Według amerykańskich dowódców Iran miał wystrzelić 15 pocisków, z których tylko 11 trafiło w cele, ale to wystarczyło, by unaocznić amerykańskiej opinii publicznej i wszystkim innym podstawowy fakt: Iran jest w stanie zaatakować rakietami balistycznymi, a wojska USA nie są w stanie obronić wszystkich potencjalnie zagrożonych lokalizacji swoimi systemami antyrakietowymi. Dylemat tarczy i miecza pojawił się w nowej odsłonie: miecz jest w stanie spaść w miejsce, gdzie nie sięga tarcza, a w dodatku tych mieczy są setki, a może tysiące, podczas gdy tarcze można policzyć na palcach jednej ręki.
Irańskie miecze
Iran od dawna uznawany był za rakietową potęgę na regionalną skalę. Po przegranej wojnie z dużo mniejszym Irakiem w latach 1980–88, kiedy to Irak był stroną lepiej uzbrojoną i wykorzystującą nowoczesne wówczas pociski balistyczne SCUD, Iran rozpoczął starania o własne rakiety. Z pomocą Rosji, Chin, Korei Północnej zbudował pokaźny arsenał wielu typów pocisków o różnym stopniu zaawansowania. Część to dziś już przestarzałe wersje rozwojowe SCUD-ów, napędzane płynnym paliwem, które każdorazowo przed startem trzeba nalać do stopnia napędowego rakiety. Ale nowsze, krótszego zasięgu pociski napędza już stałe paliwo rakietowe, a zatem są bezpieczniejsze dla użytkowników, prostsze w obsłudze i przede wszystkim mobilne, a więc trudniejsze do wykrycia. Pociski balistyczne to dla Iranu broń strategiczna i mająca największe znaczenie polityczne – wszystkie są więc w rękach sił powietrznych Korpusu Strażników Rewolucji Islamskiej, najbardziej zaufanego rodzaju sił zbrojnych.