Oficjalnym celem przyjętego we wtorek rozporządzenia gazowego, przeciw któremu zagłosowały wyłącznie Węgry, pozostaje redukcja zużycia gazu o 15 proc. od sierpnia do końca marca przyszłego roku (w porównaniu ze średnią z poprzednich pięciu lat). Jednak wiele wyjątków – będących ceną za zgodę krajów UE na te nowe przepisy – może znacznie osłabić ich skuteczność. Założeniem pierwotnego projektu Komisji Europejskiej było zaoszczędzenie 45 mld m sześc. gazu, ale teraz wedle bardzo wstępnych wyliczeń pozwala ono na redukcję o co najwyżej 35 mld.
Czytaj też: Ceny rosną, nastroje spadają. Krótki kurs zaciskania pasa
Dla Polski neutralne
Polska od paru dni domagała się m.in. zawieszenia przepisów klimatycznych UE dociążających kosztowo energię z węgla. Jednak minister Anna Moskwa, nie uzyskawszy żadnych ustępstw, poparła dziś nowe rozporządzenia, bo do tekstu wpisano wyjątki, które – jak tuż przed obradami przekonywała polska minister – czyni je „neutralnymi” dla Warszawy, czyli niewymagającymi żadnych dodatkowych działań ponad już podejmowane dobrowolnie w Polsce.
Wprawdzie część wyjątków wbudowanych w dzisiejszy kompromis, które dotyczą Polski (głównie chodzi o wypełnianie magazynów gazu szybciej i bardziej, niż przewidują reguły UE), będzie wymagała zgody Komisji Europejskiej, ale nasz rozmówca w unijnych instytucjach potwierdza, że nowe rozporządzenie nie wymaga zwiększonych wysiłków ze strony Polski. – Również w razie stanu alarmowego – mówi. Szczegóły zapewne byłyby rozstrzygane właśnie przy ogłaszaniu stanu alarmowego.
Podkast „Polityki”: Putin zakręcił kurek z gazem. I co dalej?
Wyjątki rozwadniają system
Oryginalnej wersji przepisów w takiej formie, którą w zeszłym tygodniu zaproponowała Komisja Europejska, najmocniej broniły Niemcy. Ale pod naciskiem zdecydowanej większości krajów prawo do ogłaszania stanu alarmowego, który automatycznie zamienia skoordynowane, oparte na politycznym zobowiązaniu oszczędności gazu w obowiązkowe, odebrano KE. Będzie ona mogła przedstawiać wniosek o stan alarmowy z własnej inicjatywy albo na prośbę co najmniej pięciu krajów Unii, ale do zadeklarowania stanu alarmowego będzie trzeba zatwierdzenia przez Radę UE, czyli głosów co najmniej 15 z 27 krajów reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności Unii.
Przykładowo Włochy wyliczają, że wyjątki wpisane dziś do rozporządzenia zmniejszają wymagane od nich oszczędności gazu z 15 do 7 proc. Ze wspólnych oszczędności gazu zwolnione są też państwa wyspiarskie (Cypr i Malta), duże wyjątki otrzymały również Hiszpania i Portugalia jako kraje z ograniczonymi łącznikami energetycznymi prowadzącymi do reszty UE. Ulgę uzyskały wreszcie państwa bałtyckie, wciąż tkwiące we wspólnej, poradzieckiej sieci elektrycznej z Białorusią i Rosją – będą zwolnione z cięć w razie kłopotów z prądem wywołanych nadal grożącymi im technicznymi manipulacjami ze strony Kremla.
Czytaj też: Kuracja odwykowa. Jak się uwolnić od rosyjskiej energii?
Postulat „dzielenia się z Niemcami”
Celem skoordynowanych oszczędności, w tym obowiązkowych cięć w razie zaostrzonego kryzysu („znacznego ryzyka poważnego niedoboru gazu lub wyjątkowo wysokiego zapotrzebowania na gaz”) wskutek mocnego przykręcenia lub zupełnego odcięcia dostaw poprzez Nord Stream I, jest wsparcie dla krajów z największym deficytem gazu. Chodzi o dostawy energii dla odbiorców chronionych, w tym mieszkań, szpitali, szkół, wsparcie w napełnianiu magazynów przed zimą, ale także o ochronę kluczowej części przemysłu.
Postulat „dzielenia się z Niemcami” wywołał sporo politycznych emocji na unijnym Południu, gdzie nadal pamięta się ostre zaciskanie pasa narzucane mu w czasie kryzysu eurostrefy w zamian za pożyczki pomocowe. – Jesteśmy całkowicie przeciwni – powiedział w zeszłym tygodniu portugalski sekretarz stanu ds. energii i środowiska Joao Galamba. A hiszpańska minister ds. transformacji ekologicznej Teresa Ribera skrytykowała plan Brukseli jako „ani najbardziej efektywny, ani najbardziej wydajny, ani najbardziej sprawiedliwy”. Podkreśliła, że Hiszpania „odrobiła lekcję” w kwestiach energetycznych i ma wystarczającą ilość gazu. I „nie żyła ponad stan”, co brzmiało jak aluzja do regularnego wypominania Południu „życia ponad stan” podczas kryzysu zadłużeniowego.
Te napięcia udało się rozładować w ostatnich trzech–czterech dniach kosztem rozwadniania projektu. – Nasza decyzja to manifest jedności i solidarności. A także mocny sygnał dla Putina, który chciałby Unię podzielić – oświadczył minister Jozef Sikela, który prowadził obrady w imieniu czeskiej prezydencji w Radzie UE.
Czytaj też: Rosja nie jest tak odporna na sankcje, jak twierdzi Putin