Dominująca w Polsce mutacja brytyjska wirusa SARS-CoV-2 wywołuje częstsze objawy covid u dzieci. Gdy zacznie słabnąć trzecia fala zakażeń, może więc nadejść wzrost zachorowań na pocovidowy zespół PIMS.
Zmienił się sposób pozyskiwania leku, który może pokonać burzę cytokinową w przebiegu covid-19. Szpitale nie mogą już składać zamówień u producenta i po prostu kupić tyle, ile im potrzeba.
Polacy zdecydowanie wolą szczepić się preparatem Pfizera, a AstraZenece po prostu nie ufają. Czy rząd wzorem duńskiego powinien sprzedać miliony fiolek z brytyjską szczepionką?
Czy szczepionki wektorowe znalazły się na zakręcie, a Unia wycofa się z ich dalszego zamawiania? Czy zostaną wyparte całkowicie przez mRNA? A może to właśnie one rozwiążą problem pandemii w biedniejszych regionach?
Polska zdecydowała się na „miękki lockdown” i wszystkie „nadmiarowe zgony” to pochodna tej decyzji. Wybór właśnie tej, a nie innej, strategii pokazał przy okazji, jakie mamy priorytety jako społeczeństwo.
Połączenie szczepionek może dać szerszą, dłuższą odporność na nowe warianty koronawirusa, a także zapewnić większą elastyczność przy wprowadzaniu nowych preparatów. Ale czy ta hipoteza okaże się prawdziwa?
Ruszył masowy system szczepień, kolejne roczniki zapisują się na zastrzyk. Wielu Polaków otrzymało jednak odległe terminy i myśli, czy nie dałoby się ich przyspieszyć. Są legalne metody.
Na dzisiejszej konferencji episkopatu Polski wskazano, które szczepionki przeciw covid są moralne, a które nie. Problem w tym, że to właśnie torpedowanie szczepień – którymkolwiek autoryzowanym preparatem – jest niemoralne.
Pierwsze 120 tys. dawek szczepionki Johnson&Johnson jest już w Polsce i wkrótce trafi do punktów szczepień. Tymczasem sporadyczne zakrzepy po tym preparacie wywołały w USA identyczną debatę co w Europie szczepionka AstraZeneki.
W Polsce dla wielu osób, niestety z prezydentem na czele, otrzymanie szczepionki jest równoznaczne z zakończeniem pandemii. Ale to duża pomyłka!