Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Ze zrozumieniem dla maturzysty

Współczujemy maturzystom

Leszek Zych / Polityka
Na podstawie artykułu z „Poradnika Psychologicznego” POLITYKI tegoroczni maturzyści mieli dowieść, że rozumieją, co czytają. Czy jednak zrozumieli testowe pytania?

Niezmiernie nas ucieszyło, że artykuł Katarzyny Growiec z „Poradnika Psychologicznego JA MY ONI” o tym, jak rozmawiać, by z rozmowy coś sensownego wynikło, 4 maja 2011 r. w godzinach porannych został przeczytany przez 390 tys. młodych ludzi. To tekst wart lektury, bo interesujący, jasno napisany, a przede wszystkim poruszający niezwykle ważny problem rozumienia siebie wzajemnie. Gigantyczne audytorium, a jeśli choć mały procent tych przymusowych czytelników weźmie sobie wskazania zawarte w artykule do głów i serc, to naprawdę będzie to dla nich – na progu dorosłości – duża rzecz. Zwłaszcza że Polakom tak ciężko idzie dogadywanie się – od sfery politycznej poczynając, na międzyludzkich relacjach codziennych, w których tyle nieufności, wrogości i niezrozumienia, kończąc.

Uczyniono z artykułu (szatkując go na ponumerowane akapity) materiał, który maturzyści mieli przeczytać i – odpowiadając na pytania – dowieść, że zrozumieli to, co przeczytali. Przede wszystkim utrudniono im zrozumienie samego testu, wydając – przyznała to sama Centralna Komisja Egzaminacyjna – niespójne polecenia. W generalnej instrukcji kazano im wybierać tylko jedną z zaproponowanych odpowiedzi, przy konkretnym pytaniu – wszystkie właściwe (a było ich faktycznie kilka).

Poważniejszy problem leży jednak w czym innym. Jakkolwiek pytania wydają się sprytne, to wiele z nich sprawdza co innego, niż sprawdzać powinny. Oto pierwsze: Jaką funkcję pełni seria pytań na początku artykułu? Cóż, rutynowy zabieg redaktorski, eksplikacja problemu, lead, żargonowo mówiąc – haczyk, który połknie czytelnik. Jak każdy wstęp do każdej składnej, logicznej wypowiedzi. A fakt, że w tym akurat przypadku zdania kończą się znakami zapytania – ma znaczenie całkowicie drugorzędne, wręcz dekoracyjne.

Jako redaktorzy z długoletnim stażem tak właśnie byśmy odpowiedzieli: że pytania nie pełnią tu żadnej szczególnej funkcji, bo te same zdania mogły być napisane w trybie przypuszczającym lub oznajmującym. I pewnie przepadlibyśmy z kretesem. Trzeba było udzielić odpowiedzi banalnej – wstęp do tekstu i tyle. Tak wynika z wzorów prawidłowych odpowiedzi zamieszczanych teraz w Internecie. Z zainteresowaniem dowiadujemy się stamtąd, że notorycznie używamy w naszej pracy wyznaczników spójności tekstu (na przykład słowa jednak) lub że poszczególne zdania pełnią funkcję impresywną bądź poznawczą. A cudzysłowy (których, nawiasem mówiąc, w polszczyźnie stosowanej powszechnie się nadużywa) są zabiegiem językowym o nazwie ironia.

Szczerze powiedziawszy, nasuwa się nam nieodparte wrażenie, że redagujemy POLITYKĘ i jej wydania specjalne bez należytego rozumienia. I można byłoby wokół kolejnych pytań maturalnego testu impresywnie ironizować, gdyby problem nie był poważny, a dla 390 tys. młodych ludzi – życiowo decydujący.

Mimo radości, że nasza publikacja dostąpiła maturalnej nobilitacji, odczuwamy dyskomfort. Zdarza się to nie pierwszy raz, bo POLITYKA ma szczęście do testowych cytowań. Już siedem lat temu zadano maturzystom pytanie, czy artykuł autorstwa Krzysztofa Szymborskiego jest felietonem, czy też esejem. Ba, cały urok jego pisarstwa polega na tym, że informacji popularnonaukowej nadaje on felietonową lekkość i chwała mu, że w żadnej formalnej szufladce nie daje się zamknąć. Pozostawiliśmy telefonujących do nas maturzystów z odpowiedzią: nie mamy zdania (tzw. klucz jej nie przewidywał).

Naszemu zwątpieniu w sens testowania z polskiego daliśmy wyraz w wyeksponowanym na okładce poprzedniego numeru tekście Joanny Podgórskiej „Ucz się pod klucz”. Matura teoretycznie ma dowieść, że młody człowiek jest zdolny do tego, co psychologia nazywa efektywną komunikacją. Czyli wyrazić zrozumiale, co myśli. O ironio (jednak!), artykuł Katarzyny Growiec przekonuje, jak ogromne znaczenie ma bezpośredni kontakt, język ciała, gesty, spojrzenia, a przede wszystkim – uważne słuchanie.

Niestety, na podstawie krzyżyków w testowych tabelkach wiele ocenić się nie da, a już na pewno – stopnia dojrzałości umysłowej. Umiejętność posługiwania się hermetycznym językiem filologicznym, biegłość w rozpoznawaniu figur gramatycznych czy stylistycznych nie musi oznaczać wcale, że czytelnik cokolwiek zrozumiał z przedstawionego mu wywodu.

Piszemy to na pocieszenie strapionym maturzystom. Choć pozostaje fundamentalny powód do strapienia. Nieznajomość odpowiedzi na ileś tam maturalnych pytań przestaje być powodem wstydu. W efekcie młodzi ludzie przestają się wstydzić ignorancji w sprawach zupełnie elementarnych. Nie wiedzą, co jest tylko pułapką, w którą próbowano ich schwytać, a co prawdziwym wyznacznikiem wiedzy.

Pozostaje więc zachęcić licealistów, by sięgali teraz częściej po nasz tygodnik i wydawnictwa specjalne. Nie tylko dlatego, że mogą być z nich odpytywani na maturze, ale by z większym zrozumieniem mogli czytać siebie, drugiego człowieka, nasz świat.

Polityka 20.2011 (2807) z dnia 10.05.2011; Coś z życia; s. 86
Oryginalny tytuł tekstu: "Ze zrozumieniem dla maturzysty"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Czy człowiek mordujący psa zasługuje na karę śmierci? Daniela zabili, ciało zostawili w lesie

Justyna długo nie przyznawała się do winy. W swoim świecie sama była sądem, we własnym przekonaniu wymierzyła sprawiedliwą sprawiedliwość – życie za życie.

Marcin Kołodziejczyk
13.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną