Historia dostarcza przykładów autentycznych spisków o doniosłych politycznych konsekwencjach. Jednak szczerzy wyznawcy spiskowej teorii dziejów, a są ich miliony, „nie tylko – jak napisał Richard Hofstadter w eseju „The Paranoid Style in American Politics” – dopatrują się konspiracji i spisków kryjących się za niektórymi historycznymi zdarzeniami, lecz uważają rozległy i gigantyczny spisek za siłę napędową wszystkich ważnych wydarzeń. Historia jest spiskiem”.
Kiedy w 2006 r. Scripps Howard News Service, we współpracy z Ohio University, przeprowadził w Stanach Zjednoczonych badania opinii publicznej na temat terrorystycznego ataku z 11 września 2001 r., okazało się, że 36 proc. respondentów uważa za bardzo lub dość prawdopodobne, iż za zamachami tymi stali agenci amerykańskich władz federalnych, a ich celem było przygotowanie gruntu pod planowany atak USA na Irak. Nie powinno to nikogo dziwić. Podobne badania ankietowe ujawniły już wcześniej, że około 80 proc. Amerykanów nie wierzy, że Lee Harvey Oswald w pojedynkę zamordował prezydenta Johna Kennedy’ego. Na temat jego śmierci napisano kilka tysięcy książek, których konkluzja jest jedna – Kennedy nie miał szans, w spisku miało uczestniczyć bowiem ok. 30 potężnych grup interesów, wśród nich włoska mafia, CIA, wiceprezydent, nie wspominając o agentach Kremla. Ponad 40 proc. społeczeństwa jest przekonane, że rząd federalny ukrywa prawdę na temat lądowania kosmitów na Ziemi, a może nawet jest przez nich kontrolowany. Popularnych wśród Amerykanów teorii spiskowych są dziesiątki.
Zarówno wspomniany Hofstadter, jak wielu innych autorów amerykańskich, traktuje ten temat z nieco zawężonej perspektywy. Już tytuł cytowanego eseju sugeruje, że wiara w konspirację jako motor dziejów jest przejawem paranoi, a Amerykanie szczególnie często padają jej ofiarą.