Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Świat

Media społecznościowe w czasie wojny pozwalają na więcej

Atak Rosji na Ukrainę to może pierwsze starcie, w którym media społecznościowe mogą odegrać fundamentalną rolę. Atak Rosji na Ukrainę to może pierwsze starcie, w którym media społecznościowe mogą odegrać fundamentalną rolę. Smarterpix/PantherMedia
Facebook poluje na trolle, w rewanżu Kreml odciął nawet Instagram. Z kolei na TikToku wojnę zobaczą tylko niektórzy, bo chińska aplikacja to czołowy symetrysta internetu.

Konflikty zbrojne wymuszają zawieszenie wielu zasad, które w innym wypadku byłyby nienaruszalne. Także w sieci. Atak Rosji na Ukrainę to być może pierwsze starcie, w którym media społecznościowe mogą odegrać fundamentalną rolę – nie tylko jako płaszczyzna działań wojennych, ale też ich instrument. Jak się bowiem okazuje, technologiczni giganci zdecydowali się opuścić swoje bezpieczne i finansowo korzystne paradygmaty „robienia biznesu ze wszystkimi”, przestały się też chować za wybujałym ego swoich prezesów i naciąganymi tłumaczeniami o zapewnianiu ogółowi użytkowników wolności wypowiedzi. Facebook i Instagram to teraz obok amerykańskich sankcji, niemieckiej broni przeciwpancernej i unijnej ofensywy dyplomatycznej kolejna oręż przeciw putinowskiej Rosji.

Czytaj też: Wieczór z Rossija24. Wieści z innego, równoległego świata

„Śmierć rosyjskim żołnierzom”? Dozwolone

Jak donosi dziennik „Guardian”, Meta – spółka Marka Zuckerberga – wprowadziła tymczasowe zmiany w swojej polityce dotyczącej mowy nienawiści i postępowania z agresywnymi wpisami. Zgodnie z wytycznymi firmy, do których dotarli dziennikarze gazety, Facebook i Instagram nie będą już kasować komentarzy użytkowników z Europy Środkowo-Wschodniej zawierających nawoływania do przemocy, a nawet groźby śmierci pod adresem rosyjskich żołnierzy.

Reklama