Spektakl, jaki prezydent USA zafundował sojusznikom w Brukseli, przejdzie do historii. Po opuszczeniu kurtyny najważniejsze pytanie brzmi: co dalej z tym Trumpem. A przecież powinniśmy pytać: co dalej z NATO.
Prezydent USA przyjechał na szczyt NATO z zamiarem wywołania awantury i swój plan zrealizował. Jeszcze nie wiadomo, czy podziałało.
Już w najbliższy poniedziałek w Helsinkach spotkają się Donald Trump i Władimir Putin. Być może dowiemy się tam, ile kosztuje Europa.
Oprócz gigantycznego balonu amerykańskiego prezydenta mają przywitać uliczne protesty i demonstracja zorganizowana pod hasłem „Stop Trump”.
Ludzie Donalda Trumpa twierdzą, że uda im się skłonić Kim Dzong Una do ekspresowego rozbrojenia. Ale Kim ma raczej inne plany.
Richard Grenell już w pierwszym miesiącu urzędowania zdołał tak zrazić do siebie niemieckich polityków i media, że zaapelowano do Waszyngtonu, by go odwołać. I nawet odezwały się głosy, żeby go z Niemiec wydalić.
Lista rozbieżności między dążeniami Rosji i USA jest długa i trudno oczekiwać spektakularnych zwrotów w stosunkach obu państw. Czemu więc ma służyć szczyt Putin–Trump?
Protekcjonistyczna polityka prezydenta USA Donalda Trumpa jest krótkowzroczna. W zamyśle ma pomóc amerykańskim firmom, ale tak naprawdę może zaszkodzić i im, i amerykańskim konsumentom.
Jeśli prezydent USA wybierze wariant północnokoreański, ustępstwa wobec Putina mogą być zaskakujące i niesymetryczne. Donald Trump jest jednak na tyle nieprzewidywalny, że prawdopodobne jest również postawienie Rosji pod ścianą.
Handel ze Stanami Zjednoczonymi staje się coraz trudniejszy i mniej opłacalny. A przede wszystkim nieprzewidywalny, bo przecież Donald Trump już planuje kolejne kroki.