Temat znany choćby z „Pokoju syna” Morettiego tu został potraktowany z większym dystansem. Obok elegijnych obrazów cierpienia rodziców, ich bezsilności i poczucia klęski Zgliński kładzie akcent na tyleż skomplikowane co delikatne kwestie ułożenia sobie życia po odejściu najbliższej osoby, za której śmierć oboje bohaterowie się obwiniają.
Surowy, górski pejzaż, zimne przemysłowe wnętrza, przenikliwe, niebieskie światło mówią wiele o stanie ich duszy, która zostaje poddana jeszcze jednej próbie. On (Aurelien Recoing) znajduje porozumienie z uciekinierką z Kosowa (Gabriela Muskała), która sama przeżyła tragedię i z trudem udaje jej się pozbierać po stracie rodziny. „Cała zima bez ognia” mówi o próbie człowieczeństwa. Dotyka sfery wartości, pyta, jak daleko bohater, szukając odkupienia, może się posunąć, by nie skrzywdzić bliskiej mu osoby. Nie potrafi dłużej żyć z żoną, wie jednak, że nie powinien angażować się w nowy związek, który paradoksalnie daje mu siłę. Co ma wybrać? To jest moment, który najbardziej ciekawi reżysera, pokazującego w filmie, jak wchodząc w relację z drugim człowiekiem stajemy się za niego odpowiedzialni.
Zafascynowany kinem Kieślowskiego (Zgliński jest jego uczniem), młody, polsko-szwajcarski reżyser nakręcił mądry, autorski film, który oprócz wyróżnienia na festiwalu w Wenecji otrzymał Szwajcarską Nagrodę Filmową w kategorii najlepszy film oraz Brązowe Grono w Łagowie i jest szwajcarskim kandydatem do Oscara.