, którzy kilkadziesiąt tysięcy lat temu wywędrowali z Afryki i rozpoczęli podbój pozostałych kontynentów.

Jeszcze inny Homo

Emocje związane z genomem neandertalczyka nie zdążyły jeszcze na dobre opaść, a już zespół prof. Pääbo (w 2010 r.) ogłosił drugą naukową sensację. Udało mu się odczytać i zrekonstruować DNA pobrane z fragmentu kości palca liczącego ponad 40 tys. lat i znalezionego w jaskini Denisowa, w południowej Syberii. Analiza materiału genetycznego wykazała, że nie należał on ani do Homo sapiens, ani do Homo neanderthalensis. Po raz pierwszy w historii udało się zatem odkryć nowy gatunek człowieka nie dzięki odkopaniu jego skamieniałych szczątków, ale na podstawie zachowanego DNA. Kości znalezionych w syberyjskiej jaskini było bowiem zbyt mało, by można na ich podstawie zidentyfikować, do jakiego gatunku należały.

Co ciekawe, kilkuprocentowy ślad denisowiańczyków odkryto w DNA współczesnych mieszkańców Nowej Gwinei. Można to interpretować tak, że gdy ich przodkowie wędrowali przez południową Azję, to musieli zetknąć się (i krzyżować) z zamieszkującymi te tereny przedstawicielami gatunku, do którego należeli mieszkańcy jaskini Denisowa.

Dzięki tym osiągnięciom prof. Pääbo został powszechnie uznany za ojca nowej dziedziny nauki – paleogenetyki – zajmującej się wydobywaniem i analizą DNA wymarłych gatunków. Zawdzięczamy mu także stworzenie nowych metod rekonstrukcji DNA, nigdy bowiem nie zachowuje się ono w całości. Jest też zanieczyszczone materiałem genetycznym innych organizmów, więc trzeba mieć sposoby ich identyfikacji. Prof. Pääbo uważa jednak, że w pewnych sprzyjających warunkach mogło zachować się DNA liczące nawet setki tysięcy lat.

Czy to oznacza, że niedługo z laboratorium szwedzkiego naukowca wyjdą kolejne sensacyjne odkrycia? Na razie czekamy na publikację pełnego genomu neandertalczyka. Być może uda się także zrekonstruować DNA tajemniczego karłowatego człowieka, żyjącego przed dziesiątkami tysięcy lat na wyspie Flores, nazwanego Homo floresiensis. Dotychczasowe próby zakończyły się niepowodzeniem – we fragmencie zęba, który otrzymał do analizy prof. Pääbo, DNA w ogóle się nie zachowało.

Szwedzki uczony ma jeszcze jedno marzenie. Chce mianowicie, oczywiście na podstawie badań genów, spróbować odpowiedzieć na jedno z najbardziej fascynujących pytań: dlaczego to właśnie Homo sapiens odniósł tak spektakularny ewolucyjny sukces? Co sprawiło, że jesteśmy tak wyjątkowym gatunkiem? Jeśli i to przedsięwzięcie powiedzie się, to możemy znacznie zbliżyć się do pełnego zrozumienia natury współczesnego człowieka.

Polityka 01.2013 (2889) z dnia 01.01.2013; Nauka; s. 65
Oryginalny tytuł tekstu: "Człowiek, który wskrzesił neandertalczyka"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Czytamy i oceniamy nowego Wiedźmina. A Sapkowski pióra nie odkłada. „Pisanie trwa nieprzerwanie”

Andrzej Sapkowski nie odkładał pióra i po dekadzie wydawniczego milczenia publikuje nową powieść o wiedźminie Geralcie. Zapowiada też, że „Rozdroże kruków” to nie jest jego ostatnie słowo.

Marcin Zwierzchowski
26.11.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną