„Zostałem pobity, bo zwróciłem uwagę na homofobiczne napisy, typ spytał, czy mi się nie podobają. Powiedziałem, że tak, i dostałem oklep, groził śmiercią i że nas wszystkich dopadnie” – napisał dziś na Facebooku Przemysław Witkowski, dziennikarz i wykładowca. Opublikował też zdjęcie swojej poranionej twarzy: całej we krwi, z podbitymi oczami i złamanym nosem. Z podpisem: „Tak się kończy, kiedy nie podobają Ci się faszystowskie napisy na bulwarach nad Odrą”.
Ok. godz. 18 na nadodrzańskim bulwarze we Wrocławiu dziennikarz zwrócił uwagę na homofobiczne hasła na murze.
Kto pobił Przemysława Witkowskiego
„Jechaliśmy z moją dziewczyną Ania wzdłuż Odry na rowerach. Na murze – masa napisów, w tym homofobiczne: »Walcz z LGBT«, »Pedofilia pedałów«, a także »Walcz z marksizmem kulturowym« i krzyże celtyckie. Komentowaliśmy głośno, że to skandal, użyłem mocniejszego słowa. Minęliśmy kilka osób, w tym młodego faceta, na oko 21 lat, spodnie moro, czapka, podkoszulka, ciemne okulary” – opowiadał w rozmowie z OKO.press Witkowski.
Witkowskiemu psuł się rower, dlatego dziewczyna wyprzedziła go i pojechała przodem. Dojechała do stacji paliw i czekała na partnera. Ten długo się nie zjawiał, a kiedy przyszedł, miał zmasakrowaną twarz.
Czytaj także: Czy PiS jest partią faszystowską?
„Jestem pewien, że facet należy do ruchu szturmowców lub autonomicznych nacjonalistów, zresztą to prawie to samo. To tacy bandyci, po prostu. Próbuję jako aktywista antyfaszystowski współpracować z władzami Wrocławia, miałem nawet spotkanie z wiceprezydentem i wiceszefem Rady Miasta, żeby coś zrobić z tymi strasznymi napisami, mamy ostatnio ich epidemię we Wrocławiu” – opisywał napastników w rozmowie z Piotrem Pacewiczem.
Policja zjawiła się na miejscu ok. godz. 19. Godzinę po pobiciu Przemysława Witkowskiego.
Czytaj także: To jest już zorganizowane prześladowanie