Wyjątkowe zdarzenie. We wschodniej arabskiej części Jerozolimy siadają do rozmowy Izraelczyk i Palestyńczyk. Roman Frister, wytrawny dziennikarz, pisarz o międzynarodowej reputacji, nasz korespondent na Bliskim Wschodzie, oraz Mohammed Dadżani, politolog z doktoratami amerykańskich uczelni, przez wiele lat lojalny współpracownik Jasera Arafata. Prosiliśmy Romana Fristera, żeby spisał ten trudny do wyobrażenia dialog.
W obliczu ostatecznej klęski reżimu w Iraku muzułmańscy kaznodzieje na Bliskim Wschodzie pouczają wiernych, że klęska w boju nie jest hańbą; że niedopuszczalna jest tylko klęska duszy. A święta wojna trwa, dopóki trwa Państwo Izrael.
Zwycięstwo będzie nasze, bo wy chcecie żyć, a my gotowi jesteśmy umrzeć – nic lepiej nie ilustruje świadomości zamachowców-samobójców. To najgroźniejsza broń XXI w. Nikt jeszcze dogłębnie jej nie zbadał i nikt nie potrafi rozbroić.
Rozmowa z Mustafą Barghoutim, rywalem Jasera Arafata do władzy w Autonomii Palestyńskiej
Bratnie kraje arabskie przez lata nie chciały pomóc Palestyńczykom, bo potrzebny był ich gniew. Ale dziś ten gniew rodzi bardzo niebezpieczne owoce. Fanatyzm i terroryzm. A nic bardziej nie spędza snu z powiek okolicznym dyktatorom niż gotowi na śmierć żołnierze Allaha.
Skrzyżowanie nazywa się Pat. Nazwa niemal symboliczna dla patowej sytuacji na Bliskim Wschodzie. Autobus linii 32A wyjechał z jerozolimskiej dzielnicy Gilo o godzinie siódmej piętnaście rano; punktualnie o ósmej miał dotrzeć do śródmieścia, ale nigdy tam nie dojechał. Kilka metrów przed skrzyżowaniem wyleciał w powietrze.
Jesteś młody, masz pracę, kochającą rodzinę. Mieszkasz w obcym kraju, ale nie czujesz się obco wśród jego mieszkańców. Los jednak chciał, że urodziłeś się Żydem, a twoja rodzina mieszka w Izraelu. A to może znaczyć, że śmierć wtargnie w twoje życie już teraz. A zada ją twój rówieśnik, który marzy o męczeństwie.
Blask Arafata wyraźnie spłowiał, ale nie wygasł całkowicie. Nikt nie żąda, aby ustąpił, zwalniając miejsce na szczycie komuś innemu, ale coraz głośniej mówi się o potrzebie gruntownych reform. Skoro przez wszystkie te lata nie udało mu się poprowadzić znękanego narodu do upragnionego zwycięstwa, to niech przynajmniej zaprowadzi porządek na własnym podwórku.
Konflikt izraelsko-palestyński pogłębia z miesiąca na miesiąc wewnętrzny duchowy konflikt miliona izraelskich Arabów. Kim są? Czy mogą być lojalnymi obywatelami państwa żydowskiego zachowując swoją palestyńską tożsamość? Czy mogą obojętnie patrzeć na cierpienie ziomków? Pytań jest mnóstwo, odpowiedzi – coraz trudniejsze.