W ostatnim meczu grupowym Polska zremisowała z Francją 1:1 i z jednym zdobytym punktem zajęła ostatnie miejsce w grupie. Ten remis trochę jednak poprawia nastroje.
Euro 2024. Polska, Francja i małe sensacje
Na pożegnanie Euro 2024 grupa Michała Probierza przyjechała z Hanoweru do Dortmundu ze spakowanymi walizkami. Jeszcze 90 minut (plus te doliczone) i można było myśleć o wakacjach. Na pożegnanie mistrzostw Francuzi – w teorii – nie byli fajnym przeciwnikiem. Polacy – też teoretycznie – mieli ułatwić im zdobycie pierwszego miejsca w grupie i wpadnięcie na łatwiejszego przeciwnika w kolejnej rundzie. I to się trójkolorowym nie sprawdziło. A my wyjeżdżamy w trochę lepszych nastrojach.
Didier Deschamps przywiózł do Niemiec drużynę pod wodzą Kyliana Mbappe po tytuł mistrzowski. Jeśli jest się aktualnym wicemistrzem świata, nie wypada zawieszać niżej poprzeczki. Z ich składem nie ma w tym nic z buńczuczności.
We wtorek wyszli na plac gry z „zamaskowanym” Mbappe, który wrócił po złamaniu nosa w pierwszym meczu z Austrią. Po naszej stronie od pierwszej minuty pokazał się w końcu Robert Lewandowski. Upał dawał się we znaki, więc wydarzenia na boisku przez jakiś czas przypominały trochę mecz przyjaźni. Z biegiem czasu Francuzi zdobyli przewagę, jednak zmiennik/następca Wojciecha Szczęsnego – czyli Łukasz Skorupski – nie dawał się zaskoczyć. Zresztą my też mieliśmy swoje momenty – najlepszy, gdy po wymianie między Nicolą Zalewskim a Piotrem Zielińskim ten drugi rzucił piłkę Lewandowskiemu na głowę, ale uderzenie było trochę niecelne.
Nastrój mógł nam popsuć Mbappe krótko przed przerwą; uderzona przez niego piłka przeszła wzdłuż linii bramkowej. Po chwili w podobnej sytuacji zatrzymał go bramkarz. Po 45 min mała sensacja – remis.
Na początku drugiej połowy piłkarze Deschampsa kilka razy ostro zaatakowali, ale Skorupski w dalszym ciągu pracował na najlepszą ocenę w zespole. W 56. min nie miał szans, bo Mbappe nie pomylił się z rzutu karnego (1:0). To efekt kolejnego błędu Jakuba Kiwiora przy próbie zatrzymania Osumana Dembele, który na prawym skrzydle był naszym utrapieniem.
Największe emocje nadeszły w 77 min. Lewandowski miękko wrzucił piłkę w pole karne do Karola Świderskiego, który chwilę wcześniej wszedł na boisko. Przyjął, ale stopę podbił mu Upamecano. Sędzia przy pomocy VAR zadecydował: rzut karny dla Polski. Do piłki podszedł oczywiście Lewandowski. Maignan obronił, ale nie utrzymał stóp na linii bramkowej. W powtórce polski kapitan już się nie pomylił. Znowu remis! I zaczęły się potężne emocje, ale tym razem, w przeciwieństwie do pierwszego meczu, udało nam się dowieźć dobry wynik.
W równoległym spotkaniu Holendrów z Austriakami doszło do kolejnej małej sensacji. Austria zwyciężyła 3:2 i ona kończy rozgrywki grupowe na pierwszym miejscu. Francuzi są drudzy, a Holendrzy mogą liczyć na awans z trzeciego miejsca.
Euro 2024. Czy mogło być lepiej? Chyba nie
Polacy ostatni zakwalifikowali się na Euro 2024 i pierwsi żegnają się z imprezą w Niemczech. Co miało pójść źle, to poszło. Czy mogło być lepiej? Chyba nie. A gdyby Lewandowski był zdrowy od początku? Nie ma żadnej pewności, że byłoby inaczej. Wcześniej nie brakowało przecież głosów, że onieśmiela kolegów, że bez niego wezmą na siebie odpowiedzialność i rozwiną skrzydła.
W meczu z Holandią wstydu nie było, była nikła porażka. Nikt jednak nie może powiedzieć, że Holendrzy szczęśliwie zwyciężyli. Miejsce w europejskim szeregu pokazała nam Austria. Trzeba niestety zgodzić się z tymi głosami, które umieściły Polskę w grupie największych słabeuszy.
Cieszyliśmy się z odważniejszych poczynań kadrowiczów. Chwaliliśmy trenera za to, że przestał myśleć wyłącznie o murowaniu własnego przedpola, trochę też ponad miarę ocenialiśmy występy młodzieży. Okazało się, że taka np. Słowacja potrafi nie tylko postawić się Belgii, ale zejść z boiska z trzema punktami. Albo że Albańczycy biją się do końca o awans.
Remis z Francją trochę zmienia ogólną ocenę Polaków. Wiadomo już, że Michał Probierz nie straci swojego stanowiska. Teraz ma przygotować kadrę do Ligi Narodów i eliminacji do mundialu.