Świat

Transze i hamulce. Jak UE będzie strzec miliardów z Funduszu Odbudowy

Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oraz premier Polski Mateusz Morawiecki. Październik 2020 r. Szefowa Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen oraz premier Polski Mateusz Morawiecki. Październik 2020 r. Forum
O uwolnieniu wypłat będzie decydować Komisja Europejska i przedstawiciele 27 krajów. Ponadto holenderski premier Mark Rutte wynegocjował swoisty „hamulec bezpieczeństwa”.

Z końcem kwietnia upływa oficjalny termin na przekazanie krajowych planów odbudowy do Komisji Europejskiej. Ale od dość dawna była ona gotowa na opóźnienia w przypadku sporej części państw i sygnalizowała, że jeśli projekty spłyną w pierwszych dniach maja, to nie powinno to wpłynąć na opóźnienie całej procedury. KE ma do dwóch miesięcy na ocenę dokumentów, ale wiele z nich – przynajmniej wstępnie – prześwietliła wcześniej, bo powstawały w nieformalnych konsultacjach z Brukselą. I tak np. wiceszef KE Valdis Dombrovskis już na posiedzeniu 24 marca referował stan konsultacji w sprawie projektu przygotowywanego przez polski rząd.

Czytaj też: Fundusz Odbudowy. W co gra PiS, a w co opozycja

Klub oszczędnych postawił warunki

Najbliższe tygodnie to nie tylko zwykła ocena, lecz jednocześnie w przypadku części państw dalsze rokowania między Komisją Europejską a rządami w sprawie korekt. Gdy KE ostatecznie powie „tak”, przełoży plany odbudowy na napisane językiem prawnym projekty decyzji Rady UE, czyli ministrów 27 krajów. Potem Rada, w tym przypadku ministrowie finansów lub gospodarki, będzie mieć do miesiąca na ocenę i zatwierdzenie każdego planu większością głosów co najmniej 15 członków obejmujących 65 proc. ludności Unii. W optymalnym scenariuszu do głosowań tych powinno dojść w lipcu, by już latem zaczęły płynąć pierwsze pieniądze.

Tak mocne włączenie w procedurę Rady UE odróżnia Fundusz Odbudowy od zarządzania pieniędzmi z polityki spójności. Zwłaszcza dla „klubu oszczędnych” (głównie z unijnej Północy) to był warunek zgody na Fundusz Odbudowy stymulujący gospodarkę wspólnoty po koronakryzysie.

Czytaj też: Niewiarygodni i podejrzani. W co Morawiecki gra z UE?

Najpierw 13 proc. A co potem?

Zatwierdzenie planu odbudowy przez Radę UE uprawnia do zaliczkowej płatności w wysokości 13 proc., reszta będzie wypłacana w transzach najprawdopodobniej co pół roku. Fundusz Odbudowy pozwala na zaciąganie zobowiązań finansowych do 2023 r. oraz na wypłaty do 2026. Największe płatności dla Polski są prognozowane na lata 2023–25 – odpowiednio ponad 7, blisko 8 oraz 5 mld euro.

O uwolnieniu kolejnych transz będzie decydować Komisja Europejska we współpracy z przedstawicielami 27 krajów (w „procedurze komitetowej”). Celem jest konsensus, choć w ostateczności może dojść do głosowań. Ponadto holenderski premier Mark Rutte na budżetowym szczycie z lata 2020 r. wynegocjował swoisty „hamulec bezpieczeństwa”. Każde państwo, które ma zastrzeżenia co do któregoś z krajowych planów odbudowy, w tym wypłat transz, może zażądać przeniesienia tego wątku na forum Rady Europejskiej, czyli przywódców krajów UE. To nie jest prawo weta, ale pole do olbrzymiej presji politycznej – zarówno na kraj proszący o zakwestionowane wypłaty, jak i na KE, by ostrożnie dawała zielone światło dla kolejnych transz.

Zgodnie z ogólnymi przepisami wypłaty mogą być też zawieszone w razie potwierdzonych przez Radę UE rażących naruszeń dyscypliny finansów publicznych (takich jak deficyt i dług). Ponadto fundusze te są objęte rozporządzeniem „pieniądze za praworządność” (zacznie działać prawdopodobnie dopiero w 2022 r.), pozwalającym na zamrażanie lub nawet redukowanie zobowiązań finansowych Brukseli i płatności w wypadku – potwierdzonych w głosowaniu Rady UE – naruszeń praworządności z bezpośrednim skutkiem na gospodarowanie unijnymi pieniędzmi.

Czytaj też: Sztuka dzielenia. Rząd PiS daje swoim samorządom

W grupie z najsłabszymi rezerwami

Dla Polski w Funduszu Odbudowy przewidziano blisko 27 mld euro (w cenach z 2018 r.), w tym 23 mld na plan odbudowy, a resztę w dodatkach do polityki spójności, rolnej oraz do Funduszu Sprawiedliwej Transformacji. Ponadto możemy liczyć na ok. 32 mld euro tanich pożyczek.

Głównym celem Funduszu Odbudowy jest wsparcie dla krajów UE, by wychodziły z kryzysu w miarę równomiernie, czyli bez powstawania dodatkowych dysproporcji rozwojowych. Dlatego najbardziej mają skorzystać te państwa, których gospodarki najmocniej ucierpiały w pandemii (np. Włochy). A także te, które mają najsłabsze rezerwy, by samodzielnie wychodzić z kryzysu bez utraty dystansu do reszty. W tej drugiej grupie mieści się Polska i kraje, które z tego samego powodu (mierzonego relacją PKB do średniej unijnej) są dużymi beneficjentami polityki spójności.

Komisja Europejska już od czerwca będzie gotowa do pierwszej emisji obligacji na potrzeby Funduszu Odbudowy (ten będzie czerpać pieniądze z pożyczek na rynkach finansowych), ale do tego potrzebne jest dokończenie procesu ratyfikacji „decyzji o zasobach własnych”. Bez tego FO nie ruszy. Dotąd ratyfikację zakończyło 19 z 27 krajów UE. Zwykle trzeba do tego zgody parlamentów, chociaż w siedmiu krajach (Łotwa, Czechy, Słowacja, Słowenia, Irlandia, Malta, Cypr) mają one tylko głos doradczy.

Czytaj też: Karlsruhe mógł wywrócić wielki Fundusz Odbudowy UE?

Więcej na ten temat
Reklama

Warte przeczytania

Czytaj także

null
Kraj

Gra o tron u Zygmunta Solorza. Co dalej z Polsatem i całym jego imperium, kto tu walczy i o co

Gdyby Zygmunt Solorz postanowił po prostu wydziedziczyć troje swoich dzieci, a majątek przekazać nowej żonie, byłaby to prywatna sprawa rodziny. Ale sukcesja dotyczy całego imperium Solorza, awantura w rodzinie może je pogrążyć. Może mieć też skutki polityczne.

Joanna Solska
03.10.2024
Reklama

Ta strona do poprawnego działania wymaga włączenia mechanizmu "ciasteczek" w przeglądarce.

Powrót na stronę główną