Świat

Chiny rozpad Zachodu cieszy. Trump dał im prezent, w Azji idą czasy niepogody

Wołodymyr Zełenski i Donald Trump w Białym Domu, 28 lutego 2025 r. Wołodymyr Zełenski i Donald Trump w Białym Domu, 28 lutego 2025 r. The Presidential Office of Ukraine / mat. pr.
Jeśli tak wygląda punkt wyjścia do kolejnych czterech lat obecnej kadencji Trumpa, to w Seulu i Tokio słychać przytomne głosy, że trzeba szykować się na geopolityczną niepogodę. Te okoliczności będą ośmielać Chiny.

Rozpadem Zachodu zachwycone są Chiny. Inaczej niż zapowiadane od dawna amerykańskie cła, które właśnie spadły na chińską gospodarkę, postępujący rozpad wspólnoty atlantyckiej jest prezentem niespodziewanym. Przyspieszającym to, na co Pekin czeka od dawna: równowagę sił miedzy mocarstwami.

Wydawało się, że do tego potrzeba jeszcze sporo czasu i jakiejś katastrofy. Okazało się, że wystarczyło drugie wyborcze zwycięstwo Donalda Trumpa i kilka tygodni w Białym Domu.

Trump zamyka parasol

Dyktat, który Trump stara się narzucić Ukrainie, i sposób traktowania sprzymierzeńców z europejskiej części NATO jest bacznie obserwowany także przez innych sojuszników Ameryki. W tym rywali Chin – Koreę Południową, Japonię i Tajwan. One też liczą na wsparcie Waszyngtonu i do tej pory ten parasol działał, w czym pomagały stacjonujące amerykańskie oddziały.

Teraz Koreańczycy z Południa i Japończycy patrzą na Europę i widzą, że Trump staje się nie tyle nieobliczalny, co z premedytacją i bez mrugnięcia okiem porzuca sojuszników w ramach czegoś, co wygląda na przemyślaną, konsekwentnie realizowaną politykę. Nie ma żadnej gwarancji, że tradycyjnie najbliższych partnerów Stanów Zjednoczonych z Azji Wschodniej także uzna za nieużytecznych. Zresztą już zwracał uwagę, że i oni powinni więcej płacić za amerykańską obecność.

Jeśli tak wygląda punkt wyjścia do kolejnych czterech lat obecnej kadencji Trumpa, to w Seulu i Tokio słychać przytomne głosy, że trzeba szykować się na geopolityczną niepogodę.

Reklama