Osoby czytające wydania polityki

„Polityka” - prezent, który cieszy cały rok.

Pierwszy miesiąc prenumeraty tylko 11,90 zł!

Subskrybuj
Społeczeństwo

Niemena pamięci żałobny rapsod

Wojna o pamięć Czesława Niemena

Małgorzata Niemen w Gimnazjum nr 25 im. Czesława Niemena w Warszawie. Małgorzata Niemen w Gimnazjum nr 25 im. Czesława Niemena w Warszawie. Tadeusz Późniak / Polityka
Małgorzata Niemen budzi się z żałoby. Przespała moment, kiedy zaczęto fundować mężowi polski Graceland. O takim show-biznesie mówił: paszoł-biznes.
Pomnik Niemena w Opolu. Dłoń oparta o gitarę symbolizuje, że artysta tworzy nawet w zaświatach.Marek Maruszak/Forum Pomnik Niemena w Opolu. Dłoń oparta o gitarę symbolizuje, że artysta tworzy nawet w zaświatach.
Medale i monety. Cały przemysł pamięci.Radosław Nawrocki/Forum Medale i monety. Cały przemysł pamięci.
Opolska Aleja Gwiazd Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej.Tomasz Paczos/Forum Opolska Aleja Gwiazd Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej.

Tadeusz Skliński, autor 400 stronicowej biografii i dyskografii Niemena, nie przeszedł na ty z Czesiem – jak niektórzy – dopiero po jego śmierci. 42 lata jeździł za (i z ) Cześkiem na koncerty. Był zgorszony numerem, jaki wdowa wycięła narodowi na Powązkach – przed grawerowanym „Czesław Niemen” na urnie nie pozwoliła dodać „Świętej Pamięci”. Za to, że Czesio w ogóle ma grób, naród powinien dziękować Romkowi. Roman Wydrzycki to kuzyn ze strony ojca. Wdowa chciała Czesia rozsypać gdzieś nad puszczą, ale Romek zrobił larum i się wycofała. Po śmierci – tłumaczy Tadeusz Skliński – Małgorzata Niemen i jej dwie córki Natalia i Eleonora zaczęły dorabiać Czesiowi gębę niekatolika.

Wdowa

Czesław chorował na nowotwór układu chłonnego. Nie zostawił testamentu. Nie spodziewał się. Był styczeń 2004 r. W szpitalu, gdzie leżał rutynowo, wymieniali okna. Zmarł na powikłania związane z zapaleniem płuc. Zostawił ją z rozrzuconymi w domu umowami, nutami, strzępem karteluszek z rzeczami do pozałatwiania. Cały ten twórczy kram.

30 lat wcześniej. Ona, jedynaczka, ma lat 18, kiedy spod skrzydeł rodziców trafia pod skrzydła starszego o 16 lat mężczyzny. Minęli się w Wytwórni Filmów Fabularnych na Chełmskiej. On robił muzykę do filmu „Dziewczyny do wzięcia”, ona trochę statystowała. Śliczna, wówczas początkująca, później jedna z największych polskich modelek. Ma w szkole zajęcia o Norwidzie, on jej recytuje wiersze, tłumaczy, co poeta miał na myśli. Jeżeli potem do niej mówi: spal mnie i rozrzuć, dla niej to był mus. Co poeta sobie życzy!

Nie przyjęła odznaczeń pośmiertnych. Czasem w „Wiadomościach” migały im jakieś uroczystości żałobne: skupiony żołnierz trzyma na poduszce medal i kroczy. On z tego kpił. Nie tolerował fałszu. Córki na pogrzeb zamówiły dominikanina o czystym głosie.

Strażnicy z Poznania

16 lutego. Urodziny Niemena wypadają trzy tygodnie po śmierci. Krzysztof Wodniczak (z Cześkiem na ty za życia, przedstawia się jako ostatni menedżer Niemena) organizuje koncert. Bajery, orkiestra symfoniczna, chór cerkiewny. Jest pełna aula. Ostatnia żona (z pierwszą, Marią, rozszedł się w latach 70.) nie przyjeżdża. Zasłania się traumą. Po koncercie dzwoni, że więcej sobie nie życzy. Teraz niech czytelnik sobie wyobrazi, jak on, fan Cześka, przeżył tę rozmowę: ma 186 cm wzrostu, waży 112 kg i pierwszy raz w życiu zemdlał przy telefonie.

Mimo to upamiętniał tę datę co roku. W 2009 r. na 70 urodziny zaprosił włoską diwę Faridę, którą z Czesiem łączyło młodzieńcze uczucie. Miała zaśpiewać piosenkę „Musica Magica”. Ona jest autorką tekstu, Czesio melodii. Ona zarejestrowała utwór we włoskim ZAiKS, on nie. Nie wypadało mu od prezentu pobierać tantiem. Dzwoni ostatnia żona. O koncercie dowiedziała się z plakatu na mieście. Nie wyraża zgody. Przyzwoitość nakazuje zapytać.

W Radiu Mercury Wodniczak informuje słuchaczy, jakie zasługi ma Farida dla uratowania małżeństwa Cześka z ostatnią żoną. Otóż w 1996 r. miał Faridzie zaproponować, żeby ponownie się połączyli. Kazała mu wracać na łono rodziny, bo ma małe córki. W 1996 r. były już pełnoletnie, mógł spokojnie porzucić rodzinę – napisała ostatnia żona do Radia Merkury.

Wodniczak ma teraz sprawę w sądzie. Ostatnia żona żąda 50 tys. zł za to, że jako organizator koncertu mimo ostrzeżeń dopuścił Faridę do głosu.

Dwa tygodnie po pogrzebie. Dzwoni pan z Polskich Nagrań. Chcą płytę dołączyć do gazety kolorowej. Tak, wie, że to wbrew Niemenowi, przed śmiercią rozmawiał z nim na temat insertów.

Telefon: – Tu producent wody mineralnej. Mamy reklamową propozycję. Wizja jest taka: pani idzie po rynku krakowskim, pije wodę, w tle leci „Pod Papugami”.

Telefon: – Małgosiu, tu Krzysiek Wodniczak z Poznania... Ma pomysł na fundację. Chce, żeby hulało jak po Presleyu.

Telefon z Opola. Informują, że gwiazda Niemena jest już odlana w chodniku. Za tydzień będzie otwarcie. Nie jedzie. On rechotał z tych odciskanych dłoni w betonach, po których srają ptaki. Posadzić dąb to co innego. Dąb zaproponowali mu fani z Białegostoku. Przyjął propozycję, ale nie zdążył.

Strażnicy z Opola

Mija 40 lat od czasu, gdy zaśpiewał w Opolu „Dziwny jest ten świat”. Na wzgórzu przed Uniwersytetem Opolskim staje Niemen z brązu. Rzeźbiarz oparł dłoń o gitarę, co symbolizuje, że nawet w zaświatach tworzy, luźna koszula, na niej wisior-amulet. Ma dwa metry, żeby nie gubił się wśród drzew. Model zaaprobował rektor prof. Stanisław Nicieja.

Ona nie przyjechała na odsłonięcie, bo nie podobały jej się odstające sutki. O co fani z Opola mają pretensje, bo uczestniczyła w odsłonięciu pomnika przed gimnazjum w Strzelcach Opolskich, choć to kopia. Zmiany są naprawdę minimalne: ciut inny układ palców oraz kolorystyka (zielonkawy odcień patyny). Sutki zostały takie same.

Ona

Dostaje pocztą folder Uniwersytetu Opolskiego. Temat: jak pięknieje nasz uniwersytet. Wertuje kredowe kartki. Z każdej wychodzi rektor Nicieja. Poniedziałek ja, wtorek ja, środa ja. Czuje niesmak, ale nie chce upamiętniającym robić przykrości. Współpracuje z rzeźbiarzem pomnika telefonicznie. Pierwszy model nie przypominał jej Niemena. Wyszedł z tego Janko Muzykant. Niech nie stoi jak sierota. Jest przed północą, w telewizji powtórka jakiegoś koncertu. Dzwoni, niech rzeźbiarz włączy, niech zobaczy, jak mąż się poruszał. Czuje Bareję.

Już mylą jej się akademie. W międzyczasie otwiera kilka szkół imienia Niemena. Ale to dzieci. Nie jeździ na poświęcenia licznych ulic i rond. To inicjatywy samorządów fotografujących się przy okazji do swoich folderów.

Scena sprzed pomnika-kopii w Strzelcach Opolskich. Wręczają jej małego Niemenka (kopię kopii). Jest rektor Nicieja (inicjator pierwowzoru) z osobistym fotografem, burmistrz. Widzi, jak w następnym folderze będzie błyszczeć z Niemenem i Niemenową.

Przed wspólnym zdjęciem ratują ją półbuty. Po uroczystym pokropieniu pomnika wodą święconą władze ustawiają się przed spiżem i drogą mimiczną zapraszają: – Pani Małgosiu, prosimy. Sznurowadło: – Klękam i udaję, że je wiążę, przedłużając ten moment. Stawiam na chodniku tego małego Niemenka i taka boleść podchodzi mi do gardła. Taktowna nauczycielka uwalnia mnie z tej kretyńskiej sytuacji: pokażę pani, jak nasza młodzież na rysunkach uwieczniła artystę. Wychodzimy. To jest mój mąż. Chcę go zapamiętać żywego i – przepraszam upamiętniających – miękkiego.

Strażnicy z Warszawy

Skliński dał w Polskim Radiu kilkadziesiąt audycji upamiętniających Niemena. Puszczał nieznane perełki, które przegrywał z licznych archiwów, koncertów radiowych i telewizyjnych. Ta pani zablokowała go. Nie upubliczniać, bo są dzikie i złej jakości. Odszedł taki Lennon i co się dzieje w sklepach? Największym rarytasem są niepublikowane nagrania, na których mówi do McCartneya: Skocz po pizzę.

Ta pani nie zna twórczości męża, skoro zarzuca utworom będącym w obiegu dzikość i domaga się prawa pierwszeństwa w ich upublicznianiu. Przez pierwsze trzy lata na pytania, dlaczego sama nie wydaje jego płyt, reagowała artystycznym szlochem. No, ręce Sklińskiemu opadają. Płyta w chodniku nie, pomnik w Opolu nie (a ktoś na to wydał pieniądze, wiemy, ile kosztuje brąz, odlew, wykonanie). W Gdańsku organizują wystawę. Chcą wypożyczyć od niej kapelusz, może pióro, którym napisał partyturę „Dziwnego świata”. Nie.

Sklińskiemu chciała zablokować książkę o Cześku. Poszło o zdjęcie rodziców, które dostał od Jadwigi, siostry Niemena. Ta pani, uzurpując sobie prawo do wizerunku teściów, szantażowała go tym szlochem, żeby go nie zamieszczał, dał jej prawo pierwszeństwa, może też zechce coś napisać. Kiedy jeszcze ta pani była miła, zgodził się umieścić na okładce swojej książki portret Cześka autorstwa córki Natalii. Ale macherzy z sieci Empik powiedzieli mu: sorry, to położy sprzedaż. Wybrał fajniejszego Czesława, z grzeczności zamieszczając portret w środku. I co? Dostaje pismo. Ma zapłacić dobrowolnie 85 tys. zł. Niedobrowolnie – dwa razy tyle.

Ani ta pani, ani jej dwie córki nie mają świadomości, kim był Czesiek. Wystarczy posłuchać wywiadów. Na pytanie, jaki był Niemen, w odpowiedziach przewija się: fajny facet, futrynę sam naprawił. Tak można opisać sąsiada. Za wzór, ile można opowiedzieć o ojcu, postawiłby Marcina Kydryńskiego. Mijali się, a teraz robi wielkie love story. Tak samo było z Komedą. Jak żona zorientowała się, że z mężem już bardzo źle, w samolot, w dyrdy do Stanów i jest spadkobierczynią.

A co zrobiła Romkowi? Romek to ten kuzyn ze strony ojca, który nie pozwolił na rozrzucenie Niemena. Wydał album z koncertu Czesia, który podarował mu te nagrania, nie zastrzegając, żeby nie wydawał. Jakość może nie jest powalająca, były jeszcze na szpulach. Ale rarytas. Perfidia wdowy polega na tym, że nie podała do sądu Romka, kuzyna, tylko wydawcę, żądając 310 tys. zł.

Niech czytelnik zsumuje roszczenia tej pani do Krzyśka, Romka, Tadka i odpowie sobie, o co jej chodzi.

Ta pani

Przeczytała kilka pośmiertnych książek o Niemenie. I anonimów. Fani wrzucają je do skrzynki przy furtce. Z życzliwości pisze Aga. Też wdowa. Dlaczego pani w ciągu siedmiu lat wydała tylko trzy płyty? Jeśli nie jest biegła w spuściźnie (to żaden wstyd), są osoby, które podpowiedzą. I sprawa nagrań koncertowych, tzw. brudnych, pozostających w rękach fanów. Czy wie, że pośmiertnie sprzedają się lepiej niż studyjne? Skoro pani podaje się za dysponenta archiwaliów, czy nie wie, że za oddany do dworcowej przechowalni bagaż trzeba zapłacić. Z powodu mizeroty wydawniczej wielbiciele talentu myślą o pozwie o unieważnienie spadku przez ubezwłasnowolnienie pani.

Fan Skliński, kiedy jeszcze ubiegał się o jej względy, chciał połączenia sił: – Pani Małgosiu, wszyscy naokoło zarabiają na Niemenie, a pani nie. Czy pani wie, ile Marek Gaszyński wziął za koncert, który prowadził w Opolu przy okazji odsłonięcia pomnika? Zaczęła odczytywać ten kod: Niemen plus pamięć równa się dotacja.

Strażnicy ze Świebodzina

Jan Czachor z wdzięczności dla Norwida estrady polskiej, który często relaksował się wśród świebodzińskich lasów, gdzie przyjeżdżał do kuzynów od strony ojca, założył Stowarzyszenie Pamięci Czesława Niemena i został jego prezesem. Członkami są m.in. Misia, córka Niemena z pierwszego małżeństwa, trzech kuzynów Wydrzyckich, a sympatykiem – siostra Jadzia.

W ramach upamiętnienia przed świebodzińskim ratuszem poświęcono ławeczkę z siedzącym Niemenem. Koszt ławeczki – 90 tys. zł. Jedną trzecią dało miasto, drugą powiat, resztę społeczeństwo. W plebiscycie, w jakiej formie artysta ma stanąć, ławeczka wygrała z koncepcją Niemena wśród drzew, co miało symbolizować, że był samotnikiem.

Prezesa Czachora zabolało, że pani Niemen nie przyjechała na poświęcenie ławeczki. Na ławeczce siadają pary idące połączyć się do USC, mężczyźni w dole psychicznym lubią z Niemenem wypić piwo osobiście, starsze panie nucą „Mimozami jesień się zaczyna”. Niech pani Niemen pisze na Berdyczów, że Czesław by sobie nie życzył. Naród sobie życzy. Jako prezes poszedłby w hołdzie jeszcze dalej – w Instytut Niemena.

W licznych pośmiertnych książkach o Niemenie nie są akcentowane jego wizyty w Świebodzinie, dlatego prezes napisał swoją. Tymczasem pod koniec 2010 r. dostał pismo. Pełnomocnicy pani Małgorzaty proszą o usunięcie z nazwy stowarzyszenia imienia i nazwiska Czesław Niemen oraz zadośćuczynienia – w postaci 20 tys. zł wpłaconych na rzecz miejscowego gimnazjum – za książkę wydaną bez jej zgody. Jakby nie zrozumiała, że bohaterami książki byli kuzyni, dzieciństwo, przyroda, kiedy jej jeszcze nie było w życiu Niemena. Poza tym niech zaskarża do sądu sąd w Zielonej Górze, który zatwierdził statut stowarzyszenia. A co? Ma się nazywać Myszka Miki?

Czy robi źle, że jeździ po seminariach duchownych (za swoje) z prelekcjami: Bóg i Ojczyzna w twórczości Niemena? Wracając do pieniędzy, finansowo wygląda to tak: Misia, córka z pierwszego małżeństwa (zawartego w kościele), ma 25 proc. zysków po Niemenie, ta pani – 25 proc., po kolejne 25 proc. obie córki z tą panią. Dlaczego ta pani nie spłaciła Misi willi, w której mieszka? Misia już wycofała jej pełnomocnictwo.

Józef Hen powiedział, że największą tragedią polskiej literatury nie był brak papieru, ale wdowie pięć minut. Ale są inne wdowy. Niech ta pani jakieś wspomnienia napisze, jak uczyniła to wdowa po Holoubku. Trzeba z żywymi naprzód iść.

Prezes opowiada wycieczkom przy ławeczce, że może nawet będzie słuchał Niemena w więzieniu. Jest gotów na taką martyrologię.

Pani Niemen

Prezes Czachor zaprasza ją do Świebodzina na konsultacje formy upamiętnienia. Członkowie siadają przy stole nakrytym aksamitem i radzą. Siedzi między nimi i widzi rodzaj mitomaństwa. Nie zgadza się. Próbują uwieść ją funkcją honorowego prezesa.

Córki Małgorzaty mówią, że na rynku wdowim jest pionierką. Ma odwagę się sprzeciwić. Nikogo nie legitymizują inicjatywy pośmiertne typu sadzanie dóbr narodowych na ławeczkach tylko z tego powodu, że są ku chwale: – Zabierają tożsamość Niemena pod pretekstem jego czci. Znałam męża i wiem, na jakim poziomie chciałby być gloryfikowany.

Zdzwaniają się z panią Grechutową. Też zmaga się z atrakcjami. Cukiernik postanowił piec ciasteczka grechutki, nie pytając wdowy, czy godzi się uwieczniać męża w formie ciasteczek.

Strażnicy z Supraśla

O stowarzyszeniu z Supraśla dowiedziała się z „Teleexpressu”. Prezes Adam Kosiorek opowiadał, że chcą ratować dom w Wasiliszkach Starych na Białorusi, gdzie artysta się urodził. Jest własnością sowchozu.

Wygooglowała w Internecie, że członkiem zarządu jest fan Skliński, posiadacz licznych niepublikowanych rarytasów, a jednym z ostatnich punktów statutu – reprezentowanie Niemena przed wydawcami fonograficznymi.

W opinii Kosiorka czepiła się Supraśla, że nieprzyzwoicie się zachowali, bo zamiast zapytać, zawiązali się. Zaskarżyła w sądzie, że używają bezprawnie imienia i nazwiska męża. To zmienili nazwę na Stowarzyszenie Niemen, rozszerzając upamiętnianie na innych artystów ze Wschodu. Sąd nie protestował, gdyż to nazwa geograficzna. Od rzeki. A rzeka była przed Czesławem. Złożyła drugi pozew, bo w statucie nie mają troski o linię brzegową.

Stowarzyszenie zdobyło od Ministerstwa Kultury 200 tys. zł na upamiętnienie domu w Wasiliszkach. Ale ta pani też tam poszła, przedstawiając ich jako fanatyków, oni jej uwierzyli i cofnęli dotację. Członek Skliński domyśla się, że ta pani wstydzi się rodziców Czesia i jego białoruskiego domu, a urzędnicy łykają jej nazwisko jak indor ciepłe kluchy. Teraz chce wykończyć Legię, zabraniając kibicom śpiewać na stadionach hymn drużyny, czyli „Sen o Warszawie”. Policja sobie z kibicami nie radzi, a ona chce ich uciszyć. Ma pretensje, że klub nie zapytał jej o pozwolenie. Domaga się od klubu podpisania umowy o prawa wykonawcze. A kto co roku daje nekrologi do ogólnopolskich gazet, że umarł artysta? To kosztuje 700 zł. Fani mogliby za to iść na wódkę i też powspominać. Czy choć raz dała nekrolog?

20 lutego muzeum w domu Niemena otworzyli Białorusini, załatawszy dach eternitem. Przy okazji wmontowali go w politykę, bo upamiętnienie przypisała sobie frakcja Siemaszki, słusznego związku Polaków. I mamy za swoje. Teraz Skliński czyta w ich prasie, że ostatnie słowa Niemena przed wyzionięciem ducha brzmiały: Jestem Białorusinem. Nazywają go ziemlakiem, który rabotał w Polszy.

Prezes Kosiorek pamięta szaleństwo po Presleyu, Jacksonie, przebicie na płytach kilkunastokrotne. Gdy zmarł Grzesiek Ciechowski, jego menedżer zajął się marketingowo spuścizną. Tu nie ma kto. W efekcie Niemen jest jednym z niewielu, który nie zarobił pośmiertnie. Ona rozgłasza legendy. Że córka skończyła w Londynie inżynierię dźwięku, coś tam masteruje, wygrzebując dorobek z piwnicy. Jeśli jeszcze się nie rozmagnetyzował, bo mówimy przecież o starych nośnikach.

Polityka 14.2011 (2801) z dnia 02.04.2011; Kraj; s. 30
Oryginalny tytuł tekstu: "Niemena pamięci żałobny rapsod"
Więcej na ten temat
Reklama

Czytaj także

null
Kultura

Mark Rothko w Paryżu. Mglisty twórca, który wykonał w swoim życiu kilka wolt

Przebojem ostatnich miesięcy jest ekspozycja Marka Rothki w paryskiej Fundacji Louis Vuitton, która spełnia przedśmiertne życzenie słynnego malarza.

Piotr Sarzyński
12.03.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną