Społeczeństwo

Źli, bo głodni

Z życia sfer

Media alarmują: w Polsce są setki tysięcy niedożywionych dzieci, a ich liczba nie maleje. Niestety, dzieci nie są jedyną niedożywioną grupą Polaków. Z rozmaitych analiz i raportów wynika, że niedożywienie panuje także wśród urzędników państwowych i samorządowych różnych szczebli.

Urzędnicy podkreślają, że chcieliby móc jeść zdrowo i w możliwie dużych porcjach, tak jak politycy na dyplomatycznych bankietach czy biznesmeni podczas bizneslunchów.

Niestety, większość może o tym tylko pomarzyć. Na co dzień zmuszeni są jadać w służbowych stołówkach, w których dieta jest monotonna, uboga w szlachetne mięsa, drogie sery czy pożywne owoce morza. Wielu urzędników nie pamięta, kiedy ostatnio jedli sushi, a homara czy ostryg niektórzy nigdy nie mieli w ustach. W dodatku śmieciowe jedzenie popijane jest najczęściej niezdrowymi, tanimi napojami. W urzędniczej diecie dominują krajowe wódki, nalewki babuni i wina z Biedronki powodujące nudności i bóle głowy. Zdecydowanie brakuje zdrowych win wytrawnych w cenie powyżej stu złotych, francuskich szampanów czy bogatej w wartościowe składniki whisky single malt.

Urzędnicy, zwłaszcza szczebla wyższego, narzekają, że w pracy chodzą głodni, bo przez nikogo nie są nigdzie zapraszani. Obsesyjne myśli o tym, co zjedliby, gdyby pojawiła się taka okazja, przeszkadzają im w pełnieniu obowiązków. U pracowników urzędów centralnych w wyniku niedożywienia pojawiają się kłopoty z koncentracją, apatia, agresja, a niekiedy również depresja. W efekcie u wielu z nich pojawiają się myśli o zmianie pracy na taką, która zapewni więcej pożywienia dobrej jakości.

Państwo przyznaje, że nie jest w stanie zapewnić urzędnikom tego wszystkiego, co chcieliby zjeść. Na szczęście z pomocą od lat spieszą bogaci biznesmeni, dożywiający na własną rękę niektórych wybranych urzędników. Dzięki tym inicjatywom spora grupa dyrektorów departamentów, kierowników i głównych specjalistów ma szansę nieodpłatnie zjeść zdrowo zakrapiany posiłek, po którym mija apatia i wraca chęć do pracy. Najwięksi szczęśliwcy mogą także spędzić wraz z rodzinami urlop all inclusive w Egipcie lub na Karaibach, ewentualnie otrzymać drobny upominek w postaci nesesera z gotówką.

Lista hojnych biznesmenów jest długa, niestety narzekają oni na utrudnienia ze strony organów państwa. Wielu z powodu swojej hojności ma kłopoty, niektórzy nawet sankcje prokuratorskie. Najbardziej znany jest przypadek biznesmena Henryka Stokłosy, byłego senatora, który przez lata dożywiał i niósł pomoc materialną urzędnikom jednego z ministerstw, ale został za to skazany wyrokiem sądowym i obecnie sam wymaga pomocy i dożywiania.

Polityka 13.2013 (2901) z dnia 26.03.2013; Felietony; s. 4
Oryginalny tytuł tekstu: "Źli, bo głodni"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama