Liderzy 27 krajów na szczycie UE w nocy z czwartku na piątek jednomyślnie zgodzili się na kolejne półroczne przedłużenie wszystkich dotychczasowych – nakładanych stopniowo od aneksji Krymu z 2014 r. – sankcji gospodarczych na Rosję, w tym zamrażających ok. 200 mld euro aktywów rosyjskiego banku centralnego, które teraz tkwią głównie w belgijskich instytucjach finansowych.
Bruksela od kilkunastu tygodni szykowała opcje kryzysowe na wypadek weta premiera Viktora Orbána, ale ostatecznie Węgier nie robił żadnego problemu. To zapewne niemała zasługa Waszyngtonu, bo sam prezydent USA dotychczas nie zarządził odwrotu od amerykańskich restrykcji wobec Kremla. Przeciwnie, na niedawnym szczycie G7 miał powiedzieć Europejczykom, że oczekuje od nich kontynuacji.
Klaster dla Kijowa wciąż zamknięty
Polska prezydencja w Radzie UE zabiegała, by Unia jeszcze w tym półroczu zatwierdziła kolejny, osiemnasty i już wynegocjowany co do meritum pakiet restrykcji gospodarczych, ale hamulec parę dni temu wcisnął słowacki premier Robert Fico. Na szczycie potwierdził, że zasadniczo zgadza się na nowe sankcje, ale przed formalnym „tak” chce w zamian pewnych dodatkowych gwarancji czy ustępstw dla Bratysławy w planie całkowitego odchodzenia UE od rosyjskich surowców energetycznych. Rozmowy na ten temat między Słowacją i Komisją Europejską – jak w piątek przekonywali unijni urzędnicy – idą dobrze, choć być może będą musiały być finalizowane dopiero przy okazji wizyty któregoś z członków Komisji w Bratysławie.
„Przyjęliśmy dotąd 17 pakietów sankcji. I na dobre trwają prace nad nowym mocnym pakietem” – przekonywał po szczycie szef Rady Europejskiej António Costa. W jego otoczeniu dominuje przekonanie, że Fico ustąpi już w najbliższych dniach.
Natomiast sprzeciw Orbána sprawił, że na szczycie pisemne wnioski obiecujące Ukrainie dalszą pomoc zbrojeniową i finansową przyjęto w gronie tylko 26 krajów, czyli bez Węgier (podobnie było w marcu). Ponadto Orbán podtrzymał weto wobec otwarcia pierwszego klastra, czyli etapu negocjacji członkowskich z Ukrainą, ostatecznie krzyżując plany polskiej prezydencji. Sprawa tego klastra, choć z pozoru dotyczy tylko żmudnych brukselskich procedur, jest bardzo ważna politycznie dla Ukraińców – każdy krok w stronę akcesu jest formą podtrzymania morale i mobilizuje do kolejnych. Szkopuł w tym, że Orbán – jak jest teraz przekonana Bruksela – jeszcze bardzo długo nie odwoła weta, bo zamierza grać tematem zagrożenia Unii, które miałoby płynąć z ewentualnej akcesji Ukrainy, w węgierskich wyborach parlamentarnych planowanych na wiosnę 2026 r.
„Pod nieustannym ostrzałem Ukraina wprowadza kolejne reformy. Dlatego Komisja Europejska opowiada się za otwarciem pierwszego klastra negocjacyjnego. Ukraina dotrzymała słowa, więc i my teraz musimy” – zadeklarowała wczoraj szefowa KE Ursula von der Leyen. Jej służby prawne pracują nad dopuszczalnymi na gruncie traktatów pomysłami reformy proceduralnej uchylającej wymóg jednomyślności przy klastrach negocjacyjnych.
Von der Leyen nie chce rozdzielać dotychczas splecionych ze sobą ścieżek akcesyjnych Ukrainy i Mołdawii, która też czeka na otwarcie klastra w rozmowach z Unią. – Ograniczenie się do Kiszyniowa stanowiłoby polityczny cios dla Kijowa. I byłoby niesprawiedliwe, bo to Ukraina jest bardziej zaawansowana w postulowanych przez nas reformach – tłumaczył unijny urzędnik zaangażowany w rozmowy rozszerzeniowe.
Czytaj też: Dlaczego sankcje na Rosję nie działają? Omija je po mistrzowsku, ale to niejedyny powód
Klimat i cła Trumpa
Sporym tematem podczas szczytu stał się – planowany wstępnie na przyszły tydzień – projekt Komisji ustanawiający, po ewentualnym zatwierdzeniu przez europosłów i Radę UE, cel redukcji gazów cieplarnianych o 90 proc. do 2040 r. (w porównaniu do 1990). To pomysł zwalczany przez Polskę. Ale ku sporemu zaskoczeniu Brukseli otoczenie prezydenta Emmanuela Macrona, dotąd mocnego rzecznika polityki klimatycznej, już na parę dni przed szczytem sygnalizowało, że Francuz chce debaty o odsunięciu lub złagodzeniu projektu KE. – Podczas dyskusji na szczycie nikt z liderów nie kwestionował celu neutralności klimatycznej UE w 2050 r., ale liderzy podnosili pytania o koszty gospodarcze i społeczne trajektorii redukcji z tak ambitnym celem pośrednim w 2040 – relacjonuje jeden ze świadków obrad.
Szczyt nie przyniósł żadnych rozstrzygnięć w kwestii klimatu, ale Komisja sygnalizowała gotowość do łagodzenia celu na 2040 r. Jak wynika z przecieków z prac nad tym projektem klimatycznym, docelowe 90 proc. mogłoby zostać osiągnięte przez zmniejszenie emisji na terenie UE o 87 proc. i „kupienie” pozostałych 3 proc. redukcji (i działań je równoważących) poza Unią.
Przywódcy rozmawiali też o taktyce negocjacji handlowych z USA. Nowe cła wprowadzane decyzjami Trumpa od marca dotyczą 70 proc. importu z UE o wartości 380 mld euro rocznie. To taryfy o stawce 25 proc. na auta i części samochodowe, 50 proc. na stal i aluminium oraz cła bazowe na inne towary o stawce, którą Trump zaraz po ich ogłoszeniu w kwietniu błyskawicznie obniżył z 20 do 10 proc.
Czytaj też: Sankcje na Rosję w cieniu wojny na Bliskim Wschodzie. Czy Europa i Trump się dogadają?
Wojna handlowa i wojna Izraela
UE dotąd nie wprowadziła żadnych ceł odwetowych. Obie strony dały sobie czas do 9 lipca na wypracowanie kompromisu. Trump straszy – w razie braku ugody – podniesieniem stawki bazowej do 20 proc. (a czasem nawet do 50 proc.), a Bruksela – wdrożeniem wstępnie przygotowanych pakietów ceł wyrównawczych lub nawet uderzeniem w cyfrowych potentatów z USA.
Unia stoi teraz przed alternatywą: doprowadzić za przykładem Chin do eskalacji handlowej z USA w nadziei na wywalczenie sprawiedliwszego kompromisu albo wypracować szybką umowę, w której np. zaakceptuje „stawkę bazową” 10 proc. i wyższe cła na auta i stal przy jednoczesnym negocjowaniu kontyngentów eksportowych z niższymi cłami. W dyskusjach na szczycie – wedle nieoficjalnych informacji – przewagę zyskał raczej wariant ugodowy popierany przez m.in. Niemcy i Włochy mimo asymetrii uprzywilejowującej USA. To skutek strachu przez nieprzewidywalnym Trumpem, od którego, jak podkreślają unijni dyplomaci, Europa jest uzależniona w kwestiach bezpieczeństwa.
Kaja Kallas, szefowa unijnej dyplomacji, przedstawiła na szczycie raport o łamaniu prawa międzynarodowego przez Izrael w Strefie Gazy, który m.in. zdaniem Hiszpanii powinien stać się podstawą do zawieszenia handlowych przepisów z umowy stowarzyszeniowej UE–Izrael. Tę dyskusję w połowie lipca będą kontynuować unijni ministrowie spraw zagranicznych, ale po szczycie wydaje się, że w UE nie ma większości wymaganej do nawet częściowego zawieszenia umowy.