Bardzo ważną i wielce irytującą niechrześcijan cechą tej religii jest przekonanie jej wyznawców, że bardziej niż inni znają się na kochaniu bliźniego, a nawet, że jest to chrześcijański wynalazek.
Złachmanienie nauczycielskiej godności i autorytetu ma wiele przyczyn i jeszcze więcej następstw. A przede wszystkim jest nie do zaakceptowania. Najwyższy czas powiedzieć: „Nie!”.
Gdzie te czasy, gdy lewica kroczyła z termosem albo z fajką prostą drogą odwagi i prawości z więzień PRL na salony Paryża i Waszyngtonu? Jak to się stało, że jej historyczny glamour gdzieś się ulotnił?
Dzięki namowom „babskich pism”, dzięki wzorcom z zagranicznych seriali, dzięki inspirującym podróżom dziesiątki i setki tysięcy Polek urodzonych w zamierzchłych czasach panowania króla Władysława Gomułki wyszły z domów i wyszły z własnych mentalnych ogródków. Pod wezwaniem prosecco!
Namawianie do „kochania TikToka” przy obecnym stanie wiedzy o zagrożeniach cyfrowych i niedopasowaniu regulacji prawnych jest przedwczesne i szkodliwe społecznie.
Niewygodna prawda o miłości jest taka, że nie każdy jest godny kochania i nie każdy jest na tyle szlachetny, aby być do kochania zdolny. Miłość nie jest dla byle kogo, choć „każdemu wolno kochać”.
Co musiałaby uczynić taka na przykład księżna Kate Middleton, by przekonać publiczność, że nie jest „fejkowym” wielbłądem, bezcielesnym awatarem, lecz (tylko i aż) żywą kobietą, która naprawdę choruje na nowotwór?
PiS zobaczył Polskę „bezpańską”, pozbawioną oligarchii, i chciał zająć to puste miejsce, biorąc bezbronne społeczeństwo w niepodzielne władanie. Swą klęską udowodnił, że nie jest to już możliwe.
Jedna z wielkich mądrości powszechnych (bo są takie) głosi, że nie należy niczego żałować, bo przeszłości i tak nie da się zmienić.
Spośród niezliczonych podłych i głupich idei, które utorowały drogę zbrodniom i wojnom, trzy są dla mnie najstraszliwsze i najbardziej porażające.