Mało kto zauważył, że Ukraińcy zmienili koncepcję walki. Mimo to niepokoimy się, co będzie, kiedy stracą Donbas. Tymczasem tak naprawdę niewiele się zmieni, jeśli chodzi o powody do zmartwień.
Wojna przeistoczyła się w pojedynek artylerii. Jedna strona wykrywa cel, najczęściej z bezzałogowca, i posyła tam salwę pocisków. Ostrzał pozwala drugiej stronie zlokalizować atakującą baterię i dokonać uderzenia odwetowego. Ukraińcy mówią, że reakcja Rosjan jest coraz szybsza, coraz dokładniejsza i, niestety, przytłaczająca.
Rano wszyscy modlą się, żeby przeżyć do wieczora. Wieczorem dziękują, że się udało. Potwornie trudno to wszystko znieść psychicznie. Możesz się tylko chować, kulić i mieć nadzieję, że nie trafią centralnie w twój okop.
Najbardziej cieszy to, że Ukraińcy kontratakowali w Siewierodoniecku i udało im się odbić ok. 20 proc. miasta. Kompletnie mnie zaskoczyli, spodziewałem się raczej działań opóźniających przed zajęciem dogodnych pozycji obronnych. Warto też przyjrzeć się Obronie Terytorialnej.
Ciężkie walki toczą się tu od tygodni. Rosjanie chcą okrążyć ukraińską armię w Donbasie. Ale w niezamkniętym okrążeniu, w cieniu wojny i ostrzałów, ciągle toczy się życie.
Tego, że po klęskach pod Kijowem Rosjanom nie będzie szło również w Donbasie, mimo wszystko się nie spodziewano. Może w końcu wymęczą to liche zwycięstwo na samym wschodnim skraju Ukrainy, ale wiele wskazuje, że nie będzie to zwycięstwo trwałe.
W tej wojnie podobno chodzi o Donbas. Ale okupowany Donbas to kraina bezprawia i korupcji. Dwa totalitarne parapaństwa rządzone przez zależnych od Moskwy watażków. Po co on komu?
Po co Putinowi Donbas? Na mapach geologicznych wygląda obiecująco, ma złoża rud żelaza, węgla, ropy, gazu i paletę metali ziem rzadkich. Rosja też ma na swoim rozległym terytorium całą tablicę Mendelejewa. Więc w czym rzecz?
Bitwa o Donbas rozegra się najprawdopodobniej w trójkącie śmierci na wschodzie tego regionu. Tyle że jeszcze się na dobre nie zaczęła.
W Irpieniu przez niewielką kładkę uciekali spod ostrzału przerażeni ludzie, którzy zostawili domy, a dziennikarze przepychali się między nimi. Przestałem tam jeździć, to nie miało sensu – Paweł Pieniążek opowiada o sytuacji w Ukrainie i pracy reportera w warunkach wojennych.