Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Świat

„Putin bawi się zapałkami”. Co się mówi w zachodnich mediach?

Wiec solidarności z Ukrainą. Gdańsk, 16 lutego 2022 r. Wiec solidarności z Ukrainą. Gdańsk, 16 lutego 2022 r. Jacek Koślicki / Forum
Temat wkroczenia rosyjskich wojsk na teren Donbasu nie schodzi z czołówek serwisów informacyjnych. Największe redakcje, w przeciwieństwie do polityków, atak ten wprost nazywają inwazją.

Najszybciej na najnowsze wydarzenia zareagowały media amerykańskie. O ile pierwsze komentarze były powściągliwe i ograniczały się do podsumowania wystąpienia Władimira Putina, w którym podważył on prawo Ukrainy do samostanowienia, o tyle rano można było przeczytać już konkretniejsze, niepozostawiające wątpliwości stanowiska. „New York Times” pisał o „wysłaniu przez Rosję wojsk” do Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, dwóch „prorosyjskich separatystycznych obszarów na terytorium Ukrainy”. W ten sposób gazeta podkreśliła – wbrew wciąż często używanej przez różne media prorosyjskiej narracji – że utrzymywane przez Kreml marionetkowe republiki nie są niezależnymi regionami, tylko nielegalnie zajętą częścią Ukrainy. „NYT” dodaje, że działania Putina zostały natychmiast potępione przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, która uznała je za sprzeczne z prawem międzynarodowym.

Czytaj też: Inwazja na Ukrainę właśnie się zaczęła

To inwazja. Nazywajmy rzeczy po imieniu

Gazeta jest jednak mocno krytyczna wobec reakcji amerykańskich polityków na eskalację kryzysu. W relacji na żywo dziennikarze kilkakrotnie podkreślali, że wciąż nie wiadomo, jaki będzie zakres sankcji nałożonych w rewanżu przez Biały Dom. Dziennik zauważa też hipokryzję kongresmenów Partii Demokratycznej. Od rana wzywają Joe Bidena do przyjęcia możliwie najbardziej bolesnych ograniczeń na bezpośrednie otoczenie prezydenta Rosji. Jednak kiedy w Kongresie dyskutowany był międzypartyjny projekt zastosowania sankcji jeszcze przed inwazją, poparli go jedynie republikanie. Demokraci, w akcie solidarności z polityką dyplomacji i deeskalacji prowadzoną przez Bidena, głosowali przeciw.

Jeszcze mocniej w prezydenta uderzył „Washington Post”. Gazeta napięcia na wschodzie Ukrainy relacjonuje szeroko, na miejscu są dwa zespoły jej dziennikarzy – ostrzelane kilka dni temu w czasie podróży wzdłuż linii frontu. Na stronie głównej internetowego wydania dziennika szybko pojawił się tekst poświęcony ocenie ostatnich wydarzeń. „Amerykańska administracja zastanawia się, co dokładnie znaczy inwazja” – już tytuł sugeruje ogólny wydźwięk tego materiału. „Washington Post” krytykował Bidena za to, że nie nazywa rzeczy po imieniu. Wcześniej obiecywał, że jeśli jeden rosyjski czołg czy żołnierz przekroczy granicę z Ukrainą, sankcje zostaną uruchomione natychmiast. I choć stało się to faktem minionej nocy, z Białego Domu słowo „inwazja” długo nie płynęło. Mimo że używały go osoby blisko związane z rządzącą administracją, jak były ambasador USA w Rosji z czasów Obamy Michael McFaul.

Ostatecznie dopiero o 14:46 polskiego użyli tego słowa Jonathan Finer, zastępca głównego doradcy ds. bezpieczeństwa w Białym Domu, i rzeczniczka prezydenta Jen Psaki. Kilka godzin później nadeszła wiadomość o wstrzymaniu przez Niemcy certyfikacji Nord Stream 2. „Washington Post” cytował przy tym właśnie Psaki, która zapewniała, że „USA pozostają w stałym kontakcie z rządem Niemiec”, a blokada gazociągu to tylko potwierdzenie jedności Zachodu. O „początku rosyjskiej inwazji” powiedział w końcu w specjalnym wystąpieniu Joe Biden.

Czytaj też: UE odpowiada sankcjami. Putin jeszcze poza „czarną listą”

Putin bawi się w Europie zapałkami

Temat inwazji dominuje przez cały dzień również w telewizji CNN, która na linię frontu wysłała swoją reporterską gwiazdę, główną korespondentkę zagraniczną Clarissę Ward. Stacja koncentruje się na sytuacji Ukrainy, podkreślając, że miejscowa ludność była mimo wszystko na atak ze strony Rosji przygotowana. Sporo miejsca poświęca też globalnemu kontekstowi wydarzeń. Wyemitowała segmenty analityczne dotyczące m.in. ewentualnej reakcji Xî Jinpinga, konsekwencji dla bezpieczeństwa energetycznego Europy, ale też osób ewakuowanych z Donbasu, niepewnych swojej przyszłości. Główną informacją przez większość dnia pozostawała jednak decyzja – można wręcz odnieść wrażenie, że dla Amerykanów niespodziewana – o wstrzymaniu przez Niemcy Nord Stream 2.

Wspólnotę działań USA i Wielkiej Brytanii opisuje z kolei BBC. W podobnym do reszty brytyjskich mediów tonie stacja szeroko informuje o sankcjach, które Londyn uruchomił wobec Rosji. Na razie dotyczą pięciu rosyjskich banków i trzech osób fizycznych. Jednak Boris Johnson już wcześniej zapowiadał, że jego kraj przestanie być bezpieczną przystanią dla rosyjskich pieniędzy w przypadku inwazji. W tekstach brytyjskiego nadawcy publicznego można między wierszami wyczytać nawet dumę, że to właśnie tamtejsze władze zareagowały jako pierwsze i tak zdecydowanie. Nie pozostawiają też wątpliwości, że miejsce, w którym znajdują się obecnie rosyjskie oddziały, to „wschodnia Ukraina”, część suwerennego państwa.

Dziennik „The Guardian” alarmuje z kolei, że Putin „planuje inwazję w pełnej skali”, cytując szefa NATO Jensa Stoltenberga. W swojej fotorelacji gazeta podkreśla, że dla Zachodu to sytuacja bardzo niekomfortowa. Prezydent Rosji „bawi się zapałkami, ale nie rozpalił jeszcze ognia”, więc zachodni dyplomaci nie do końca wiedzą, jak się zachować. Z jednej strony nie są w stanie zignorować faktu, że Rosjanie wjechali na terytorium Ukrainy, z drugiej – jest to atak mniej inwazyjny i na mniejszą skalę, niż niedawno przewidywano. Dziennik nie ma złudzeń co do dalszych planów Putina. Analizując punkt po punkcie jego nocne wystąpienie, podkreśla, że „docelowo chce zjednoczyć oba narody” w jednym państwie. Nic nie wskazuje, żeby miał zatrzymać się w Donbasie. Marsz na Kijów i wschód Ukrainy wydaje się tylko kwestią czasu.

Czytaj też: Czy Ukraina ma się jak bronić?

Włochy i Francja jeszcze wierzą w dyplomację

Tradycyjnie znacznie bardziej cyniczny wobec Zachodu i pesymistyczny wobec przyszłości jest konserwatywny magazyn „The Spectator”. Gazeta nie ma złudzeń, że sankcje i działania dyplomatyczne – jak wstrzymanie Nord Stream 2 – cokolwiek w planach Putina zmienią. Na straconej pozycji jest natomiast Europa, dla której „jest już za późno, by uwolnić się od energetycznej zależności” względem Kremla. Samemu Putinowi też nie będzie jednak łatwo. Mark Galeotti, wybitny znawca rosyjskiej polityki, podkreśla, że inwazja jest dla niego „golem samobójczym”. Rosja straciła bowiem szansę na wepchnięcie marionetkowych republik z powrotem w struktury ukraińskiego państwa jako swoich koni trojańskich. W dodatku będzie musiała nadal je utrzymywać, wlewając w nie morze środków. Przy nowych sankcjach Kreml nie będzie miał za wiele pieniędzy na zbyciu.

Również zgodnie z przewidywaniami mniej zdecydowana była reakcja niektórych tradycyjnie bliższych Rosji europejskich stolic. Włoski dziennik „La Repubblica” sam alarmuje o możliwości dalszej inwazji w głąb kraju, ale cytuje też premiera Mario Draghiego, twierdzącego, że „dialog wciąż jest niezbędny”. Rzym jest „gotowy na sankcje”, ale najpierw z Putinem wolałby rozmawiać.

Skoncentrowany na swojej roli w kryzysie zdaje się też być Paryż. „Le Monde” poświęca niewiele miejsca reakcji Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii, koncentrując się głównie na komentarzach europejskich i krajowych polityków. Cytuje przy tym premiera Jeana Castexa, który w bliźniaczym do Draghiego wystąpieniu stwierdził, że „Francja nie przestanie podejmować wysiłków” i „wierzyć w skuteczność” dialogu i rozmów dyplomatycznych.

Tubylewicz: Putin wciągnie Szwecję i Finlandię do NATO?

Gra w kotka i myszkę na Morzu Czarnym

Mocniej wybrzmiewa krytyka poczynań Rosji w mediach hiszpańskich. „El País” sporo miejsca poświęca grze „w kotka i myszkę”, do której rosyjskie myśliwce zmusiły hiszpańskie eurofightery patrolujące Morze Czarne w ramach misji NATO. Niemiecki „Die Welt” pisze z kolei „o europejskiej naiwności” w relacjach z Putinem, a jego działania na Ukrainie jednoznacznie nazywa wojną. „Frankfurter Allgemeine Zeitung” uderza w pompatyczne wręcz tony, stwierdzając, że ruchy Rosji, w tym uznanie republik w Ługańsku i Doniecku, to atak na fundamenty Europy.

Światowe media nie miały problemów z nazwaniem działań Putina po imieniu. Poza relacjonowaniem na bieżąco wydarzeń z frontu zdążyły opublikować mnóstwo eksperckich komentarzy. Wniosek z nich jest raczej jednoznaczny, może z wyjątkiem głosów z Paryża: Zachód musi odpowiedzieć szybko, stanowczo i w sposób zjednoczony. Ostatnie 24 godziny pokazały jednak, że politycy z tych samych krajów widzą sprawy czasem zgoła odmiennie niż dziennikarze.

Czytaj też: Złapał kozak... Czy przestaniemy importować surowce z Rosji?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną