Takiej kampanii wyborczej jeszcze w Polsce nie było. Nie widać jej na ulicach, ale rekordowe kwoty wydawane przez PiS i KO na reklamy w internecie mają za zadanie stworzyć poczucie dominacji partii i ich liderów. Gra jest w istocie psychologiczna.
Jakoś ciszej się zrobiło o rewelacyjnych ponoć sondażach wewnętrznych, które jeszcze niedawno dawały PiS ponad 40 proc. W ich jakość powątpiewali nawet zresztą niektórzy sztabowcy.
Kaczyński schodzi z linii strzału; wybrał Przysuchę, bo się boi Tuska – większość tak zinterpretuje rejteradę prezesa PiS, którego do debaty w TVP wezwał lider KO. Można mieć satysfakcję, ale co cenniejsze: widzowie TVP zobaczą wreszcie Donalda Tuska, a nie „Ryżego”.
Rozpoczęła się ostatnia faza kampanii wyborczej. W jakim miejscu jest opozycja i co jeszcze może się wydarzyć?
Niedzielny marsz miał zmobilizować sympatyków opozycji do udziału w wyborach. Ale przede wszystkim dać im wiarę w zwycięstwo. No i chyba się udało.
„Wiadomości” TVP to jakiś obłędny przekładaniec wściekłej nienawiści do Donalda Tuska i bezprzykładnego wazeliniarstwa, niepudrowanej, chamskiej agitki partyjnej, jakiej nie znaliśmy nawet w PRL. Tak kończą dyktatury. Śmiesznie i strasznie.
Strzeżcie się przed Tuskiem, to niebezpieczny człowiek, który zniszczył wszystko w Polsce. Nie wolno mu na to pozwolić, nie wolno dać mu drugiej szansy! – grzmiał premier Mateusz, niewdzięczny doradca dawnego premiera Donalda.
Prawidła politycznego marketingu mówią, że na wybrzmienie jakiegoś politycznego zdarzenia i dotarcie do odbiorców w masowej skali trzeba właśnie około dwóch tygodni. W obozie władzy widać już dużą nerwowość, niepewność, co objawia się coraz większą agresją. Mieliśmy starcie premierów, Morawieckiego i Tuska, i tak już może być do końca kampanii.
4 czerwca było w Warszawie na marszu pół miliona ludzi, 1 października dwa razy więcej. To dobry znak. Polska kontra PiS, o tym będą wybory za dwa tygodnie. Tusk obnażał, jak cały dzisiejszy marsz, kłamstwo pisowskiej propagandy, że obóz demokratyczny ma „puste serca”.
Wiec PiS w Spodku to nie tylko reakcja na Marsz Miliona Serc opozycji. Był w tym również zamysł polityczny i jeśli dobrze go odczytuję, to polegał on na tym, aby podprogowo przekazać Polakom pewną wiadomość.