Rację mieli optymiści. W trzecim kwartale rozwijaliśmy się niewiele wolniej niż w znakomitym drugim. Polski PKB wzrósł o 4,2 proc. rok do roku i o okrągły 1 proc. w porównaniu z poprzednim kwartałem. Większość ekspertów sądziła, że wzrost spadnie do 3,9-4 proc. Jak zwykle wśród pesymistów przodowały zachodnie banki, które zawsze jako pierwsze zapowiadają w Polsce kłopoty i w ogóle nie wyciągają wniosków ze swoich analitycznych porażek.
Przypomnijmy, że to właśnie te instytucje wieszczyły nam recesję w 2009 r., gdy w rzeczywistości polski PKB wzrósł o 1,7 proc. To już tradycja, że specyfika naszej gospodarki okazuje się zbyt skomplikowana dla francuskich czy amerykańskich banków. Nie rozumieją one, dlaczego Polska w ostatnich latach z uporem rozwija się szybciej od ich prognoz.
A to dlatego, że my robimy swoje. My, czyli zarówno polscy konsumenci, wciąż sporo kupujący mimo natłoku dramatycznych informacji ze strefy euro, a także polscy eksporterzy, wykorzystujący osłabienie złotego i przyzwoitą koniunkturę w Niemczech. Gdy nasz zachodni sąsiad ogłosił niedawno niezłe wyniki za trzeci kwartał, można było spokojnie czekać na dzisiejsze dane GUS. Dodajmy jeszcze inne czynniki wzmacniające gospodarkę – olbrzymi napływ środków unijnych, wciąż zdrowy sektor bankowy i stabilny poziom bezrobocia – a wysoki wzrost nie okaże się żadną niespodzianką.
Rząd postanowił mimo tak dobrych wyników bardzo ostrożnie planować przyszłoroczny budżet i założył wzrost PKB w 2012 r. na poziomie 2,5 proc. Mniej więcej tyle właśnie wieszczą zachodnie banki czy Komisja Europejska. Bardziej optymistyczny jest NBP i niektórzy polscy analitycy, którzy maja nadzieję, że hamowanie będzie łagodniejsze, a gospodarka urośnie o ok. 3 proc.
Z pewnością najlepsze wyniki mamy za sobą. Dynamika rocznego PKB obniża się już od dłuższego czasu, ale bardzo powoli, bo zaledwie o 0,1 pkt proc. co kwartał. Ostatnie miesiące tego roku powinny być na tyle dobre, że wzrost PKB za cały 2011 r. wyniesie przynajmniej 4 proc. Prawdziwy test przyjdzie zimą, bo wówczas większość prognoz wieszczy strefie euro recesję. Dzisiaj na ten, kolejny zresztą w ostatnich latach, egzamin dla Polski możemy czekać ze spokojem.