Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Nauka

Semaglutyd i spółka. Są zalety, są i zagrożenia. Ozempic to nie jest droga na skróty

Agonistom receptora GLP-1, takim jak semaglutyd, nie sposób odmówić skuteczności: to grupa leków, która w krótkim czasie zrewolucjonizowała leczenie cukrzycy typu 2. i otyłości. Agonistom receptora GLP-1, takim jak semaglutyd, nie sposób odmówić skuteczności: to grupa leków, która w krótkim czasie zrewolucjonizowała leczenie cukrzycy typu 2. i otyłości. Huha Inc. / Unsplash
„To przesada! Po prostu weźcie ozempic” – głosił transparent podczas maratonu w Nowym Jorku. I choć był to żart, coraz więcej osób naprawdę wierzy, że jednym lekiem można bezpiecznie i bez wysiłku rozwiązać problem nadmiernej masy ciała.

Agonistom receptora GLP-1, takim jak semaglutyd, nie sposób odmówić skuteczności. To grupa leków, która w krótkim czasie zrewolucjonizowała leczenie cukrzycy typu 2. i otyłości, a dziś bada się ją w zastosowaniach wykraczających daleko poza kontrolę glikemii czy masy ciała. Tymczasem za błyskotliwym efektem i marketingową narracją wokół leków takich jak ozempic i wegovy, ale również mounjaro (agonista także receptora GIP) kryje się dużo bardziej złożona rzeczywistość – z obietnicami, ale też ryzykiem, którego nie wolno lekceważyć.

Czytaj także: Chude lata dla otyłych. Czy ozempic to naprawdę Święty Graal? Jesteśmy świadkami rewolucji

Pożądane poczucie sytości

GLP-1, czyli glukagonopodobny peptyd 1, to hormon jelitowy wydzielany po posiłku. Jego rolą jest regulowanie metabolizmu: zwiększa wydzielanie insuliny, zmniejsza wyrzut glukagonu, spowalnia opróżnianie żołądka i wysyła do mózgu komunikat „jestem najedzony”. Leki z tej grupy skutecznie naśladują ten sygnał, ale robią to długo i intensywnie. W efekcie organizm lepiej kontroluje poziom glukozy, a apetyt wyraźnie maleje. Poczucie sytości pojawia się szybciej, żołądek opróżnia się wolniej, a pacjent zaczyna jeść mniej – bez konieczności podejmowania heroicznej walki z własnym głodem. Na tej fizjologicznej podstawie opiera się efekt znaczącego spadku masy ciała, który tak elektryzuje świat, gdzie nadwaga i otyłość przybrały pandemiczne rozmiary.

Nie tylko odchudzanie

Działanie agonistów GLP-1 może być jednak znacznie szersze. Badania wskazują, że leki te zmniejszają ryzyko zawału, udaru i zgonów sercowo-naczyniowych. Poprawiają funkcję śródbłonka, stabilizują blaszki miażdżycowe i obniżają ciśnienie tętnicze. Spowalniają niekorzystne zmiany w nerkach, działają przeciwzapalnie, również w obrębie układu nerwowego, a u części pacjentów obserwuje się poprawę funkcji poznawczych. Niedawno wykazano, że stosowanie agonistów GLP-1 u osób z rakiem jelita grubego, zwłaszcza z otyłością, wiąże się z niemal dwukrotnie niższą śmiertelnością w ciągu pięciu lat od rozpoznania choroby.

Leki z tej grupy bada się również pod kątem terapii zaburzeń odżywiania, w tym kompulsywnego objadania się, a także w leczeniu niealkoholowej choroby stłuszczeniowej wątroby. Wstępne wyniki są obiecujące, choć wiele z tych zastosowań wciąż wymaga potwierdzenia w dużych, dłużej trwających badaniach.

W czym zatem tkwi problem? W niebezpiecznym trendzie postrzegania tych leków jako kosmetycznych korektorów sylwetki, wypromowanym przez niektórych influencerów. Ot, prosty, wygodny i szybki sposób, by bez wysiłku zrzucić kilka kilogramów, wyglądać lepiej przed kamerami lub zaimponować żonie. Nie dajmy się na to nabrać.

Czytaj także: Od kortu do zastrzyku w brzuch. Serena Williams promuje leki na odchudzanie. Ale czy gra fair?

Moda, która może kosztować zdrowie

Po pierwsze, przyjmowanie tych leków powinno iść zawsze w parze ze zmianą stylu życia – zarówno w zakresie diety, jak i aktywności fizycznej. Problemów z masą ciała nie rozwiązuje się przecież ot, tak – to proces. I to raczej dłuższy, bo ważne jest trwałe oswojenie organizmu z mniejszą masą ciała oraz swoiste zaakceptowanie przez mózg, że jest ona już czymś naturalnym, a nie efektem przejściowego kryzysu, który doprowadził do utraty kilogramów, a które teraz należy jak najprędzej odzyskać. Drogi na skróty, jakkolwiek atrakcyjnie by się nie jawiły, pełne są pułapek, które prowadzą do porażki i efektu jo-jo. Lek może być wsparciem, ale nie powinien być zamiennikiem zmiany stylu życia.

Po drugie, to nie tak, że są to preparaty pozbawione działań niepożądanych i można je przyjmować bezrefleksyjnie. W tym przypadku do najczęstszych należą nudności, wymioty, biegunka lub zaparcia – zwykle łagodnieją one z czasem, ale u części osób potrafią być na tyle uporczywe, że uniemożliwiają kontynuowanie terapii. Zdarzają się też poważniejsze powikłania, takie jak ostre zapalenie trzustki czy kamica żółciowa, pojawiająca się szczególnie wtedy, gdy masa ciała spada szybko. Niektórzy pacjenci zgłaszają także objawy neurologiczne i neuropsychiatryczne: od łagodnych bólów i zawrotów głowy po obniżenie nastroju, stany lękowe czy nawet myśli samobójcze. Bardzo rzadko, z częstością ok. 1 przypadku na 10 tys. stosujących, mogą wystąpić uszkodzenia narządu wzroku prowadzące do jego utraty. Niedawno w Danii przyznano pacjentom stosującym semaglutyd odszkodowania z tytułu takich powikłań.

Do posłuchania: Nowoczesne terapie otyłości i cukrzycy: pułapka na psychikę pacjentów

Uwaga na zakrzepicę żył głębokich

O tym, że leki te należy stosować zgodnie ze wskazaniem i pod kontrolą lekarza, przypomina również niedawna metaanaliza opublikowana na łamach JAHA, oficjalnego periodyku Amerykańskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Jej autorzy prześledzili wyniki niemal czterdziestu badań klinicznych obejmujących ponad 70 tys. osób, aby ocenić, czy stosowanie agonistów GLP-1 wiąże się ze zwiększonym ryzykiem zdarzeń zakrzepowych.

Wyniki nie wykazały istotnego statystycznie wzrostu ryzyka wszystkich incydentów tego typu, choć odnotowano nieznaczną tendencję wzrostową. Jednak ryzyko zakrzepicy żył głębokich było wyższe o ok. 60 proc., szczególnie u pacjentów, którzy stosowali leki dłużej niż 1,5 roku. To bardzo ważna obserwacja w świetle coraz częstszych sugestii, że agoniści GLP-1 mogliby być stosowani „na stałe”, podobnie jak niektóre leki przeciwcukrzycowe czy kardiologiczne. Tego typu rekomendacje brzmią atrakcyjnie, zwłaszcza dla pacjentów zmagających się z przewlekłą otyłością, lecz warto pamiętać, że długoterminowe bezpieczeństwo takich terapii nadal jest przedmiotem badań.

Czytaj także: Ozempik, czyli zastrzyk szczęścia. Ludzie się dziwią, bo wyglądają... starzej

Jak obliczyli autorzy metaanalizy, na każde 10 tys. osób leczonych agonistami GLP-1 przez rok może wystąpić ok. 25 dodatkowych przypadków zakrzepicy żył głębokich w porównaniu do tych, którzy ich nie stosują. Zakrzepica tego typu dotyczy układu żył kończyn dolnych lub miednicy, rzadziej kończyn górnych. Chociaż początkowo taki stan niekoniecznie musi wiązać się z cięższymi symptomami, ostatecznie może prowadzić do poważnych konsekwencji. Objawia się głównie bólem, obrzękiem i zaczerwienieniem jednej z kończyn. Fragmenty zakrzepu mogą odrywać się, przedostawać do serca, klinować się w jego przedsionku lub komorze i doprowadzać do nagłego zgonu. Mniejsze fragmenty mogą zatykać naczynia krążenia płucnego, doprowadzając do zatorowości płucnej.

Choć omawiana metaanaliza nie wykazała, by ryzyko zatorowości było podwyższone u pacjentów stosujących leki z grupy agonistów GLP-1, to warto dodać, że ocena takiego ryzyka nie była punktem końcowym badań klinicznych branych pod uwagę w analizie, stąd jej częstość może być niedoszacowana. Jednocześnie warto podkreślić, że mimo tych obserwacji u wielu osób z poważną otyłością i podwyższonym ryzykiem sercowo-naczyniowym stosowanie leków takich jak semaglutyd nadal może cechować się korzystnym stosunkiem korzyści do ryzyka – czego niekoniecznie można powiedzieć o osobach sięgających po nie jedynie w celu niewielkiej, estetycznej korekty masy ciała, którą można by osiągnąć po prostu przez zmianę stylu życia.

Czytaj także: Nowe leki na odchudzanie podbijają świat. Czy właśnie odkryliśmy Święty Graal?

Odpowiedzialność i czujność

Konieczne są dalsze badania, także ukierunkowane na wyjaśnienie mechanizmu, poprzez który leki zwiększają ryzyko zakrzepicy żył głębokich. Jednak już teraz należy pamiętać, że nawet nowoczesne terapie metaboliczne wymagają uważnej oceny korzyści i potencjalnych działań niepożądanych, a także czujności klinicznej ze strony lekarzy, którzy je przepisują.

Leki z grupy agonistów GLP-1, takie jak semaglutyd, zrewolucjonizowały współczesną medycynę metaboliczną i mają potencjał, by zmieniać ją dalej. Oferują imponujące korzyści zdrowotne u określonych pacjentów, jednak nie powinny być traktowane jako cudowne środki pozbawione jakiegokolwiek ryzyka, łatwe zamienniki zmian stylu życia i diety, czy kosmetyki poprawiające w krótkim czasie sylwetkę. Z pewnością nie są narzędziem, z którego można korzystać bezrefleksyjnie w imię szybkiej poprawy wyglądu. Jak każdy silnie działający lek, potrzebują mądrego, ostrożnego i odpowiedzialnego stosowania, ze świadomością, że nawet najbardziej obiecująca terapia ma swoje ograniczenia.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Ziobrowie na wygnaniu. Jak sobie poradzą? „Trafiło ich. Ale mają plan B, już trwają zabiegi”

Zbigniew Ziobro wciąż nie wraca do Polski. Jaka przyszłość czeka byłego ministra sprawiedliwości i jego żonę Patrycję – do niedawna najbardziej wpływową parę polskiej polityki?

Anna Dąbrowska
25.11.2025
Reklama