Przejdź do treści
Reklama
Reklama
Kraj

Będąc młodą lekarką

Rozpoczynający pracę lekarze zgodni są co do faktu, że system, w który wchodzą, jest zły. Różnice pojawiają się w kwestii nazewnictwa. Jedni mówią, że to feudalizm, inni, że niewolnictwo.

Sytuację w polskiej służbie zdrowia komentują:

Dr Konstanty Radziwiłł, prezes Naczelnej Izby Lekarskiej

Prof. Aleksander Sieroń, Śląski Uniwersytet Medyczny

Prof. Tomasz Pasierski, Międzyleski Szpital Specjalistyczny i Prof. Krzysztof Wrabec, Akademia Medyczna we Wrocławiu.

Wyraź swoje zdanie!

Podczas rozmowy z lekarskim małżeństwem Trzcińskich głowa rodziny raczej milczy. Na plus trzeba mu oddać, że przynajmniej ani razu nie zasnął, choć ma ku temu nie tylko powody, ale i predyspozycje. Podstawowym przedmiotem w domu Sylwii i Mirosława Trzcińskich jest kalendarz ścienny. To na nim nanoszone są placówki, w których w danym tygodniu pracuje i dyżuruje mąż. A jak się pracuje w trzech różnych miejscach, to można się pogubić i wtedy trzeba zadzwonić do żony, żeby rzuciła okiem w kalendarz. Czasami sytuacja młodych medyków bywa tak groteskowa jak w radiowych skeczach Ewy Szumańskiej „Będąc młodą lekarką”.

Ścieżka zdrowia

Poniedziałek z reguły jest łatwy, bo wystarczy o 8 rano być w szpitalu chorób płuc w Rudce, rozpocząć tam swoje normalne obowiązki i o 15.30 je zakończyć. Wtorek też zaczyna się o 8 rano w Rudce, ale kończy się dopiero w środę, bo trzeba zostać na nocny dyżur. W środę pomiędzy godziną 8 rano a 15 po południu doktor Trzciński ma 6 godzin, żeby się przespać i dojechać na dyżur do szpitala w pobliskim Mińsku Mazowieckim.

Polityka 8.2008 (2642) z dnia 23.02.2008; Raport; s. 32
Reklama