Osoby czytające wydania polityki

Wiarygodność w czasach niepewności

Wypróbuj za 11,90 zł!

Subskrybuj
Film

Z pamiętnika wściekłej żony

Świetnie zna swoją widownię i wie, że należy do niej mówić prosto, mieszając humor z telewizyjnych sitcomów, rubaszne postaci, mocne dydaktyczne przesłanie rodem z kazań małomiasteczkowych pastorów i codzienne problemy murzyńskich kobiet, np. przemoc w domu.

Najważniejszym tworem Perry’ego jest Madea, bohaterka jego dramatów. To przysadzista, wygadana murzyńska „mama”, dowcipnie komentująca rzeczywistość („Zacznę chodzić do kościoła, jak otworzą sekcję dla palących”) i ustawiająca świat według swojego widzimisię (w filmie pomaga porzuconej żonie rozprawić się z mężem). Madeę zawsze gra w kobiecym przebraniu sam Perry, co występom nadaje posmak kabaretu, mimo że sam autor ma ambicję mówić o tematach całkiem poważnych, jak przebaczenie zdrady.

Jednak publiczność kocha Perry’ego i zrobiła z niego multimilionera (na wystawianych dramatach zarobił w ostatnich latach ponad 70 mln dol.). Przyszła zatem pora na kino: film „Z pamiętnika wściekłej żony” w Stanach także okazał się sukcesem, niezależnie od wzgardy zawodowych krytyków.

Film jest źle zagrany, fatalnie napisany i niewiarygodny fabularnie, jednak nie to stanowi o jego ostatecznej porażce. Świadczy o niej raczej fakt, że z powodu żenującej wręcz łopatologii chrześcijańskiego przekazu jest dla odbiorcy innego niż docelowy antyreklamą wszystkich szlachetnych wartości, jakie próbuje promować. A to już niewybaczalne.

Reklama

Czytaj także

null
Społeczeństwo

Łomot, wrzaski i deskorolkowcy. Czasem pijani. Hałas może zrujnować życie

Hałas z plenerowych obiektów sportowych może zrujnować życie ludzi mieszkających obok. Sprawom sądowym, kończącym się likwidacją boiska czy skateparku, mogłaby zapobiec wcześniejsza analiza akustyczna planowanych inwestycji.

Agnieszka Kantaruk
23.04.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną