Przegląd klęsk narodowych, apoteoza cierpiętnictwa, obłąkana cmentarna liturgia. Od najmłodszych lat przyucza się nas do roli ofiary – dziejów, geopolityki, zdradzieckich sąsiadów. Narracja o polskiej traumie jest naszą wspólną wtórną wiktymizacją.
PSL nie pozwala, aby jakaś inna partia przegoniła go w dotarciu do dusz dzieci i młodzieży. Tak szybko na rzecz oświaty nie pracował nikt. Coś dziwnego dzieje się z Kosiniakiem-Kamyszem, że postanowił otoczyć edukację wysokim płotem tradycyjnych wartości.
Ojczyźniano-patriotyczna frazeologia wraca jak bumerang. Teraz na tego konika ochoczo wskoczył PSL, zapowiadając ustawę o wychowaniu patriotycznym.
O co ostatnio chodzi Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi? – to pytanie zadaje sobie wielu polityków i dziennikarzy. Czy tylko chce wzmocnić pozycję PSL w koalicji, czy może jednak zamierza ją opuścić i zaczął flirt z PiS?
Między bajki można włożyć tłumaczenia, że ludowcy zablokowali depenalizację aborcji ze względu na wartości. Nie uwierzę, że to sumienie nakazuje Kosiniakowi ścigać bliskich wspierających kobiety w trudnym dla nich momencie.
Dobrze by było, gdyby Andrzej Duda najpierw pomyślał, a dopiero potem zabierał głos. Tak jednak bywa, że osiągnięcie progu niekompetencji sprzyja odwrotnej kolejności.
Marine Le Pen stwierdziła: „Gdyby nie zostało zawarte to nienaturalne porozumienie między Macronem a skrajną lewicą, Zjednoczenie Narodowe miałoby absolutną większość”. Przypomina to żale PiS, że gdyby nie koalicja 15 października, to nadal rządziłby Polską.
Proponuję ludowcom deal: wy przestaniecie dyskryminować dzieci tęczowych rodziców, a ja wam podpowiem, co zapisać w ustawie, żeby związki partnerskie nikomu nie pomyliły się z małżeństwem.
Przegranie głosowania w sprawie aborcji może mieć dla obozu rządzącego dalekosiężne skutki. Bo polityka to system naczyń połączonych. Jak przekonywać teraz, że hamulcowym wszelkich ważnych zmian jest pisowski prezydent, że potrzebny jest jeszcze jeden ogromny wyborczy wysiłek?