Ruch samolotów transportowych po groźbach Erdoğana wywołał zaniepokojenie o przyszłość składu bomb jądrowych i instalacji antyrakietowej NATO.
Londyńskie spotkanie NATO było sukcesem dlatego, że nie zakończyło się porażką. I ostrzeżeniem dla Polski, że ten model bezpieczeństwa się wyczerpuje.
Sojuszowi udało się przełamać opór Turcji i złagodzić spory między USA a Europą. Donald Trump opuszcza szczyt NATO z przewagą nad Emmanuelem Macronem i jeszcze większą nad Recepem Erdoğanem.
Bez szczerej rozmowy o intencjach poszczególnych liderów NATO utonie w morzu podejrzliwości. Niestety, te intencje różnią się tak wyraźnie, że może lepiej na głos ich nie wypowiadać.
Ankara zablokowała aktualizację planów obronnych sojuszu wobec Rosji, by wymusić wsparcie dla operacji przeciw Kurdom – doniosła agencja Reutera. Turcja staje się dla NATO coraz większym wyzwaniem.
Słowa Macrona o śmierci mózgowej NATO miały obudzić Europejczyków i pokazać, że członkowie sojuszu nie mają tych samych interesów – mówi Krzysztof Soloch, wykładowca paryskiej Sorbony.
Owszem, trzeba mieć koncepcję wiązania Rosji z Zachodem, ale Macron powinien publicznie nakreślić czerwone linie, z czego nie wolno ustąpić i z czego nie ustąpi.
Nazwa ćwiczenia („Defender Europe”) jest pełna patosu, a jego skala olbrzymia. Ale nie łudźmy się: jedna dywizja z USA znacząco nie zmieni sytuacji w razie ewentualnej wojny z Rosją. Nie zażegna też kryzysu zaufania w NATO.
Śmierć mózgowa sojuszu – sformułowanie Emmanuela Macrona źle się zapisze w historii. Przesadził, i to w najgorszym możliwym momencie.
Sprawa jest dość kuriozalna. Opieramy nasze zdolności obronne na członkostwie w NATO, licząc na silne wzmocnienie na wypadek wrogiego ataku. Tymczasem nasi alianci mogą się poważnie zawahać, zanim wyślą swoje siły do Polski po 1 lipca 2020 r.