Toczy się cicha wojna o grobowce. Administracje cmentarzy grożą kwaterowaniem obcych nieboszczyków w rodzinnych katakumbach. Chyba że wniesie się pokaźną opłatę.
Jedno z najstarszych na Niżu Europejskim cmentarzysk mezolitycznych znajduje się koło Brodnicy. Ze znalezionych tam kilkuset tysięcy kawałków krzemieni można wyczytać, kim byli i co robili nasi przodkowie.
Miłoszyce i Nadolice Wielkie, dwie wsie pod Wrocławiem, łączy asfaltowa szosa. Dzieli historia pochowana na cmentarzach.
W przyszłości cmentarze mogą wyglądać zupełnie inaczej niż dziś. Może będą to wiśniowe sady albo po prostu skupiska kwitnących krzewów.
Na cmentarzach co roku stają okazałe pomniki zdobione napisami. Brakuje na nich zaduszkowych chryzantem, płonących zniczy i daty śmierci. Obyczaj budowania sobie grobu za życia wydaje się makabryczny, choć ma długą tradycję.
Sylwester Madzelan umarł zimą 1997 r. pod Międzyrzeczem, na zachodzie Polski. Miał 65 lat. Przed śmiercią poprosił, aby pochowano go na cmentarzu w rodzinnej wsi Czertyżne. Pan Madzelan był Łemkiem, a wieś, do której chciał powrócić, leżała w Beskidzie Niskim, nieopodal przełęczy Lipka, w cieniu wzgórz Żabiniec, Siwejka i Zielona Lipka. Ale kiedy pan Madzelan umierał, Czertyżnego nie było już na mapie. Stare domy rozsypały się, pola zamieniły się w ugór, a cmentarz zarósł krzakami.
Profesor Stanisław Sławomir Nicieja przez dwadzieścia trzy lata, nagrobek po nagrobku, opisywał Cmentarze Łyczakowski i Orląt we Lwowie. Władze ukraińskie patrzyły na niego z niechęcią, zakazywały poszukiwań, w Polsce za książki o lwowskich cmentarzach był chwalony i nagradzany. Mówiono, że ratuje pamięć o świecie skazanym na zapomnienie. Gdy zajął się zapomnianymi, zniszczonymi cmentarzami na Śląsku, oskarżono go o łamanie prawa.
Szczątki 28 Ukraińców z Ukraińskiej Powstańczej Armii leżą w plastikowych workach w lodówce Zakładu Medycyny Sądowej w Rzeszowie. 53 lata czekały na ekshumację. Na chrześcijański pogrzeb czekają od trzech miesięcy.
Od dawna zastanawiam się z rosnącą paniką, jakiej użyć metafory gwoli podkreślenia przerażającego zjawiska ucieczki czasu, który Siły Ziemskie ofiarowały ludziom do przeżycia. Wydawałoby się, że płynie, a - na przykład - majowy dzień 1974 r., kiedym zakładał Społeczny Komitet Opieki nad Starymi Powązkami, wydaje mi się trwać tuż za mną, prawie na odległość ręki, zaś tymczasem... minęło ćwierćwiecze i oto w pełnej gorączce przygotowujemy się do możliwie najbardziej uroczystego jubileuszu istnienia i dotychczasowych prac Komitetu. Czas bowiem pomknął jako jeleń przez chaszcze, szczwany ogarami śmierci.