Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Teatr

Hamlet nonszalancki

Recenzja spektaklu: „Hamlet”, reż. Maciej Englert

Borys Szyc gra Hamleta z taką samą nonszalancją i tym samym tembrem głosu, z jakimi gra w reklamach. Borys Szyc gra Hamleta z taką samą nonszalancją i tym samym tembrem głosu, z jakimi gra w reklamach. Magda Hueckel / materiały prasowe
Jest to najbardziej prozaiczne, odarte z tajemnic, wyzute z metafizyki i z poezji wystawienie „Hamleta”, jakie można sobie wyobrazić.

W pierwszej scenie aktorzy Współczesnego schodzą się na próbę „Hamleta”. Kolejne cztery godziny spektaklu wypełni nam obserwowanie, jak współczesny, pracujący na co dzień głównie w telewizji aktor próbuje się zmierzyć z tekstem sztuki wszech czasów. Efektem jest najbardziej prozaiczne, odarte z tajemnic, wyzute z metafizyki i z poezji wystawienie
„Hamleta”, jakie można sobie wyobrazić. Reżyser wybrał przegadane tłumaczenie Paszkowskiego, w którym Szekspir brzmi prawie jak scenarzysta naszych telenowel, ale mimo to serialowi aktorzy z najwyższym trudem wypowiadają swoje kwestie. Momentom grozy, jak w filmach klasy b, towarzyszy „muzyka grozy” – tu skomponowana przez Zygmunta Koniecznego – a sceny łączy filmowy montaż. Wszystko razem sprawia wrażenie serialu kryminalnego polskiej produkcji, z jaką taką akcją, ale bez wyraźnych bohaterów, bez emocji (ale też bez bólu), z paroma tekstami do zapamiętania. Jest duch króla (Janusz Michałowski), a może tylko wspomnienie starca w białym gieźle, który w smudze światła nakazuje synowi zemstę na stryju za królobójstwo.

Borys Szyc gra Hamleta z taką samą nonszalancją i tym samym tembrem głosu, z jakimi gra w reklamach. Jakby kompletnie nie miał pojęcia, o co chodzi z tą całą depresją bohatera – monolog „Być albo nie być” mruczy, siedząc za filarem. Ożywia się tylko w scenach akcji, kiedy coś się dzieje (z duchem albo podczas walki na florety z Laertesem) i kiedy może się popisać poczuciem humoru, sarkazmem, rzucić ironiczną, kąśliwą uwagę. Klaudiusz Andrzeja Zielińskiego jest sympatycznym, trochę zagubionym facetem, jak większość bohaterów granych w ostatnich latach przez tego aktora. Podobnie radzą sobie inni: Sławomir Orzechowski daje Poloniuszowi rys kabaretowy, Ofelia Natalii Rybickiej jest przezroczysta itd. Każdy gra, co potrafi najlepiej. Brzmi kiepsko? Tak, ale skoro: jakie czasy, taki „Hamlet”, to chyba innego nie powinniśmy się spodziewać. Jest telewizyjny, ale jaki ma być, skoro grają go zdzierający się w telewizji aktorzy? Nasz Hamlet ma twarz Szyca – niedawnego dresiarza Silnego, cwaniaczka Albercika i paru policjantów rodem z warszawskiej Pragi, a ostatnio zakochanego kucharza z TVN. Nie podejmuje wielkich problemów? Bo może ich nie mamy? Wiek emerytalny, umowy śmieciowe, autostrady, Euro 2012, jedni beznadziejni politycy albo drudzy – oto metafizyka naszych czasów.

William Szekspir, Hamlet, reż. Maciej Englert, Teatr Współczesny w Warszawie

Polityka 24.2012 (2862) z dnia 13.06.2012; Afisz. Premiery; s. 85
Oryginalny tytuł tekstu: "Hamlet nonszalancki"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną