Miejscem niemieckiego ataku była Przełęcz Jabłonkowska w Beskidzie Zachodnim, zaś pierwsze strzały oddali w nocy z 25 na 26 sierpnia naziści z grupy bojowej Abwehry – Kampforganisation Jablunka.
Początkowo, zgodnie z rozkazem Hitlera, atak na Polskę miał się rozpocząć właśnie w sobotę 26 sierpnia, o godzinie 4.45, a szczególnie ważne znaczenie sztab generalny agresora przywiązywał do opanowania Przełęczy Jabłonkowskiej. W granicach ówczesnego państwa polskiego przebiegała tamtędy strategiczna linia kolejowa i szosa Żylina–Cieszyn. Warunkiem sprawnego przerzucenia przez przełęcz sił niemieckich, atakujących nas od południa, było takie opanowanie znajdującej się tam stacji kolejowej Mosty, a nade wszystko tunelu, by żołnierze polscy w obliczu atakującego nieprzyjaciela nie zdołali wysadzić w powietrze tych ważnych obiektów. Aby to zapewnić, przełęcz musiał opanować Wehrmacht nie w momencie wybuchu wojny, lecz tuż przed atakiem.
Abwehra utworzyła specjalną grupę uderzeniową, wyznaczając na jej szefa sprawdzonego już w rozlicznych akcjach porucznika dr. Hansa Albrechta Herznera z Berlina. W grupie znalazło się około 70 starannie dobranych nazistów po solidnym przeszkoleniu wojskowym. Ubrani byli po cywilnemu, a w oczach Polaków, których mieli podstępnie zaatakować, uchodzić mieli za trudną do zidentyfikowania bojówkę. Każdy miał w kieszeni przygotowaną opaskę ze swastyką, by w końcówce operacji ci z Wehrmachtu, którym torowali drogę, łatwo mogli ich rozpoznać jako swoich.
Dokonano szczegółowego rozeznania sytuacji w terenie, wykorzystując informacje agentów penetrujących stronę polską. Części z nich przypadała rola przewodników wiodących nocą przez wertepy górskie. Dywersanci zakwaterowani zostali w miejscowości Czadca, tam gdzie rozlokowana została na swoich pozycjach wyjściowych dywizja piechoty Wehrmachtu, mająca wedrzeć się do Polski przez Przełęcz Jabłonkowską.