Kampania informuje na plakatach i reklamach w mediach, że „opłata klimatyczna Unii Europejskiej odpowiada za 60 proc. kosztów produkcji energii”. Oficjalnie firmuje ją Towarzystwo Gospodarcze Elektrownie Polskie, organizacja skupiająca państwowych producentów energii elektrycznej z PGE na czele. To taki odpowiednik Polskiej Fundacji Narodowej, która zasłynęła niegdyś szczującą na sędziów billboardową kampanią „Sprawiedliwe sądy”. Oczywiście i tamta, i obecna to kampanie rządzącej partii, która chce zrzucić z siebie odium rosnących cen. Najwyraźniej sam dyżurny Donald Tusk, tradycyjnie winny wszystkich nieszczęść przeszłych, przyszłych i teraźniejszych, nie wystarczył. Wybrano więc Unię Europejską, która w sprawach energetyki okazała się gorsza.
Kampania z żarówką rozpala emocje. KE odpowiada
Kampania z żarówką wypełnioną niemal po brzegi unijną flagą, pokazująca, jak Bruksela drenuje nasze kieszenie, wywołała wyjątkowe emocje. Już nawet Komisja Europejska nie ścierpiała i zabrała głos, tłumacząc, na czym polega manipulacja. Wiceszef KE Frans Timmermans, odpowiedzialny za Europejski Zielony Ład, skomentował: „Postawmy sprawę jasno: polityka unijna NIE jest odpowiedzialna za 60 proc. państwa rachunków za energię”. Rząd jednak się upiera, że wyliczenie jest precyzyjne: „Ministerstwo Klimatu i Środowiska potwierdza, że zgodnie z danymi handlowymi z Towarowej Giełdy Energii (TGE) koszt wytworzenia energii elektrycznej to w 60 proc.