Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Kolejny krok wstecz. USA zrezygnują ze szczepienia noworodków przeciw WZW B?

USA chcą odejść od podawania noworodkom dawki urodzeniowej szczepionki przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B (WZW B). USA chcą odejść od podawania noworodkom dawki urodzeniowej szczepionki przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B (WZW B). Hu Chen / Unsplash
USA chcą odejść od podawania noworodkom dawki urodzeniowej szczepionki przeciw wirusowemu zapaleniu wątroby typu B (WZW B). W dobie najbardziej antyszczepionkowej administracji takie decyzje już nie zaskakują. Mogą jednak podważyć fundamenty zdrowia publicznego i zachęcić inne państwa do podobnie ryzykownych działań.

„Jestem zwolennikiem szczepień. Zaszczepiłem wszystkie moje sześcioro dzieci. Wierzę, że szczepionki uratowały życie setkom milionów ludzi w ciągu ostatniego stulecia i że powszechny dostęp do szczepień jest kluczowy dla zdrowia publicznego”. Te słowa napisał niemal 10 lat temu nie kto inny, jak… Robert F. Kennedy Jr. – obecny sekretarz zdrowia USA i jednocześnie gorliwy przeciwnik powszechnych szczepień ochronnych. Co bardziej zaskakujące, napisał te słowa w artykule, który można wciąż znaleźć na stronie założonej przez niego organizacji Children’s Health Defense – tej samej, która od lat szerzy narrację podważającą sens szczepień profilaktycznych. Kennedy wielokrotnie utrzymywał, że jego działalność w tej fundacji miała charakter pro publico bono. W rzeczywistości, jak sam zeznał, tylko w 2022 r. zarobił dzięki niej ponad 800 tys. dol. Najwyraźniej od dawna wie, podobnie jak prezydent Trump, że może powiedzieć cokolwiek, bo jego wyznawców nie interesują fakty, lecz to, w co już bezwarunkowo uwierzyli.

Koniec szczepień noworodków przeciw WZW B

I właśnie w takim klimacie w kraju, w którym dezinformacja stała się częścią polityki zdrowotnej, zapadają dziś decyzje, które jeszcze kilka lat temu wydawałyby się nie do pomyślenia. Amerykański panel doradczy ds. szczepień (ACIP) przegłosował odejście od zalecenia podawania szczepionki przeciw WZW B tuż po porodzie dzieciom urodzonym przez matki z ujemnym wynikiem na HBV. To decyzja przełomowa i kontrowersyjna – zwłaszcza że obowiązująca od początku lat 90. strategia powszechnego szczepienia noworodków zapobiegła w USA ok. 90 tys. zgonów.

Czytaj także: Kennedy przejmuje CDC. Znów chodzi o szczepionki i autyzm

Zmiana rekomendacji nastąpiła krótko po tym, jak Robert F. Kennedy Jr. zwolnił w czerwcu tego roku cały skład ACIP i zastąpił go osobami krytycznymi wobec szczepień. Nowo powołany panel ma teraz analizować zasadność innych szczepień ochronnych od lat stosowanych m.in. w USA. Czy doczekamy czasów, w których jedno z najbardziej rozwiniętych państw świata odejdzie od realizowania podstawowych celów profilaktyki chorób zakaźnych? I kto poniesie koszty takiej polityki?

Szczególnie groteskowo wygląda to wszystko na tle faktu, że choć administracja Trumpa publicznie podważa bezpieczeństwo szczepionek mRNA i sens szczepień przeciw grypie, sam prezydent, zgodnie z oświadczeniem jego lekarza, zaszczepił się przeciwko grypie sezonowej i przyjął dawkę przypominającą szczepionki przeciw covid-19. Hipokryzja? Raczej typowy amerykański polityczny standard epoki postprawdy.

Krytycy szczepień noworodków przeciw WZW B mówią, że jeśli matka ma ujemny wynik testu, dziecko nie jest zagrożone zakażeniem. Po pierwsze, nie wszystkie kobiety w ciąży są w ogóle badane w kierunku zakażenia wirusem HBV. Po drugie, chociaż stosowane obecnie metody diagnostyczne są wysokoczułe, zdarzają się wyniki fałszywie negatywne. Według analiz pominięcie dawki szczepionki tuż po porodzie u dzieci matek z ujemnym wynikiem zwiększa liczbę zakażeń przekazywanych z matki na dziecko w USA o ok. 8 proc. rocznie. Z kolei pominięcie jej w przypadku dzieci matek, których status HBV jest nieznany, wiąże się z ok. 75 proc. wzrostem liczby przypadków zakażeń w skali roku. A warto dodać, że analiza obejmująca ponad pół miliona ciąż w USA w latach 2015–19 wykazała, że niemal 15 proc. ciężarnych nie zostało przetestowanych. Wreszcie – wirus nie przenosi się przecież tylko drogą wertykalną, ale przez kontakt z krwią, śliną, nawet mikrourazy skóry Do zakażenia może więc dojść również po porodzie – zarówno w środowisku domowym, jak i medycznym. W placówkach ochrony zdrowia ryzyko jest obecnie niewielkie, ale niezerowe: potencjalnie wystarczy kontakt z mikroskopijną ilością zakażonej krwi innego pacjenta.

Ponad 40 organizacji, w tym Amerykańskie Towarzystwo Medyczne (AMA) oraz Amerykańska Akademia Pediatrii, podpisało wspólne oświadczenie protestujące przeciwko nowemu zaleceniu ACIP. To kolejna odsłona narastających napięć pomiędzy administracją rządową a ekspertami i organizacjami medycznymi w USA. Co ciekawe, niedawne badanie zlecone przez Annenberg Public Policy Center wykazało, że dorośli Amerykanie – w proporcji dwa do jednego – są obecnie bardziej skłonni ufać zaleceniom AMA niż instytucjom rządowym zajmującym się zdrowiem publicznym.

Siła dawki urodzeniowej

Co gorsza u noworodków zakażenie HBV najczęściej przechodzi w postać przewlekłą – nawet u 90 proc. przypadków. A to może prowadzić w przyszłości do marskości i raka wątroby, chorób trudnych i kosztownych w leczeniu. Jedna czwarta osób z przewlekłym WZW B umiera z ich powodu przedwcześnie. Dlatego w latach 90. wprowadzono w USA szczepienie tuż po porodzie: nie po to, aby zastąpić testy u matek, ale aby przerwać wszystkie możliwe drogi zakażenia w tym najbardziej wrażliwym okresie życia. Dzięki szczepieniom udało się zmniejszyć o połowę liczbę zakażonych HBV w USA – z ok. 1,2 mln w latach 80. do ok. 660 tys. w 2020 r.

W Polsce takie szczepienie jest obowiązkowe od 1996 r. – Dzięki nim obecnie praktycznie nie mamy zakażeń HBV u dzieci – rejestrowane są pojedyncze przypadki. Jeszcze 17 lat temu w badaniu klinicznym związanym z leczeniem przewlekłego WZW B większość uczestników stanowili polscy nastolatkowie, ale w młodszej grupie wiekowej nie było już żadnych pacjentów. To pokazuje ogromny sukces programu szczepień – komentuje prof. Małgorzata Pawłowska, kierownik Katedry Chorób Zakaźnych i Hepatologii Collegium Medicum Uniwersytetu Mikołaja Kopernika. – Szczepionka przeciw WZW B uznawana jest za pierwszą „przeciwnowotworową”. Rak wątroby u młodych dorosłych zakażonych HBV to w większości pokłosie zakażeń nabytych w najwcześniejszym okresie życia. Dzisiaj nie ma wątpliwości co do bardzo wysokiej skuteczności szczepionki, dobrej tolerancji oraz trwałości odpowiedzi poszczepiennej – dodaje.

Polski program szczepień ochronnych na 2026 r. uwzględnia najbardziej optymalny schemat szczepienia przeciw WZW B. – Rekomenduje się obowiązkowe podanie dawki urodzeniowej w pierwszej dobie życia z kontynuacją w II i VII miesiącu życia. Dawka urodzeniowa ma kluczowe znaczenie w indukcji odporności. To właśnie niską wyszczepialność dawką urodzeniową uznaje się za główną przyczynę wyższego niż oczekiwany odsetka dzieci <5 roku życia zakażonych HBV na świecie. W Polsce jest ona zadowalająca, przekraczająca w niektórych województwach nawet 95 proc. – zauważa prof. Pawłowska.

Czytaj także: Czy Nobel z medycyny 2020 zmieni w Polsce strategię walki z HCV?

Sukces szczepień nie jest dany raz na zawsze

Światowa Organizacja Zdrowia podkreśla, że eliminacja WZW typu B jako zagrożenia zdrowia publicznego do 2030 r. jest możliwa tylko przy utrzymaniu szerokiego, powszechnego dostępu do szczepień, w tym szczepienia dawką urodzeniową. Decyzje USA, kraju, który był jednym z pionierów tej strategii, mogą osłabić globalne wysiłki na rzecz kontroli choroby – zwłaszcza gdyby znalazły naśladowców w takich krajach jak Polska.

Gdyby dzisiaj ktoś wpadł na szalony pomysł ograniczenia programu szczepień w Polsce, doprowadziłby nieuchronnie do zwiększenia się populacji wrażliwej na infekcje HBV, a wtedy nasi studenci znowu mieliby szansę zobaczyć chorych umierających z powodu WZW B – mówi prof. Robert Flisiak, hepatolog, specjalista chorób zakaźnych, przewodniczący Polskiej Grupy Ekspertów HBV.

Przypomina, że Polska była jednym z liderów szczepień przeciw WZW B – z konieczności, bo należeliśmy do krajów o jednej z najwyższych częstości zakażeń w Europie. – Gdy 40 lat temu rozpoczynałem pracę jako zakaźnik, połowę hospitalizowanych w Klinice stanowili chorzy z ostrym WZW typu B, a drugą połowę pacjenci z jego powikłaniami, czyli marskością lub rakiem wątroby, które przy braku możliwości przeszczepienia tego narządu prowadziły do śmierci. Do tego przeciętnie raz na miesiąc trafiał do Kliniki zwykle młody, dotychczas zdrowy człowiek, który w ciągu kilku godzin zapadał w śpiączkę spowodowaną piorunującym przebiegiem WZW B. Patrzyliśmy na to z bezsilnością wynikającą z braku leków przeciwwirusowych, możliwości przeszczepienia wątroby, a przede wszystkim jakichkolwiek działań profilaktycznych – wspomina prof. Flisiak.

Wszystko zaczęło zmieniać się w ciągu zaledwie kilku lat po wprowadzeniu w połowie lat 90. w Polsce masowych szczepień wszystkich noworodków. Dzisiaj studenci medycyny mają znikome szanse na zobaczenie pacjenta z ostrym WZW B, a zakażenia HBV są rozpoznawane znacznie rzadziej i dotyczą głównie osób w wieku powyżej 30 lat – urodzonych przed wprowadzeniem obowiązkowych szczepień. – Uzyskane dzięki szczepieniom zmniejszenie liczby osób zakażonych doprowadziło do ograniczenia rezerwuaru HBV, a przez to do zminimalizowania ryzyka transmisji. Ale wirus nadal jest w środowisku – przypomina prof. Flisiak.

Lepiej zapobiegać niż leczyć. I taniej

Odejście od powszechnych szczepień, jak również rezygnacja ze szczepienia dawką urodzeniową, miałoby dość przewidywalny efekt – powrót przypadków ciężkich zachorowań, które współczesne pokolenie lekarzy zna głównie z podręczników. I takich konsekwencji można oczekiwać w USA, zwłaszcza w dobie migracji i narastających problemów z dostępem do opieki zdrowotnej w tym kraju. A warto wspomnieć, że leczenie przewlekłego WZW B nie należy do tanich: wymaga wieloletniej terapii przeciwwirusowej, regularnego monitorowania, niekiedy hospitalizacji, a w najcięższych stanach konieczny bywa przeszczep wątroby.

Koszt szczepienia przeciw WZW B jest stosunkowo niewielki i w perspektywie całego życia bardzo opłacalny. Natomiast łączne koszty leczenia pacjenta zakażonego HBV mogą sięgać dziesiątek, a nawet setek tysięcy dolarów – mówi prof. Jerzy Jaroszewicz, kierownik Katedry i Oddziału Klinicznego Chorób Zakaźnych i Hepatologii Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach. – Co więcej, leczenie nie jest w stanie odwrócić wszystkich konsekwencji zakażenia. Na dzień dzisiejszy zakażenie HBV pozostaje nieuleczalne. Wirus znacząco zwiększa ryzyko nowotworów wątroby, w tym raka wątrobowokomórkowego, który ma bardzo złe rokowanie. Leczenie przeciwwirusowe może zmniejszyć ryzyko, ale go nie eliminuje. Można powiedzieć, że osoby zakażone HBV żyją jak na przysłowiowej bombie zegarowej. Skutecznie zaszczepieni przeciw HBV nie mają tego problemu: wirus nie jest w stanie ich zakazić ani wbudować swojego DNA, a więc nie wywołuje działania onkogennego – podkreśla prof. Jaroszewicz.

Czytaj także: Trump, Kennedy i matki lekomanki. Nie, paracetamol nie powoduje autyzmu

Choć administracja Trumpa i Kennedy’ego przedstawia swoje działania jako „przywracanie wolności osobistej”, w praktyce uderzą one najmocniej w tych, którzy mają najmniej: dzieci z rodzin o niskich dochodach, osoby pozbawione regularnego dostępu do opieki zdrowotnej oraz społeczności, w których diagnostyka i wizyty kontrolne nie są standardem. Skutki tych decyzji odczują też zagorzali wyborcy obecnego prezydenta i – o zgrozo – także ich dzieci. Ale czy to powód do zmartwień dla człowieka, który podczas jednego ze swoich przedwyborczych wieców zwrócił się do wyborców słowami: „Nie obchodzicie mnie, chcę tylko waszego głosu”?

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Pomówmy o telefobii. Dlaczego młodzi tak nie lubią dzwonić? Problem widać gołym okiem

Chociaż młodzi niemal rodzą się ze smartfonem w ręku, zwykła rozmowa telefoniczna coraz częściej budzi w nich niechęć czy wręcz lęk.

Joanna Podgórska
07.12.2025
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną