7 stycznia na ulice Nysy wyjdą dwa zespoły młodych wolontariuszy. Jeden tradycyjny, związany z Jurkiem Owsiakiem, który w pierwszą niedzielę stycznia organizuje jak co roku finał ogólnopolskiej kwesty. Druga powstała niedawno pod batutą Janusza Sanockiego, burmistrza miasta, aby rzucić tej pierwszej wyzwanie.
Przedstawiciele największych światowych fundacji – Rockefellera, Forda, Motta, Sorosa, wraz z reprezentantami działających oczywiście na dużo mniejszą skalę fundacji polskich obradowali w Krakowie nad hasłem „nowa filantropia”. W naszym kraju bezinteresowne pomaganie potrzebującym nie jest sprawą prostą.
Organizacja koncertów charytatywnych, z których dochód tylko w niewielkiej części przekazywany jest tym, na rzecz których są one organizowane, okazuje się być procederem prowadzonym na dużą skalę. Ma już własną nazwę, niepisane reguły, które akceptują zarówno wykonawcy jak i organizatorzy, wypracowane metody zdobywania pieniędzy od sponsorów.
Na koncertach charytatywnych, wbrew ich nazwie, wszyscy muszą zarobić. Dla niepełnosprawnych, chorych na białaczkę, dzieci z zespołem Downa, Albańczyków albo Czeczeńców przeznaczane jest to, co zostaje. Gorzej, że nie zawsze zostaje.
Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Bytomiu ułożył listę blisko trzydziestu osób, którym zamierzał wręczyć kartę pacjenta upoważniającą do „natychmiastowej bezpłatnej konsultacji medycznej w przypadku zachorowań, korzystania z usług medycznych przez całą dobę bez dodatkowego skierowania, a w razie konieczności do hospitalizacji”. Listę podarł po tym, jak w miejscowej prasie nazwano ją złotą, a umieszczone na niej osoby prominentami. Pozostał jednak problem: jak wyróżniać osoby, które w trudnych dla służby zdrowia czasach pomagają w zdobyciu dodatkowych pieniędzy i sprzętu?
Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagra 9 stycznia tym razem dla dzieci ze schyłkową niewydolnością nerek. Dla tych, które do chwili przeszczepu trzeba ratować przed śmiercią codziennymi dializami. Bez dializ nie przeżyłyby nawet kilku dni.
Syn Sławomira Tomczaka ma dwa i pół roku. Kiedy ogląda fotografie czarnoskórej dziewczyny i chłopca, ojciec mówi mu, że to Tosia i Eryk, jego siostra i brat, którzy mieszkają w Afryce.
Po opublikowaniu tekstu o polskiej biedzie ("100 najbiedniejszych Polaków", POLITYKA 41) nasz dział raportów stał się na kilkanaście dni czymś w rodzaju ośrodka pomocy społecznej. Dzwonili do nas i pisali ludzie z całej Polski - a także z Niemiec i Stanów Zjednoczonych - oferując wsparcie tym, którzy spośród opisanych w raporcie najbardziej - zdaniem naszych Czytelników - zasługują na pomoc.
Polska włączyła się do łańcucha międzynarodowej pomocy - pierwsi Albańczycy z Jugosławii są już nad Wisłą. Rząd zadeklarował początkowo, że przyjmiemy dwa tysiące uciekinierów, ale za wyasygnowane na ten cel 4 mln zł z rezerwy budżetowej można będzie ugościć zaledwie tysiąc uchodźców z Kosowa.
Marcin waży tysiąc pięćset gramów, Monika dwa tysiące, Jakub tysiąc. Przyszły na świat kilka tygodni przed planowanym terminem i teraz, przyłączone rurkami do maszyn, walczą o życie. Należą do szczęściarzy, gdyż umieszczono je w dobrych inkubatorach i mają zapewnioną opiekę. Wielu ich rówieśników ma trudniejszy start. 10 stycznia Wielka Orkiestra Świątecznej Pomocy zagra właśnie dla nich.