Miejmy nadzieję, że po Dudzie i Nawrockim Polacy wreszcie coś zrobią z tym kiksem, którym jest urząd wybieranego w wyborach powszechnych prezydenta z prawem weta. Inaczej ten horror nigdy się nie skończy.
kilka lat po maturze prawie nikt niczego z tego nie pamięta, a jak pamięta, to nie używa. Żadnych tangensów, spinów, orzęsków, praw Ohma, Buczaczów, Kordianów.
Masochizm młodej lewicy, zmieszany z agresją i pogardą okazywaną czarnym heretyckim owcom w stadzie białych prawomyślnych baranków, ma swoje korzenie w kompleksach i lękach na tle chwiejnego poczucia własnej wartości.
Przedwyborcze spekulacje obchodzą was dziś tyle, co niegdysiejsze śniegi. A jednak jest coś, co interesuje nas zarówno przed, jak i po dokonaniu się demokratycznego wyboru o wielkim znaczeniu.
Jak kochać, to może aktorów, sportowców, piosenkarzy, ale państwo? Polskę prawno-instytucjonalną plus infrastruktura? No nie. Żaden mit nie wiąże się z państwem, które mamy.
W sprawie końca życia i różnych scenariuszy umierania, łącznie z eutanazją, nasze społeczeństwo pogrążone jest we mgle ignorancji i dezinformacji, a samo zjawisko eutanazji budzi panikę moralną.
Nie wiem i nie chcę wiedzieć, co kryje się w duszy Kaczyńskiego. Za to fascynuje mnie ten wir, który czasami wciąga człowieka płynącego po burzliwych wodach kariery i rzuca na moralne dno.
Kondycja zaprawionego podróżnika, malowniczego włóczęgi i żałosnego turysty w koszuli w palemki niczym się nie różni od kondycji autochtona, aborygena, „lokalsa” i wszelkiego tubylca.
Jesteśmy mądrzy, inteligentni, kompetentni, dojrzali, zrównoważeni. A który z dawnych autorów zasłużył sobie na taki zestaw komplementów? Który miałby szansę opublikować cokolwiek w poważnym wydawnictwie w naszych czasach?
Cwaniacy mają się coraz lepiej, a poważni i rzetelni badacze żyją od ewaluacji do ewaluacji, bojąc się o swoje etaty. Lękają się też podpaść studentom. Generalnie praca wychodzi im bokiem.