Lektura wniosków stypendialnych oraz wyników konkursów na granty dla filozofów od lat dostarcza mi szczerej uciechy.
Usłyszałem dziś piosenkę o takim oto refrenie: „Bara bara bara, riki tiki tak; jeśli masz ochotę, daj mi jakiś znak”.
Święta stały się luksusową psychoterapią zestresowanych i rozkapryszonych mieszczan, którzy poza sobą świata nie widzą.
Dlaczego oni nam to zrobili?
Nędza naszej egzystencji jest tym, co ją usprawiedliwia.
Ktoś musiał ten świat stworzyć, prawda?
Jak zawsze, gdy biurokracja podnosi głowę, budzą się demony kunktatorstwa, oportunizmu i karierowiczostwa.
Sport stał się biznesem, sport stał się profesją, sport stał się narzędziem polityki, sport stał się okazją do manifestowania szowinizmu i wrogości.
Posypały się ostatnio w mediach wypowiedzi na temat czasu. Najczęściej niezbyt mądre. Specjalistą od czasu nie jestem, lecz w obliczu tego ataku ignorancji postanowiłem samotnie stanąć w polu i obronić elementarną wiedzę, którą każdy inteligent w tej drażliwej kwestii mieć powinien.
Ta sama pycha, która przed stu laty wyniosła człowieka aeroplanem ponad ziemię, wygnała go również na wakacje.