Nauka

Ciężar dzieciństwa

Dziecko nie rodzi się otyłe. Jak z tym walczyć? Mamy z jedzeniem relacje patologiczne

Zdaniem ekspertów można łatwo uszeregować przyczyny otyłości wśród dzieci. Zdaniem ekspertów można łatwo uszeregować przyczyny otyłości wśród dzieci. Pixel-Shot / Shutterstock
Dziecko nie rodzi się otyłe. Wpada w otyłość z winy rodziców i środowiska. 22 maja obchodzimy Europejski Dzień Walki z Otyłością.

W poradniach pediatrycznych przybywa dzieci z chorobą otyłościową. To samo w gabinetach psychologów, choć tu jest już młodzież starsza – nastolatki, które zapatrzone w swoich idoli na Instagramie im bardziej chcą być szczupłe, tym więcej tyją. Każde z nich może mieć fizyczne predyspozycje, odziedziczone po przodkach skłonności albo problemy medyczne, które wiążą się z szybkim przybieraniem na wadze. Jednak najczęściej za te pulchne ciała kilkulatków i uczniów szkół średnich nie można winić złych genów ani patologicznego apetytu. To kwestia wciskania im jedzenia na siłę, niezdrowej diety oraz emocjonalnej presji, jaką otoczenie wywiera na młodym pokoleniu.

Patologiczne relacje z jedzeniem

Według raportu Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) nadwaga i otyłość dotykają w regionie Europy 8 proc. (4,5 mln) dzieci poniżej 5. roku życia. Ten odsetek będzie wzrastał z czasem, bo do 2030 r. u 16 proc. dzieci w wieku 5–9 lat oraz u 11 proc. w wieku 10–19 lat rozwinie się choroba otyłościowa. W Polsce zmaga się z nią dzisiaj 12 proc. chłopców i 10 proc. dziewcząt w wieku przedszkolnym oraz 18 proc. chłopców i 14 proc. dziewcząt w wieku szkolnym, co w porównaniu ze średnią na całym kontynencie stawia nas w europejskiej czołówce.

Do tycia przyczyniają się godziny spędzane przed telewizorem lub komputerem, niedostatek ruchu, źle zbilansowana dieta – wymienia najważniejsze przyczyny Patrycja Olejarczyk, specjalistka dietetyki sportowej i edukacji żywieniowej. – Posiłki, które są dziś popularne wśród najmłodszego pokolenia, składają się w znacznej mierze z gotowych, wysokoprzetworzonych produktów i słodkich napojów. W wielu domach rodzice nie przygotowują dzieciom tradycyjnych śniadań, bo brakuje im na to czasu albo muszą wyjść wcześniej z domu.

To wygodne, gdy można dać dziecku parę groszy, aby kupiło sobie coś samo do jedzenia, choć gwarancja, że będzie to zdrowe i pełnowartościowe, jest niewielka (często mimo edukacji i perswazji). Tak jak nie ma pewności, czy w tych domach w ogóle je się wspólnie przyrządzane posiłki o stałych porach.

Nasze relacje z jedzeniem stały się patologiczne – twierdzi dr hab. Michał Brzeziński z Kliniki Pediatrii, Gastroenterologii, Alergologii i Żywienia Dzieci Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, który problem narastającej otyłości wśród najmłodszych analizuje od ponad 15 lat. Jego zdaniem uczynienie z gotowania misterium życia, do czego zachęcają modne telewizyjne programy kulinarne, to też nic dobrego, bo jedzenie powinno nam pozwolić przeżyć do następnego dnia, a nie być substytutem emocji. – Od zaspokajania emocjonalnych potrzeb są relacje rodzinne, przyjaciele i mnóstwo innych życiowych przyjemności, a nie talerz frykasów – dodaje dr Brzeziński. A wystarczy spojrzeć, czym zastawiane są stoły w trakcie hucznie obchodzonych urodzin naszych pociech: tortami, czekoladkami i innymi słodyczami. Problem leży więc w relacji, jaką budujemy z jedzeniem, które staje się formą pocieszenia, czasem zastępczą terapią rodzinną.

Przyczyny otyłości wśród dzieci

Zdaniem ekspertów można łatwo uszeregować przyczyny otyłości wśród dzieci. To, po pierwsze, niewłaściwe odżywianie, na drugim miejscu – brak aktywności fizycznej, trzeci powód – zajadanie emocji, i wreszcie czwarty – sprzyjające tyciu środowisko, czyli nieograniczona łatwość dostępu do niezdrowych artykułów spożywczych. Według dr. Brzezińskiego dzieci będą robiły to, co inni. Z kolei Patrycja Olejarczyk zwraca uwagę, że nawet jeśli rodzina dysponuje wiedzą, co szkodzi zdrowiu malucha, niełatwo przekuć ją na praktykę. – Problem narasta zwłaszcza na wsi. W wielu rodzinach nadal dominuje przekonanie, że dziecko ma być najedzone, a niekoniecznie dobrze odżywione.

Moja rozmówczyni, która sama jest mamą, pracuje z dziećmi uprawiającymi różne dyscypliny sportu – układa im jadłospisy, prowadzi warsztaty żywieniowe w szkołach i klubach sportowych. Z jej obserwacji wynika, że nawet te maluchy z miast, które uczestniczą w różnych zajęciach pozaszkolnych – grają w tenisa, piłkę nożną, uczą się gimnastyki lub tańca – spędzają na tej aktywności tylko dwie godziny w tygodniu. – I z reguły dowożone są tam samochodami! Nie widzę dzieci w wieku szkolnym na podwórkach, zanikła potrzeba spontanicznej aktywności.

Co z tego, że postawimy dziecko przed automatem ze słodkimi napojami i powiemy, że to samo zło? To jak kazać mu nie oddychać! Lepiej byłoby usunąć ten automat ze szkoły i zastąpić go np. poidełkiem z wodą. Aby opanować skłonność do tycia, nie wystarczy też kilka zgrabnych zaleceń od lekarzy i dietetyków. Potrzebni są chętni do współpracy nauczyciele i rodzice. A na początek przydałaby się świadomość, że otyłość dziecięca jest chorobą przewlekłą, a nie skazą na wyglądzie, prowadzi do cukrzycy, nadciśnienia, chorób serca, a także niektórych nowotworów. Zanim jednak dziecko trafi do lekarza, być może wcześniej odwiedzi psychologa. Bo obok skoków insuliny pojawiają się lęki, depresja, unikanie lekcji wychowania fizycznego i wstyd.

W wielu krajach realizowane były lub są programy redukcji nadwagi u dzieci – to przykłady nieudanych strategii albo bardzo dobrych, które warto naśladować. Choćby brytyjski projekt HENRY (Health, Exercise, Nutrition for the Really Young) dla maluchów w wieku do 5 lat, wspierający rozwój prozdrowotnych nawyków żywieniowych, a więc już na etapie karmienia piersią (odstępowanie od tej praktyki u niemowląt jest jednym z czynników ryzyka otyłości w późniejszym wieku). Pozytywne opinie zebrała również francuska strategia EPODE (Ensemble prévenons l’obésité des enfants), skierowana do dzieci do 12 r.ż. – w niektórych społecznościach zmniejszyła wskaźniki nadwagi i otyłości aż o 25 proc.

Walczyć z otyłością

Europejski Dzień Walki z Otyłością, obchodzony 22 maja z inicjatywy WHO od 2010 r., choć ma podnieść społeczną świadomość, jak dbać o zdrową masę ciała, obejmuje – przynajmniej w sferze deklaracji – również młode pokolenie. Od zera nie zaczynamy. Na przykład w Gdańsku w 2010 r., z inicjatywy ówczesnego prezydenta miasta Pawła Adamowicza, ruszył w szkołach podstawowych przygotowany przez lekarzy z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego program „6-10-14 dla Zdrowia” (adresatami były dzieci w wieku 6, 10 i 14 lat), w który zaangażowali się rodzice, pedagodzy, psycholodzy, lekarze, dietetycy, nauczyciele WF (ale zaczęło się od przeszkolenia kucharek i intendentów, jak przygotowywać zdrowe posiłki, i wymieniono w szkolnych kuchniach piece, by można było na nich gotować bez tłuszczu).

Z kolei w Instytucie Matki i Dziecka trwa od blisko dekady projekt WHO pod nazwą COSI (Childhood Obesity Surveillance Initiative), z którego wypączkował DINO-PL (Diagnoza-Interwencja-Nadciśnienie-Otyłość) – monitorowanie, wczesna diagnoza i interwencja w zakresie nadwagi, otyłości i podwyższonego ciśnienia tętniczego u dzieci w wieku 8–15 lat.

Bo edukacja to jeszcze za mało. Potrzebujemy systemu: mniej reklam śmieciowego jedzenia, więcej aktywności, dietetycy w szkołach. Podatek cukrowy? Dobry początek, ale miliard złotych rocznie znika w Narodowym Funduszu Zdrowia na leczenie powikłań zamiast na profilaktykę. Jak zauważa prof. Anna Fijałkowska, zastępczyni dyrektora ds. nauki w Instytucie Matki i Dziecka, poprawa aktywności fizycznej najmłodszych przekłada się na lepsze nawyki żywieniowe. Dzieci nie przestaną tyć, jeśli ich światem pozostanie ekran smartfona, a największą przygodą – spacer do automatu z colą. Jeżeli nie zaczniemy z nimi biegać, pływać, grać w piłkę i jeździć na rowerze teraz, wkrótce wszyscy ruszymy w pościg za ich zdrowiem – a w tej konkurencji niełatwo będzie wygrać.

Partnerem publikacji jest Energa, inicjator programu edukacyjnego Drużyna Energii.

.mat. pr..

Polityka 21.2025 (3515) z dnia 20.05.2025; Zdrowie; s. 58
Oryginalny tytuł tekstu: "Ciężar dzieciństwa"
Reklama

Czytaj także

null
Świat

Izrael kontra Iran. Wielka bitwa podrasowanych samolotów i rakiet. Który arsenał będzie lepszy?

Na Bliskim Wschodzie trwa pojedynek dwóch metod prowadzenia wojny na odległość: kampanii precyzyjnych ataków powietrznych i salw rakietowych pocisków balistycznych. Izrael ma dużo samolotów, ale Iran jeszcze więcej rakiet. Czyj arsenał zwycięży?

Marek Świerczyński, Polityka Insight
15.06.2025
Reklama