Rynek

Poland Invites You

Zagraniczni turyści ciągną do Polski. I sobie chwalą. Staniemy się Chorwacją Północy?

Zagadką pozostaje legenda, jaką na Bliskim Wschodzie zyskało Zakopane. Zagadką pozostaje legenda, jaką na Bliskim Wschodzie zyskało Zakopane. Paweł Murzyn / East News
Zagraniczni turyści ciągną do Polski. Czesi rozstawiają parawany na bałtyckich plażach, Arabów fiakrzy wożą po zakopiańskich Krupówkach, Brytyjczycy sączą drinki na krakowskim rynku. Czy mamy szanse stać się Chorwacją Północy?

Artykuł w wersji audio

Do końca letniego sezonu został jeszcze miesiąc, ale hotelarze z nadbałtyckich kurortów wreszcie są zadowoleni. Po covidowej zapaści, a potem wojennym szoku, turystyka znów jest na fali wznoszącej i zbliża się do rekordowych wyników 2019 r. Nadrabiamy kilkuletnie wypoczynkowe zaległości. – Jest dobrze, bo od czerwca dopisuje pogoda, jest sporo gości, więc także na wrzesień niemal wszystkie miejsca mamy sprzedane – mówi Mariusz Ławro, szef ośrodka Posejdon, prezes Regionalnego Stowarzyszenia Turystyczno-Uzdrowiskowego w Kołobrzegu. – Poza polskimi turystami i tradycyjnie liczną grupą Niemców cieszy rosnąca obecność gości z Czech.

W 2019 r. do Polski przyjechało ok. 167 tys. turystów z Czech, w 2022 r. było ich już 227,5 tys., a w 2023 r. prawie 352 tys. Niemal wszyscy latem ciągną nad Bałtyk. – Ale nie tylko, bo Czesi chętnie odwiedzają też inne regiony Polski – prostuje Violetta Hamerska, ekspertka hotelarska, specjalistka psychologii obsługi gości. Podczas audytowania jednego z dużych hoteli w Karpaczu spotkała niedawno wyjątkowo liczną grupę czeskich turystów. – Choć po swojej stronie granicy też mają piękne góry, to nie mają tak nowoczesnej bazy hotelowej – przekonuje, zwracając uwagę, że w niektórych polskich hotelach recepcjoniści mówią już po czesku.

Bałtyk czy Adriatyk?

„Świeży wiatr we włosach, spokojne morze i niekończące się białe plaże z drobnym piaskiem to jedne z powodów, dla których polski Bałtyk coraz częściej nazywany jest »nowym Adriatykiem«. W środku lata, kiedy w klasycznych śródziemnomorskich destynacjach panuje upał, polskie wybrzeże oferuje bardziej przyjazny klimat i, oprócz plaż, możliwości wszelkiego rodzaju przeżyć” – zachwyca się praska pisarka i dziennikarka Barbora Šťastná na popularnym portalu informacyjnym Seznam Zpravy (Lista wiadomości). Pod artykułem setki komentarzy tych, którzy już nad Bałtyk jeździli i mają własne zdanie.

Dyskusja dotyczy porównania między Chorwacją a Polską. Większość chwali Polskę, podoba im się u nas, nawet nasze piwo im smakuje, ale z Bałtykiem wielu ma problem. „Na litość boską, polski Bałtyk nie jest i nigdy nie będzie nowym Adriatykiem. Woda jest tam lodowata. Jasne, pospaceruj po piasku, napij się piwa, zjedz rybę. OK. Ale to chyba koniec” – pisze jeden z komentatorów. „Byłem dwa lata temu w Gdańsku i Sopocie. Nie twierdzę, że nie było dobrze, ale porównanie z Adriatykiem to trochę przesada. Jeśli chcesz Adriatyku, polecam Pulę. To niedaleko, a pod koniec września nikt już tam nie jeździ” – dodaje kolejny. „Bałtyk na spacery, jedzenie i rozrywkę, o wiele lepszy niż Adriatyk. Z Karwiny do morza jedzie się pięć godzin. Piękne autostrady na całej trasie i za darmo. Ale morze zimne. Ciekawym kierunkiem są jednak jeziora mazurskie. Jest dalej, ale woda ma 28 stopni” polemizuje czeska turystka. Dyskusja toczy się wokół cen, jedni są zdania, że w Polsce nie jest drogo, inni że wypoczynek nad Bałtykiem kosztuje sporo, tyle ile w Chorwacji.

Wszyscy jednak zgadzają się, że naszym atutem jest lepszy dojazd z Czech nad Bałtyk, zwłaszcza po ukończeniu trasy szybkiego ruchu S3. Można także skorzystać z pociągu, bo z Pragi jest już bezpośrednie połączenie z Gdańskiem. Latają też tanie linie Ryanair. – Czesi długo żyli stereotypami, że u nas jest drogo, są słabe drogi, niesmaczne jedzenie, a my ich nie lubimy. Kiedy okazało się, że w pięć godzin mogą dojechać z Pragi nad polskie wybrzeże, że mamy dobry stosunek ceny do jakości, że znajdą tu wiele atrakcji, że jesteśmy do nich przyjaźnie nastawieni, coraz częściej dochodzą do wniosku, że zamiast do Chorwacji lepiej przyjechać do Polski. Notujemy niemal stuprocentowe wzrosty przyjazdów czeskich turystów – mówi Magdalena Krucz, dyrektor departamentu planowania i rozwoju Polskiej Organizacji Turystycznej (POT).

Ciepło – zimno

Kiedy Polacy szukają słońca na Południu, Południe szuka ochłody w Polsce. Choć i naszego kraju tego lata upały nie oszczędzały, pocieszaliśmy się, że w Grecji, Hiszpanii czy we Włoszech było dużo goręcej. Dlatego chłód, nawet względny, zaczął być w branży turystycznej towarem wartym zaoferowania. Narodził się nowy trend coolcation, którego nazwa powstała z połączenia dwóch angielskich słów: zimna i wakacji.

W Polsce ochłody szukają dziś szczególnie turyści z regionu Zatoki Perskiej. Dla nich coolcation to już tradycja. Niegdyś saudyjscy arystokraci latem wynajmowali w europejskich metropoliach całe piętra w hotelach i tam przeczekiwali najgorętsze miesiące w towarzystwie licznych żon, dzieci i służby. Dziś taki luksus stał się dostępny dla klasy średniej z Kataru, Kuwejtu, Omanu, Bahrajnu czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. – W sezonie jest ponad 70 rejsów z Bliskiego Wschodu, m.in. z Dubaju, Kuwejtu, Arabii Saudyjskiej, Bahrajnu. Udało nam się rozreklamować Polskę w krajach Zatoki Perskiej. I nie tylko Zakopane stało się celem ich wizyt, ale odwiedzają także inne miasta: Kraków, Warszawę, Poznań – wyjaśnia Magdalena Krucz.

Najszybciej rośnie dziś liczba przyjazdów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W 2023 r. zanotowano 112-procentowy wzrost. W tym roku zanosi się na kolejny rekord. Jak informuje Portal Tatrzański, w 2023 r. 30 proc. wynajmujących kwatery w Zakopanem to byli Arabowie, a w tym roku będzie zapewne więcej.

– Impuls dały tanie linie lotnicze, uruchamiając połączenia do Krakowa ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich. W sezonie kilka razy dziennie lata FlyDubai, a od niedawna także Air Arabia. Turyści na kilka dni zatrzymują się w Krakowie, tu zaliczają krótki program: Rynek, Sukiennice, Wawel, przejażdżka dorożką. Potem jadą do Zakopanego. Wybierają hotele cztero- i pięciogwiazdkowe albo apartamenty, obowiązkowo z klimatyzacją. Nie zostają u nas jednak zbyt długo – tydzień, dziesięć dni i wracają – wyjaśnia Krzysztof Jędrocha, wiceprezes krakowskiej spółki Jan Pol (hotele Amadeus i Wyspiański), małopolski dyrektor Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego.

Bliskowschodni turyści starają się nieco izolować, cenią sobie chłodną, deszczową pogodę, preferują aktywność w godzinach wieczornych, chętnie odwiedzają restauracje. Zagadką dla polskich hotelarzy pozostaje legenda, jaką na Bliskim Wschodzie zyskało Zakopane, choć arabscy turyści akurat za wspinaczką na Rysy ani nawet za wycieczką do Morskiego Oka nie tęsknią. Nie chcą jednak przyjąć do wiadomości, że chłodne górskie powietrze i niezłe hotele znajdą także w innych kurortach, np. w Krynicy albo Szczyrku. Bazują na reklamie szeptanej, bo wyjazdy organizują sobie sami.

Polski Bałtyk upodobali sobie Niemcy i Czesi.Marysia Zawada/ReporterPolski Bałtyk upodobali sobie Niemcy i Czesi.

Lepsi niż Kanada

W 2023 r. przyjechało do Polski 19 mln turystów zagranicznych, o 8 proc. więcej niż rok wcześniej. Jak łatwo zgadnąć, najchętniej wybierane były miesiące letnie. Tradycyjnie najliczniejszą grupę stanowili Niemcy (9,3 mln), ale co ciekawe na drugim miejscu lokują się Holendrzy (6 mln). Trzecie miejsce zajmują Ukraińcy (4 mln), choć w ich przypadku trudno precyzyjnie oddzielić cele turystyczne od wszelkich innych. Spore grupy stanowili też inni bliscy sąsiedzi: Czesi (429 tys.), Słowacy (234 tys.), Litwini (506 tys.), Łotysze (197 tys.) i Estończycy (117 tys.). Oczywiście nie mogło zabraknąć Brytyjczyków (978 tys.), Amerykanów (543 tys.), a także Skandynawów.

Procentowo największe wzrosty zanotowano w przypadku przyjazdów turystów ze Zjednoczonych Emiratów Arabskich, Chin, Australii, Japonii, Czech i Wielkiej Brytanii. Według rankingu najczęściej odwiedzanych krajów świata międzynarodowego turystycznego serwisu WP Travel (nie mylić z Wirtualną Polską) nasz kraj zajmował w 2023 r. 17. pozycję za Malezją, a przed Kanadą.

Trochę nas martwi, że wciąż dominują przyjazdy indywidualne. Nie udaje nam się przekonać zagranicznych touroperatorów do szerszego oferowania wycieczek do Polski – mówi dyr. Krucz. Ponad 80 proc. turystów w 2023 r. zorganizowało sobie przyjazd do Polski we własnym zakresie, głównie dzięki internetowi. To niezwykły dopalacz turystyczny, z którego Polska może korzystać. W 2023 r. 3,8 mln pobytów zarezerwowano przez cztery najpopularniejsze platformy (Airbnb, Booking.com, Expedia, Tripadvisor), co dało nam piątą pozycję w UE.

Turyści przyjeżdżali przeciętnie na tydzień. 45 proc. deklarowało, że nocleg znalazło u krewnych i znajomych (tu zapewne kryje się spory udział szarej strefy), w hotelach, motelach i zajazdach mieszkało 33 proc. Pozostali to agroturystyka, pola namiotowe, kampery itp. Przeciętnie na podróż do Polski wydawali od 172 dol. (Czesi) do 1101 dol. (turyści zamorscy – USA, Kanada, Australia, Japonia, Korea). W sumie ich wydatki GUS oszacował na 33,1 mld zł.

W poszukiwaniu atrakcji

„Polska jest przystępnym cenowo miejscem oferującym ogromną liczbę rzeczy do zobaczenia i zrobienia. Odwiedzający mogą rozkoszować się naturalnym pięknem kraju lub odwiedzić niektóre z jego niezwykłych muzeów. Ważne miejsce historyczne, Miejsce Pamięci i Muzeum Auschwitz-Birkenau, to uroczyste i ważne doświadczenie, które znajduje się na szczycie listy miejsc do zobaczenia. Ponadto Krzywy Las to cud natury, a Kopalnia Soli w Wieliczce to intrygująca atrakcja” taki opis naszego kraju znalazł się w ubiegłorocznym turystycznym rankingu „Najlepsze międzynarodowe tanie miejsce docelowe” amerykańskiego dziennika „USA Today”. Polska zajęła w nim… pierwsze miejsce. Wyprzedziliśmy inne budżetowe atrakcje świata, w tym m.in. Turcję, Filipiny, Tajlandię, Peru, Chorwację, Sycylię, Meksyk. Aż trudno uwierzyć.

Natomiast w rankingu międzynarodowego serwisu Tripadvisor „Najlepsze z najlepszych rzeczy do zrobienia” (Travelers’ Choice Awards Best of the Best), tworzonego na podstawie opinii użytkowników serwisu, 23. miejsce zajęła „całodniowa wycieczka z Krakowa do Zakopanego”, wyprzedzając „Kapsztad: zjazd na linie i wycieczka na Górę Stołową”. Poniżej uplasowało się natomiast „Zwiedzanie Auschwitz-Birkenau z przewodnikiem i transferem z Krakowa”.

Warszawskie biuro podróży AB Poland Travel specjalizuje się w obsłudze przyjeżdżających do Polski turystów zagranicznych. Ma pilotów i przewodników posługujących się dziesiątkami języków. – Naszymi głównymi klientami są turyści ze Stanów Zjednoczonych, choć mamy też coraz więcej gości z Ameryki Południowej. Powoli wraca ruch z Azji, w tym zwłaszcza z Chin. Polska jest dla tych turystów często jednym z punktów w większej wycieczce po Europie. Chwalą nasz kraj i deklarują, że będą chcieli tu wrócić, choć zwykle jest to dla nich pierwsza i zapewne jedyna wizyta – wyjaśnia dyrektor Piotr Siennicki, który jak wszyscy w branży cieszy się z udanego sezonu, choć jego firma w tym roku jeszcze nie wróci do wyników z rekordowego 2019 r.

– Wśród turystów mija już lęk przed wojną, który zwłaszcza w 2022 r. ograniczył przyjazdy do Polski – mówi dyr. Magdalena Krucz z POT. – Dziś mamy do czynienia z efektem odwrotnym. Przyjeżdżają do nas turyści, bo usłyszeli wiele dobrego o naszej pomocy dla Ukrainy. Pojawiające się na ten temat informacje w światowych mediach okazały się dla Polski dobrą promocją. Piotr Siennicki zwraca uwagę także na inne nowe zjawisko zwiększające ruch turystykę genealogiczną. – Przyjeżdżają do nas goście, którzy badając swoją rodzinną historię, odkryli, że ktoś z ich przodków pochodził z Polski. Chcą dowiedzieć się czegoś więcej, szukają grobów, krewnych. Zdarzało się, że jeździliśmy z takim klientem po Podlasiu od wsi do wsi, by odnaleźć jego polskich kuzynów.

Szczególną odmianą turystyki genealogicznej są wycieczki holokaustowe młodych Izraelczyków. Miały spory udział w ruchu turystycznym, bo przyjeżdżało do nas rocznie ok. 40 tys. osób (w sumie w ubiegłym roku przyjechało do Polski 195 tys. obywateli Izraela). Rząd PiS doprowadził jednak do konfliktu i wycieczki ustały. Początkowo poszło o noszenie broni przez ochroniarzy wycieczek, a potem o narzucony przez polską stronę obowiązek jednoczesnego odwiedzania przez młodzież miejsc prezentujących tzw. polski punkt widzenia (muzeum Ulmów w Markowej i Instytut Pileckiego). Wprawdzie konflikt jakoś udało się załagodzić, ale wycieczki młodych Izraelczyków nie wróciły, bo muszą je finansować rodzice (ok. 5 tys. dol.), a w samym Izraelu budzą kontrowersje, jak powinny wyglądać i czego tak naprawdę uczyć.

Mimo że turystów zagranicznych przybywa, to stanowią oni tylko 20 proc. krajowego ruchu turystycznego. Chwalą nas za gościnność, dobrą kuchnię oraz czystość i porządek (tak, tak), ale mamy im do zaoferowania dość ograniczony zasób atrakcji turystycznych. Nasza bolesna historia pozbawiła nas wielu zabytków kultury materialnej, a martyrologia, którą chętnie w zamian eksponujemy, nie jest wysoko notowana na rynku turystycznym. – Pilotuję czasem grupy biznesmenów, którzy przyjeżdżają z całego świata na zaproszenie jednej z dużych polskich firm. Polski gospodarz funduje im turystyczną wycieczkę po kraju, precyzyjnie wyznaczając program. Zawsze zaczynamy od Muzeum Powstania Warszawskiego. Ileż ja się muszę namęczyć, by ludziom z drugiego końca świata wytłumaczyć, co to było za powstanie i o co w nim w ogóle chodziło – wzdycha pan Piotr, który prosi o anonimowość, bo klient może się obrazić.

Według opinii ekspertów w 2024 r. mamy szanse dojść do poziomu z najlepszego roku turystyki przyjazdowej, czyli 2019. Wtedy nasz kraj odwiedziło 21,2 mln turystów zagranicznych.

Polityka 37.2024 (3480) z dnia 03.09.2024; Rynek; s. 40
Oryginalny tytuł tekstu: "Poland Invites You"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Dyrektorka odebrała sobie życie. Jeśli władza nic nie zrobi, te tragedie będą się powtarzać

Dyrektorka prestiżowego częstochowskiego liceum popełniła samobójstwo. Nauczycielka z tej samej szkoły próbowała się zabić rok wcześniej, od miesięcy wybuchały awantury i konflikty. Na oczach uczniów i z ich udziałem. Te wydarzenia są skrajną wersją tego, jak wyglądają relacje w tysiącach polskich szkół.

Joanna Cieśla
07.02.2025
Reklama