Zawoalowane groźby prezesa, że w obronie rzekomo zagrożonych wartości chrześcijańskich należy użyć „wszystkich środków, którymi dysponuje państwo”, tylko pogłębią konflikty.
Świadome szerzenie głupoty jest perfidnym zabiegiem. Podłością, która przynosi profity.
To, że po postanowieniu sądu pojawia się komentarz szefa partii rządzącej, grożący sędziom postępowaniami dyscyplinarnymi za „niewłaściwe” orzekanie, to oczywisty nacisk na sąd.
Po pięciu godzinach w poniedziałek zakończyła się druga runda negocjacji w Zjednoczonej Prawicy. Kolejna w czwartek. Umowa rodzi się w bólach, a prezes PiS stoi murem za Morawieckim.
Wszystkie smrodki i afery przelatują przez naszą codzienność, dotąd raczej bez uszczerbku dla rządzących.
Propagandziści tzw. dobrej zmiany grają w jednej znakomicie wyszkolonej drużynie, której zadaniem jest demonstrowanie strasznej mocy głupstwa.
Z rachunków partii Kaczyńskiego wynika, że rzeczywiście, jak twierdzi nasz rozmówca, partia nie dziaduje i jak trzeba, to wydaje na porządne noclegi.
Politykom PiS chodzi o monopol. O to, że „ich” patriotyzm jest lepszy od patriotyzmu tych, którzy nie należą do obozu władzy.
Jak nie „dziadek z Wehrmachtu”, to reparacje, jak nie rurociąg bałtycki, to „nie będzie nam Niemiec wybierał prezydenta”. A teraz trzeba się naburmuszyć na nowego ambasadora.
W czas kanikuły mnożą się znaki. Znaki świadczące o tym, że Ziobro postanowił przypomnieć Kaczyńskiemu i prawicowym wyborcom, że istnieje taka partia jak Solidarna Polska – i że jest bytem odrębnym i odmiennym od PiS, a nawet lepszym.