Społeczeństwo

Cena nieszczęścia

5. rocznica tragedii w hali Międzynarodowych Targów Katowickich

Zdarzało sie, że w sądach odmawiano prawa do odszkodowania rodzinom zabitych. Musiały one bowiem udowodnić, że ich sytuacja materialna istotnie się pogorszyła. Zdarzało sie, że w sądach odmawiano prawa do odszkodowania rodzinom zabitych. Musiały one bowiem udowodnić, że ich sytuacja materialna istotnie się pogorszyła. Leszek Zych / Polityka
Pięć lat temu, 28 stycznia, runęła hala Międzynarodowych Targów Katowickich. Do dziś nie ustalono, kto odpowiada za katastrofę i kto jeszcze ma za nią zapłacić.
5 lat temu w hali MTK odbywała się wystawa najlepszych gołębi pocztowych świata.Tim Bird/Corbis 5 lat temu w hali MTK odbywała się wystawa najlepszych gołębi pocztowych świata.
Pomnik pamięci ofiar katastrofy w ChorzowieMaciej Jarzębiński/Forum Pomnik pamięci ofiar katastrofy w Chorzowie

W niedzielę, 29 stycznia 2006 r. o godz. 13 spod rumowiska stali, lodu, blach i śniegu wydobyto ostatnie, sześćdziesiąte piąte ciało. W szpitalach leżało 144 rannych.

Trzy minuty przed godz. 17 zakończyła się akcja ratunkowa. Zaczął się czas narodowej żałoby, współczucia oraz wielkich obietnic pomocy dla rodzin ofiar i poszkodowanych. A potem nadszedł czas dochodzenia odszkodowań. Dla wielu pokrzywdzonych właśnie wtedy czas stanął w miejscu.

I.

Gdy dramatyczna wiadomość obiegła Polskę i świat – wszyscy ruszyli z pomocą. – Jak to się mówi, obiecanego wszędzie dużo się zmieści – zauważa Jarosława Pęgala z Rudy Śląskiej. – Tylko potem śladu po obiecankach nie ma. Miał 21 lat. Był wysportowany, pełen życia, zaczynał pracę w zawodzie cukiernika. Na wystawie najlepszych gołębi pocztowych świata, która odbywała się w hali MTK, musiał być, bo sam od małego hodował gołębie. Miał sporo szczęścia, bo przeżył, stalowy dźwigar dachu tylko zmiażdżył mu miednicę. – Zrobili ze mnie kalekę – powtarza. Jego inwalidztwo lekarze ocenili na 35 proc. – Powiedzieli, że źle ze mną nie jest, ale pod warunkiem, że nic nie podniosę.

Ze szpitala wyszedł nakarmiony nadzieją sączącą się z telewizora, że nikt bez pomocy nie zostanie. Że ogrom katastrofy wymaga nadzwyczajnych działań. A tu, po pięciu latach od dramatu i po latach procesów cywilnych, sądy nie potrafią rozstrzygnąć, kto ma zapłacić odszkodowanie ofiarom tragedii: MTK, które halę wybudowały i użytkowały, czy Skarb Państwa, na którego gruntach ją postawiono? – Targi zrzucają winę na skarb, a ten na targi – żali się Pęgala.

Marcin Marszołek, prezes katowickiej Wokandy (stowarzyszenia działającego na rzecz pomocy poszkodowanym w wypadkach i na skutek błędów lekarzy), która przed sądami reprezentuje kilkadziesiąt osób dotkniętych skutkami katastrofy, mówi, że sytuacja wielu poszkodowanych tak się skomplikowała, że rezygnują z kosztownej cywilnej drogi. – Chcą poczekać na zakończenie procesu karnego i na ustalenie, kto ponosi winę za tragedię.

Jednej z wdów po hodowcy gołębi katowicki sąd odmówił odszkodowania, bo uznał, że na tej śmierci się wzbogaciła. – Uchodzimy za bogaczy, którzy dorobili się na nieszczęściu – tłumaczy kobieta. Stąd rodziny ofiar niechętnie ujawniają nazwiska.

Sąd uznał, że odszkodowanie za śmierć męża się nie należy, bo życiowa sytuacja powódki wyraźnie się polepszyła. Dowody były niezbite: on zarabiał miesięcznie 1,4 tys. zł, a po jego śmierci wdowa dostała blisko 1,2 tys. zł renty rodzinnej. A dodatkowo podjęła pracę za 800 zł. A więc ma więcej niż przed tragedią.

Policzono także doraźną pomoc. Hala ubezpieczona była w Allianz Polska na 5 mln zł. Ubezpieczyciel wypłacił rodzinom zabitych po ok. 30 tys. zł, a ciężko rannym, jak Pęgala – po 10 tys. zł. Pomocowe pieniądze płynęły wówczas z wielu źródeł, m.in. rządu, Caritasu, władz samorządowych, przedsiębiorców i banków. Ze skrupulatnych wyliczeń wyszło, że wdowy dostały średnio po 68,5 tys. zł.

W innej sprawie sąd oddalił pozew matki i syna, bo też się wzbogacili – po śmierci wydzierżawili pole i do domowego budżetu zaczęło wpływać więcej pieniędzy niż przed zawaleniem się hali – mówi Marszołek. Nawet prawnicy związani z tymi sprawami przyznawali, że to okrutne w swej wymowie wyroki.

II.

Damian Buniak, z krakowskiej Kancelarii Radców Prawnych Buniak&Buniak, reprezentujący Skarb Państwa w części procesów odszkodowawczych, przyznaje, że paragrafy mogą być dla pokrzywdzonych niezrozumiałe i bolesne. Dwa lata po katastrofie spróbowano je zmienić, bo wyraźnie było widać, że w gorszej sytuacji stawiały osoby, których bliscy zginęli pod zawalonym dachem. – Musiały bowiem udowodnić, że ich sytuacja rodzinna istotnie się pogorszyła – tłumaczy. Bez tego nie miały szans na odszkodowania. Sądy odmawiały rodzinom zabitych, ale jednocześnie przyznawały zadośćuczynienia (nawet po 60–150 tys. zł) tym, którzy doznali innych krzywd. Katowicka katastrofa przyczyniła się do znowelizowania prawa. Stało się bardziej ludzkie. Zezwoliło bowiem na zasądzenie zadośćuczynienia za śmierć bliskiej osoby, bez względu na sytuację materialną, choćby za cierpienia moralne. Ale na tej pośpiesznej legislacyjnej ścieżce coś przeoczono. – Prawo nie działa wstecz, więc nowelizacja nie obejmuje ofiar tragedii katowickich targów – wyjaśnia mecenas Buniak.

W maju 2008 r. ruszył proces karny w sprawie katastrofy hali – prokuratura oskarżyła 12 osób: projektantów, wykonawców, byłych szefów MTK, a także pracownika państwowego nadzoru budowlanego, rzeczoznawcę i pracownika technicznego targów. Po prawie trzech latach ława oskarżonych jest o jedno miejsce krótsza, bo Piotr I., koordynator techniczny targów, dobrowolnie poddał się karze. Odpowiadał za to, że w chwili katastrofy drzwi ewakuacyjne hali były zamknięte. Choć przepisy zostały złamane, to jednak w okolicach drzwi nikt nie zginął. Dzięki temu wyszedł z sądu z wyrokiem półtora roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata.

 

 

Jeżeli wyrok w sprawie karnej – przesądzający o winie – miałby pomóc w uzyskaniu odszkodowań, to trzeba będzie bardzo długo na niego czekać. Do przesłuchania wezwano ponad 200 świadków, w tym z zagranicy, a ponad tysiąc zeznań ze śledztwa ma być odczytanych. 1329 osób uzyskało status pokrzywdzonych, ponieważ byli w dniu katastrofy w pawilonie wystawowym.

Główną przyczyną katastrofy były liczne błędy w projekcie wykonawczym budynku – każdy z nich prędzej czy później spowodowałby zawalenie się hali. A bezpośrednią – nadmiar śniegu na dachu. Ale zdaniem biegłych, hala MTK mogła runąć nie tylko od ciężaru śniegu, ale nawet od podmuchu wiatru. O każdej porze roku. Żaden z oskarżonych nie przyznaje się do winy.

Wyrok w sprawie MTK będzie miał kapitalne znaczenie dla poszkodowanych w katastrofie. – W przypadku uznania winy szefów MTK to od nich będziemy domagać się wypłaty odszkodowania – zapowiada Marszołek.

Pewnie lata miną, nim usłyszymy werdykt, ale wcale nie musi on być niekorzystny dla szefów MTK. – Jeżeli nie zostaną podważone opinie biegłych, to należy się spodziewać wyroków skazujących wobec projektantów i wykonawców hali – ocenia katowicki prawnik związany z tym procesem. – Ale nastąpił zwrot w sprawach cywilnych. Sądy oddalają pozwy o odszkodowania wobec MTK, powołując się na opinie z tego drugiego procesu, że hala została źle zaprojektowana i jeszcze gorzej zbudowana. – Ofiarom nie udaje się udowodnić, że to śnieg i lód spowodował zawalenie się budowli. Jeżeli nie MTK, które zbudowały halę i nią zarządzały, są winne katastrofy, to kto?

III.

Od początku 2009 r. odpowiedzialność próbuje się zrzucić na Skarb Państwa jako właściciela gruntu – mówi mecenas Dariusz Buniak. W pierwszych miesiącach po katastrofie pozwy o odszkodowanie kierowano przeciwko MTK, targi się odwoływały, kilka spraw doszło do Sądu Najwyższego, ale generalnie przyznawały się do odpowiedzialności. I płaciły, często w ratach.

W 2008 r. uprawomocnił się wyrok Sądu Rejonowego w Chorzowie, który orzekł, że to Skarb Państwa, a nie MTK, ma wypłacić 8 tys. zł odszkodowania Arkadiuszowi Brodziakowi z Siemianowic, rannemu w katastrofie. Suma niewielka, ale wyrok precedensowy. Chodziło o to, że Skarb Państwa, który jest mniejszościowym udziałowcem MTK i właścicielem terenu, na którym stanęła hala, nie interesował się, co się na jego podwórku dzieje. Do tego to państwo odpowiada za funkcjonowanie nadzoru budowlanego, a jego były pracownik siedzi na ławie oskarżonych.

Dla MTK ten wyrok był bardzo korzystny. Od katastrofy targi weszły na równię pochyłą. – Sytuację mamy bardzo trudną, robimy wszystko, żeby uratować spółkę – mówi Piotr Kubica, nowy prezes MTK. Do tej pory na odszkodowania dla ofiar wydano ok. 2 mln zł. Nie chce komentować decyzji sądów oddalających żądania wobec spółki. – Będą nowe wyroki, będziemy je zaspokajać w miarę możliwości.

Nad MTK, właścicielem hali, po której został dziś tylko pusty plac, wisi jeszcze dług, 1,8 mln zł za rozbiórkę ruiny. Wykonano to za pieniądze z Kancelarii Premiera i Prezydenta. – Kazano nam je oddać – przyznaje prezes – ale trwają rozmowy.

Precedensowy wyrok obarczający odpowiedzialnością finansową za katastrofę Skarb Państwa postanowiła wykorzystać kancelaria adwokacka z Sopotu. Reprezentuje 165 krewnych ofiar, rannych, także wystawców, którzy w zawalonej hali stracili pieniądze i towary, w tym pokrzywdzonych z Niemiec, Austrii i Belgii. – Chcieliśmy uniknąć długotrwałego procesu, więc z dobrej woli zaproponowaliśmy ugodę MTK i Skarbowi Państwa – mówi mecenas Adam Car. W sumie 15 mln zł.

W sprawę włączyła się Prokuratoria Generalna. Propozycję ugody odrzucono. Car zapowiada lawinę pozwów albo jeden pozew zbiorowy tylko przeciwko Skarbowi Państwa. Z MTK pieniądze płyną strumyczkiem, a państwo stać na wielką rzekę.

Przyroda poradziła sobie ze skutkami katastrofy lepiej niż ludzie. W katastrofie zginęła czołówka polskich gołębi-lotników. – W ciągu dwóch lat odbudowaliśmy reprezentację – mówi Tomasz Osiński, wiceprezydent Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych. – Na dwóch olimpiadach byliśmy ponownie najmocniejsi na świecie. Kolejna rozpoczyna się 28 stycznia w Poznaniu. Hodowcy nie wrócili już do MTK: – Czulibyśmy się tam jak na cmentarzu. Gołębie pewnie też.

Polityka 05.2011 (2792) z dnia 29.01.2011; Coś z życia; s. 79
Oryginalny tytuł tekstu: "Cena nieszczęścia"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Rynek

Siostrom tlen! Pielęgniarki mają dość. Dla niektórych wielka podwyżka okazała się obniżką

Nabite w butelkę przez poprzedni rząd PiS i Suwerennej Polski czują się nie tylko pielęgniarki, ale także dyrektorzy szpitali. System publicznej ochrony zdrowia wali się nie tylko z braku pieniędzy, ale także z braku odpowiedzialności i wyobraźni.

Joanna Solska
11.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną