W atomie najbardziej fascynujące jest to, czego nie można zobaczyć. To, czego nie widać, wzbudza też najwięcej lęków.
Czy alarm wszczęty przez Ukrainę po ataku rosyjskich wojsk na elektrownię atomową w Zaporożu był nieuzasadniony, a straszenie przez Wołodymyra Zełenskiego, że Europie grozi nuklearna apokalipsa, przesadne?
Z jednego grama mieszaniny deuteru i trytu, w której dojdzie do zapłonu termojądrowego i w rezultacie do reakcji syntezy, otrzymamy energię równą spaleniu kilkunastu ton węgla. Gra toczy się o kontrolowanie tej reakcji. Stawka jest naprawdę wysoka.
Jeśli chodzi o opowiadanie o atomie, Polska ma długą i barwną historię. Gorzej, że jak na razie nie widać ani jednego megawata wyprodukowanego ze źródeł jądrowych.
Rozmowa z prof. Jamesem Hansenem, słynnym amerykańskim klimatologiem i aktywistą klimatycznym, o tym, dlaczego walka z energetyką jądrową to szaleństwo.
Strach przed energetyką jądrową narodził się w popkulturze i mediach. Z czasem osiągnął takie rozmiary, że awarii elektrowni atomowych spodziewali się wszyscy.
Oto książka, która w środowiskach aktywistów ekologicznych wywołała ostatnio zażartą wojnę domową.
Michał Sołowow, najbogatszy Polak, i Daniel Obajtek, najważniejszy państwowy menedżer, chcą wspólnie inwestować w małe reaktory jądrowe. Tymczasem Zygmunt Solorz-Żak, właściciel Polsatu, szuka atomowych okazji w rosyjskim Kaliningradzie. Ta informacja podana przez Politykę Insight wywołała nie lada sensację. O co tu chodzi?
Najbogatsi Polacy chcą rozwijać technologie jądrowe. Michał Sołowow stawia na małe reaktory z USA, a Zygmunt Solorz-Żak na duże reaktory z Rosji.
Polski Ład nie odnosi się do kluczowych wyzwań, z jakimi przyjdzie się nam mierzyć w najbliższych latach w energetyce. To symptom strukturalnego problemu, jaki rząd ma z polityką energetyczną.