Właśnie zaczyna się być może najważniejszy tydzień od ponad 25 lat. Niepewność w pierwszym zdaniu wynika z przekonania, że rezultaty tych wydarzeń dyplomatycznych nie będą znane od razu, przypuszczalnie nie wszystko, co jest do ustalenia, zostanie ustalone, a w dodatku pełne znaczenie podjętych decyzji może być widoczne dopiero po latach.
Nie ma jednak wątpliwości, że jeśli na poważnie traktować zasygnalizowane tematy rozmów między Rosją, Stanami Zjednoczonymi i NATO, które mają się odbyć w tym tygodniu, to może on zdecydować o losach naszej części Europy. A w każdym razie będzie dla niej niezwykle istotny. Po raz pierwszy od 1997 r. Zachód siada do rozmów z Rosją na temat bezpieczeństwa w Europie, kwestii poszerzania NATO i aktywności wojskowej sojuszu u rosyjskich granic.
Czytaj też: Oferta Putina z Polską w tle. W co tu gra Kreml?
Rosja, NATO, Ameryka. Tak źle nie było od lat
Poprzednio, gdy Zachód tak zrobił, NATO szykowało się do przyjęcia pierwszych krajów z orbity wpływów dawnego ZSRR. Był to moment historyczny, dowód zaistnienia jednobiegunowego porządku świata, w którym dominacja Ameryki była bezdyskusyjna i bezwzględna. 25 lat temu Rosja Jelcyna była słaba, rozkradana i pogrążona w chaosie – nie mogła stawiać twardych warunków. Z ostrożności, naiwności albo przekonania, że zechce dotrzymać swojej części zobowiązań i Europa stanie się „zjednoczona, bogata, wolna i żyjąca w pokoju”, Zachód chciał upewnić Kreml, że przesunięcie granic NATO na mapie nie oznacza przybliżenia do Rosji groźnego potencjału wojskowego.