Świat się układa, Polska wypisuje się z tej gry. Kijów już na nas nie stawia. Drugiej szansy nie będzie
Ta historia, by opowiedzieć ją rzetelnie, wymaga trzech punktów widzenia: Warszawy, Kijowa i Waszyngtonu. Jeszcze rok temu interesy tych trzech stolic wydawały się zbieżne, a w przypadku Polski i Ukrainy – wręcz nierozerwalnie połączone. Warszawa była wiernym sojusznikiem Kijowa mimo trudnej historii, sporadycznych nieporozumień i majaczącej na wcale nieodległym horyzoncie perspektywie rywalizacji m.in. o rynki zbytu dla produktów rolnych i żywności. USA natomiast, wbrew założeniom Putina i jego planistów, przekazywały wsparcie Wołodymyrowi Zełenskiemu. Dziś wprawdzie wiadomo, że było to wsparcie ograniczone, obliczone na deeskalację, obudowane obawą przed użyciem przez Kreml broni jądrowej – ale pozwoliło ono Ukraińcom ocalić swoją państwowość.
Czytaj też: Ukraina nie dała się pokonać, Rosja nie zwyciężyła, ale wygrywa. Co dalej z tą wojną?
Te czasy się skończyły
Ten linearny układ wydaje się opowieścią o czasach wręcz antycznych. W niecały rok porządek międzynarodowy ustanowiony po 1945 r., chwiejący się wprawdzie od dawna, ale wciąż obowiązujący na poziomie normatywnym, stał się reliktem przeszłości.