Ludzie i style

Nie pisz o mnie na fejsie, mamo

Tumblr
Dzielenie miejsca w sieci to w relacjach rodzinnych przeważnie jakiś kłopot. Jedni (na ogół dzieci) pewne treści woleliby zataić, drudzy (na ogół rodzice) odsłaniają czasem aż za dużo.

Ludzie, którzy podbijali (i podbijają) media społecznościowe w ich pełnym rozkwicie, dobiegają trzydziestki, co niektórzy decydują się właśnie na ślub i dzieci. To pierwsza generacja, która prócz albumów ze zdjęciami (o ile je posiada) dokumentuje swoją codzienność na taką skalę w różnych wirtualnych platformach jednocześnie – od Facebooka poczynając, na Instagramie kończąc.

Archiwum dzieciństwa na Facebooku

Wybiegnijmy w przyszłość. Gdy ich – owych trzydziestolatków – dorastające dzieci zechcą zajrzeć do rodzinnych archiwów, nie będą już zmuszone przeglądać zdjęć lichej jakości, przecierać kurzu, jakim stare fotografie zazwyczaj są pokryte, ani doszukiwać się kolorów, które przez lata spłowiały i zbladły. Wystarczy, że przejrzą oś czasu na Facebooku. Może nawet dotrą do zdjęć z czasów, gdy przychodziły na świat? Zdarza się przecież, że młodzi rodzice publikują zdjęcia swych pociech, gdy te liczą sobie kilka dni. I na tym zwykle nie poprzestają, wszak dziecko rośnie, miewa swoje humory, odnosi pierwsze sukcesy, po raz pierwszy się uśmiecha. Sporo wydarzeń, którymi chciałoby się podzielić.

Dziecko natrafi też zapewne na zdjęcia sprzed swoich narodzin, tj. z czasów, gdy jego rodzice nie byli jeszcze parą, gdy kończyli szkoły itp. itd. Zajrzyjcie do swoich wirtualnych zbiorów – będzie się czym szczycić, czego wstydzić?

Nie publikuj niczego na mój temat!

Zresztą nie trzeba aż tak wybiegać w przyszłość – wiele osób ma wśród znajomych członków swoich rodzin, braci, siostry, rodziców, dalszych krewnych. Ich stosunek do mediów społecznościowych jest odmienny – donosi „New York Times”, powołując się na badania prowadzone na University of Washington. Choć w paru sprawach dorośli i ich dzieci się zgadzają. Są na przykład zdania, że nie należy prowadzić auta i pisać w tym samym czasie esemesów. Sądzą, że nie wypada rozmawiać z kimś twarzą w twarz i przeglądać jednocześnie stron internetowych albo wpatrywać się w telefon.

Dzieci mają jednak wobec rodziców jedno życzenie (i pretensję zarazem) – nie chcą, by ci publikowali jakiekolwiek treści z nimi związane bez konsultacji, pytania o przyzwolenie. Zdjęcia wykonane z zaskoczenia, posty dotyczące ich osiągnięć, wpadek albo rytualnych kłótni z rodzeństwem – niemile widziane.

Dzieci i rodzice – inni w mediach społecznościowych

Alexis Hiniker, która badaniom przewodziła, przepytała w sumie 249 par rodzice – ich dzieci (te drugie miały 10–17 lat). Okazało się, że młodzi częściej niż ich rodzice niepokoją się treściami, jakie trafiają do sieci, zwłaszcza gdy ich w jakimś stopniu dotyczą. Dzieci były też zdania – trzykrotnie częściej niż rodzice – że należałoby trzymać się w internecie pewnych zasad. Wydaje się, że młodzi mają do sieci po prostu inny stosunek. Starannie budują tu swój wizerunek, nie chcą więc, by coś lub ktoś robił to za nich, publicznie ich zawstydzał. Często nie chcą nawet mieć rodziców w gronach swych znajomych. To ich prywatna przestrzeń.

Przebadana czternastolatka przyznała na przykład: „Nie lubię, gdy rodzice publikują moje zdjęcia, zwłaszcza że część moich znajomych ma do nich potem dostęp”. Jedna z matek stworzyła nawet specjalny kanał na YouTube, gdzie zamieściła film, na którym córka daje popis wokalny podczas szkolnej uroczystości. „Parę lat później – relacjonuje koleżanka tejże córki – dziewczyna zaśpiewała jakąś piosenkę w klasie. Wszyscy histerycznie się z niej śmiali”. Dzieci na ogół czują się więc skrępowane, ale też mniej ważne, bo nikt się nie kłopotał, żeby zapytać je o zdanie.

Jak rodzic narusza prywatność swojego dziecka

Z tych samych badań wynika, że rodzice nie czują, że odsłaniają za dużo, nie są wobec siebie tak krytyczni. Tymczasem powinni – powiadają badacze – rozważyć proporcje między treściami, które dotyczą ich samych, a treściami, które odnoszą się do ich dzieci, z uwzględnieniem czasem bardzo intymnych sfer życia. Psycholożka Laurence Steinberg nieco ich tłumaczy – potomstwo to część naszej historii, nic zatem dziwnego, że chcemy się nim chwalić, o nim pisać. Rodzice zapominają przy tym – dopowiada Steinberg – że dane, które zostawiamy w sieci, mają niezwykle długi żywot. I mogą znacząco naruszać czyjąś prywatność.

Sarita Schoenebeck, która współprowadziła omawiane badanie, stwierdza przy tym, że inaczej reagujemy na treści o charakterze pozytywnym, inaczej na te negatywne. Te pierwsze jakoś jesteśmy w stanie przetrawić, nawet jeśli są publikowane bez naszej wiedzy czy zgody. Niektórzy młodzi doceniają ponadto, że mogą popatrzeć na siebie z czasów, gdy byli na tyle mali, że nie utrwaliły im się żadne wspomnienia.

Ale potrzebę publikowania czasem lepiej powściągnąć. Może bowiem dojść do sytuacji, że podczas wycieczki do zoo albo na wakacjach dzieci wpadną w popłoch już na sam widok smartfona, aparatu czy kamery. Łatwo tak stracić ich zaufanie – ostrzegają psychologowie. Starsi stażem rodzice mogą mieć kłopot z odbudowaniem dobrej relacji. Dla rodziców młodych – niech to będzie lekcja na przyszłość.

Reklama

Czytaj także

null
Kraj

Kaczyński się pozbierał, złapał cugle, zagrożenie nie minęło. Czy PiS jeszcze wróci do władzy?

Mamy już niezagrożoną demokrację, ze zwyczajowymi sporami i krytyką władzy, czy nadal obowiązuje stan nadzwyczajny? Trwa właśnie, zwłaszcza w mediach społecznościowych, debata na ten temat, a wynik wyborów samorządowych stał się ważnym argumentem.

Mariusz Janicki
09.04.2024
Reklama