Bilans zjazdu w Waszyngtonie. Europa przerzuca piłkę na rosyjską stronę boiska, Trump jest zagadką
Próba zatrzymania walk w Ukrainie weszła w decydujący etap, a uczestnikom zjazdu w Waszyngtonie udało się przerzucić piłkę na rosyjską stronę boiska. Teraz to prezydent Władimir Putin musi zdecydować, czy zechce spotkać się z ukraińskim prezydentem Wołodymyrem Zełenskim i prezydentem Stanów Zjednoczonych Donaldem Trumpem, który miałby wystąpić w roli mediatora. Trójstronny szczyt mógłby się odbyć już w ciągu najbliższych kilkunastu dni.
Czytaj też: Czy pokój jest blisko? Trump panicznie się boi, że Putin się pogniewa
Ukraina jak Korea?
Po spotkaniu Trump–Putin na Alasce i po Waszyngtonie zarysował się z grubsza zakres targów: sprawy terytorialne, charakter gwarancji dla Ukrainy i jej przyszły status. Zdaje się, że obecnie wyobrażalnym scenariuszem byłaby koreanizacja konfliktu. Z grubsza oznaczałoby to zamrożenie linii kontaktu obu armii, brak konieczności ostatecznego określenia przynależności poszczególnych ziem, a równolegle dałoby to okazję do przyrzeczenia Kijowowi pomocy na wypadek kolejnej rundy rosyjskiej agresji.
W Korei podobnie nierozstrzygnięty i zgniły kompromis z powodzeniem funkcjonuje od ponad 70 lat. Formalnie oba państwa prowadzą wojnę, Północ regularnie straszy Południe anihilacją, także z udziałem arsenału jądrowego, ale po południowej stronie granicy zagrożenia za bardzo nie czuć, do czego przyczynia się militarne sprzymierzenie z Ameryką i obecność jej wojsk (aczkolwiek o amerykańskich żołnierzach nad Dnieprem nie ma mowy).