Co dalej z NATO i Europą? Na szczęście to jeszcze nie „deal” Trumpa z Putinem. Ale nie wróży nic dobrego
Literalnie i między wierszami zapisy projektu porozumienia wskazują na poluzowanie stosunku Ameryki do NATO, Europy i sąsiadującej z Rosją wschodniej flanki Sojuszu.
Im więcej czasu mija od wycieku zza negocjacyjnych kulis 28 punktów „planu pokojowego”, tym bardziej tracą na aktualności jego najbardziej kontrowersyjne zapisy. Jeśli wierzyć przeciekom z Genewy, liczba punktów spadła przez cztery dni do 19. Nie wiemy, ile przetrwa do wersji, jaką byliby skłonni podpisać lub zaakceptować kluczowi interesariusze: Ukraina, Rosja, Europa i USA. Nie wiemy też, czy w ogóle porozumienie wynegocjowane przez emisariuszy Donalda Trumpa stanie się podstawą jakiegokolwiek układu.
Sam prezydent USA zdaje się już dystansować od propozycji swoich ludzi, bo gdy przetoczyła się cała krytyka, napisał, że coś dobrego może się zdarzyć, ale w sumie nie wiadomo, czy się zdarzy. „Nie wierzcie, dopóki nie zobaczycie” – apeluje, jakby odsuwając od siebie autorstwo kolejnego podejścia do układu z Putinem. Czy Steve Witkoff i Jared Kushner wykroczyli poza negocjacyjny mandat? Czy w ogóle go mieli? Czy prezydent całkowicie im zaufał i faktycznie oddał rozmowy (jak miało być w sprawie wcześniej wynegocjowanego porozumienia w sprawie Strefy Gazy i Izraela)?
Autorzy śledczej literatury faktu i politycznych thrillerów będą mieli w najbliższych latach wiele wątków do wydobycia i rozwinięcia. Na razie fabuła strategicznej intrygi rozwija się na naszych oczach. O ile jednak przez ostatnie kilkadziesiąt godzin rolka tego filmu kręciła się w przyspieszonym tempie, o tyle teraz tempo wyraźnie zwolniło. Europa zdołała zaciągnąć hamulec, by rozpędzona lokomotywa pokojowa Trumpa nie rozjechała Ukrainy.
Czytaj też: