Deweloperzy upadają rzadko, ale z hukiem, pozostawiając klientów bez mieszkań i z niewielką szansą na odzyskanie pieniędzy. Spółka MNE Investment upadła niedawno nietypowo, bo nikt z tego powodu nie będzie płakał. Spółka, w której 100 proc. udziałów ma australijska firma deweloperska Opal Property Developments, jest właścicielką Loftów u Scheiblera, pierwszych w Polsce mieszkań w starej fabryce. Przebudowa na lofty dawnej przędzalni bawełny w Łodzi, zbudowanej w XIX w. przez Karola Scheiblera, zakończyła się dwa lata temu. Kto mieszkanie kupił, tego kłopoty inwestora nie interesują. Problem w tym, że klienci nie dopisali. Według łódzkich pośredników, deweloper sprzedał zaledwie około 30 proc. oferty.
A zapowiadało się, że mieszkania w zabytkowej przędzalni będą hitem. Sześć lat temu, kiedy zaczynała się sprzedaż, przed biurem dewelopera stała kolejka jak w czasach PRL. W ciągu sześciu dni 408 loftów, wszystko, co deweloper oferował, zostało zarezerwowanych. Tyle że świetna passa nie trwała długo. Dwa lata później banki zaczęły przykręcać kurki z kredytami, cudzoziemcy przestali się interesować polskimi nieruchomościami, rynek się załamał. Odpływ klientów odczuli wszyscy deweloperzy, ale z loftów zrezygnowała większość. Australijska spółka budowała głównie za kredyt bankowy i bardzo kiepska sprzedaż była dla niej katastrofą. W kwietniu złożyła wniosek o ogłoszenie upadłości.
– Wiele osób kupiło lofty, żeby je szybko odsprzedać, często jeszcze w trakcie budowy. Kto się nie pospieszył, dostaje dziś za metr na wtórnym rynku około 4,5 tys.