Na skutek kryzysu finansowego 2008–09 polska gospodarka mocno spowolniła, co ograniczyło m.in. wpływy z podatków. Deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych wzrósł z 1,9 proc. PKB w 2007 r. do 7,6 proc. PKB w 2010 r. Rząd PO-PSL w 2011 r. wprowadził więc dodatkowy bezpiecznik ograniczający nadmierny wzrost wydatków – tzw. tymczasową regułę wydatkową, którą na przełomie 2013 i 2014 r. zastąpiła nowa tzw. stabilizująca reguła wydatkowa, obejmująca niemal cały sektor finansów publicznych.
Czytaj też: PiS przelicytował sam siebie
Reguła buforem bezpieczeństwa
Skomplikowany wzór, który pozwala na wyliczenie w danym roku dopuszczalnych wydatków instytucji publicznych, znalazł się w znowelizowanej ustawie o finansach publicznych. Uwzględnia on m.in. średnioterminowy wzrost PKB z ośmiu lat oraz cel inflacyjny NBP. Stabilizująca reguła wydatkowa jest antycykliczna. W czasach dobrej koniunktury nie dopuszcza do nadmiernego wzrostu wydatków, a w czasach gorszej koniunktury umożliwia wzrost wydatków szybszy niż średni wzrost PKB i w ten sposób łagodzi skutki spowolnienia gospodarczego.
Ostrożna minister Czerwińska
W ostatnich tygodniach minister finansów Teresa Czerwińska dała do zrozumienia, że obawia się zbyt dużego wzrostu wydatków w związku z realizacją „nowej piątki”. W tym roku koszty wynikające z programu PiS sięgną ok. 20 mld zł, a w 2020 r. przekroczą 40 mld zł. Znacząco obciąży to finanse publiczne, zwłaszcza jeśli dojdzie do dalszego spowolnienia gospodarczego. Niekontrolowany wzrost wydatków może sprawić, że będą one rosły szybciej, niż dopuszcza reguła wydatkowa, co może obniżyć wiarygodność Polski.
W ostatnich dniach pojawiły się nawet spekulacje, że Czerwińska pod koniec lutego złożyła dymisję na ręce premiera. Zostały one zdementowane przez rzeczniczkę rządu Joannę Kopcińską oraz rzecznika Ministerstwa Finansów Pawła Jurka.
Czytaj też: Budżet na 2019 r. z ogromną wkładką wyborczą
Wsparcie od Mateusza Morawieckiego
W weekend na temat spodziewanego wzrostu deficytu wypowiedział się premier Mateusz Morawiecki. „Chcę powiedzieć z punktu widzenia sytuacji gospodarczej: wzięliśmy wszystko, co jest możliwe na tym etapie dobrej zmiany. Zdecydowaliśmy się na zwiększenie deficytu budżetowego do 2, może nawet 3 proc. PKB” – stwierdził. Dla porównania: w 2018 r. deficyt sektora finansów publicznych był na poziomie ok. 0,5 proc. PKB.
Wypowiedź Morawieckiego świadczy o tym, że może on być przeciwny ewentualnemu dalszemu wzrostowi wydatków przed wyborami. Premier zdaje sobie sprawę, że już przy obecnych obietnicach deficyt sektora finansów publicznych może zbliżyć się w 2020 r. do dopuszczalnego unijnego limitu 3 proc. PKB. Po jego przekroczeniu Bruksela może uruchomić tzw. procedurę nadmiernego deficytu, która zmusza kraj do wprowadzenia oszczędności.
Czytaj także: Nadwyżka, czyli mniejsza dziura
Wydaje się, że wypowiedź Morawieckiego nieco uspokoiła Czerwińską. „Pogłoski o mojej dymisji są mocno przesadzone. Poza tym wszystko, co było do powiedzenia, jest powiedziane, pan premier zabrał głos, w związku z czym temat jest zamknięty” – stwierdziła w poniedziałek.