Rygory prokreacji luzowano od lat. Koniec polityki jednego dziecka był tym bardziej spodziewany, im więcej przynosił negatywnych efektów.
Chińczycy w swej obsesji na punkcie wzrostu PKB zapomnieli o polityce. Teraz jednak, gdy wskaźniki gospodarcze spadają, polityka może sobie przypomnieć o Chińczykach.
Z muzyką Chopina jest jak z dzieckiem: trzeba się o nią stale troszczyć, ale w zamian dostarcza ci wciąż nowych wrażeń – mówi nam chiński pianista Yundi Li, zwycięzca Konkursu Chopinowskiego w 2000 roku i juror tegorocznej edycji, która rozpocznie się 1 października.
Prawie co piąty z finalistów tegorocznego konkursu chopinowskiego pochodzi z Chin. Rodakom kibicuje 50 mln młodych Chińczyków, którzy uczą się gry na fortepianie. Czasem nawet z miłości do muzyki.
Wielkim problemem Chin jest dostęp do wody. Odpowiedzią mają być gigantyczne projekty inżynieryjne, kojarzące się z niesławnym zawracaniem biegu rzek w Związku Radzieckim. Mogą stworzyć większe problemy od tych, jakie miały rozwiązać.
Chińska wersja american dream tym się różni od oryginału, że marzenie ma być jedno dla wszystkich. Wszyscy razem mamy być najlepsi.
Gospodarka ma się kręcić, a juan ma być walutą globalną, przeskoczyć dolara. Wezwanie chińskich przywódców jest krótkie, ale coraz trudniejsze do realizacji.
Okazało się, że potężne władze w Pekinie są bezradne w starciu z siłami kapitalistycznej ekonomii. Ta lekcja drogo dziś kosztuje giełdy na świecie, w tym i nasz parkiet.
Rynki właśnie dochodzą do wniosku, że dotychczasowy model rozwoju Chin się kończy. I nie da się już więcej z niego wycisnąć.
Chrześcijaństwo było zawsze postrzegane w Chinach jako wpływ obcy.