Brakuje węgla? Sprowadzimy, będzie go przed zimą więcej niż potrzeba – zapewnia premier Morawiecki. Gaz? Z gazem nie będzie problemów, bo uruchamiamy Baltic Pipe i sprowadzimy z Norwegii. Atom? Oczywiście, też nie ma problemu. „Chcemy w najbliższych kilkunastu latach – do 2040 r., bo tak planuje się duże inwestycje w zakresie energetyki jądrowej – osiągnąć poziom co najmniej sześciu reaktorów i 9 GW mocy. Wierzę, że jest to również możliwe do przekroczenia, że ten cel jest możliwy do przekroczenia” – wyjaśnił w poniedziałek premier podczas konferencji prasowej, dodając, że Polska prowadzi rozmowy w tej sprawie z Francją, Koreą Południową i Stanami Zjednoczonymi. Kiedy świat martwi się kryzysem energetycznym, Polska będzie krajem węglem, gazem i atomem płynącym.
Czytaj też: Nasz sen o atomie
Obietnice złożyć łatwo
Zamiast myśleć, jak Polska przetrwa zimę, premier odkleja się od rzeczywistości i odpływa w krainę marzeń. Składanie obietnic budowy elektrowni atomowych jest dziecinnie łatwe. Tej przyjemności oddawało się już wielu polityków. Przypomnijmy, że w 2008 r. obietnicę budowy dwóch elektrowni jądrowych złożył premier Donald Tusk. Pierwszą miała budować powstała 2010 r. spółka EJ1. Megawatogodziny z atomu miały popłynąć już w 2024 r. I choć plany atomowe pozostały aktualne, to sprawa budowy wciąż nie może ruszyć. Nie wiadomo, kto miałby elektrownię budować, kto dostarczy technologię, skąd wziąć pieniądze, bo plan atomowy nigdy się ekonomicznie nie spinał, a jest niezwykle kosztowny.