Pax Trumpiana 2.0. Europo, masz wielki problem. Zastanówmy się, czy masz jakieś wyjście
12 lutego 2025 r. przejdzie do historii jako dzień, w którym Stany Zjednoczone zakomunikowały światu strategiczny zwrot: otwarcie z przyjaznym nastawieniem negocjacji z Rosją i odejście od wspierania walki Ukrainy o odzyskanie pełnej suwerenności terytorialnej i przynależność do układów bezpieczeństwa. Priorytetem USA jest pokój rozumiany jako szybkie wstrzymanie walk za cenę zgody na zagrabienie przez Rosję ukraińskiej ziemi i ograniczenie prawa do decydowania o swoim losie jako państwa. Przynajmniej na jakiś czas, bo trwałość zrębów tego przyszłego układu trudno jednoznacznie ocenić.
Jego reperkusje też nie są w pełni uświadomione. Nie wiemy, w jaki sposób zapowiedziany „deal” Donalda Trumpa z Władimirem Putinem – o ile zostanie zawarty – przełoży się na przyszłość relacji USA z Rosją. I czy będą one tak kordialne, jak ton prezydenckiego komunikatu i wspomnień z długiej rozmowy po latach.
Czytaj także: Świat będzie wrzał. Druga kadencja Trumpa może być bardziej destrukcyjna niż pierwsza
Brzmi jak najgorszy koszmar
Nie ma jasności, czy Waszyngton spełni żądania Moskwy co do ograniczenia roli NATO w Europie, obecności amerykańskich i sojuszniczych wojsk oraz systemów uzbrojenia „u granic Rosji”, na co Kreml za każdym razem zwraca uwagę i teraz uczynił tak samo. Trudno dziś wyrokować, jak silne będą i czyje „gwarancje bezpieczeństwa” dla Ukrainy, jeśli nie będą oparte na kolektywnej obronie w ramach NATO i nie będą uwzględniać zaangażowania Stanów Zjednoczonych.